Jak obiecałam (wiem, obiecanki cacanki itepe), w okresie urlopowym będziecie chodzić ze mną na wycieczki. Pierwszą próbną wycieczkę Proszę Państwa odbędziemy w Royal Botanic Garden, czyli naszym edynburskim ogrodzie botanicznym. Bardzo z góry przepraszam ale baba się dorwała w końcu do aparatu więc cykała i cykała i tyle nacykała że wycieczka odbędzie się w trybie dwudniowym. Ale to nic strasznego, zważywszy na to że część turystów i tak nie daje rady całego parku zwiedzić w jeden dzień. Zdjęcia nie są takiej jakości jak bym chciała, niestety było pochmurno tego dnia a każdy domorosły fotograf wie jak trudno ustawić światło na półmałpim, nawet dobrym aparacie. A może muszę bardziej się bawić tym aparatem...
No to zaczynamy.
Parkujemy samochód na Arboretum Road, niestety zapomniała baba że to środek tygodnia jest i parkingi płatne, ale zacisnęła kły, wydobyła funta pięćdziesiąt z portmonetki i wrzuciła do maszyny. Idziemy więc.
Brama od strony wschodniej. To jest takie jakby tylne wejście do ogrodu. Bardzo mi się podoba ta brama. My dzisiaj będziemy się przemieszczać do bramy zachodniej i tam zakończymy.
Pierwszy drogowskaz. Nie zgubimy się, ale na razie idziemy postać chwilkę nad stawem.
Staw zasilany jest takim oto maleńkim potoczkiem.
Kaczuszka udająca strusia...
... i dwie kaczuszki...
Będziemy dziś podziwiać widoki roślinności bo celem wycieczki jest Proszę Państwa odpoczynek duchowy. Zieleń dobrze nam zrobi również na przemęczone od komputera oczy.
Przesuwając się powoli w kierunku oranżerii, do której nie zamierzamy wchodzić bo już tam byliśmy tysiąc razy i tysiąc pierwszy byłby nudny, gapimy się na drzewa. Taka na przykład araukaria.
Araukaria z bliska. Nie podziwiajcie mnie za uczoność, po prostu bardzo podoba mi się to drzewo i zapamiętałam już dawno jak się nazywa.
Za to nazwy tego kwiatka nie pamiętam, georginia? cynia? No te, co tak jesienią kwitną i tak wiele odmian i kolorów... te.... ASTRY, O!
Palmiarnia. Jak będziecie chcieli to mogę pokazać zdjęcia z wizyty parę lat temu. Imponujące kaktusy tam są. No to mogę pokazać jak będzie zapotrzebowanie. Jak chcecie to krzyczcie.
Takie małe poletko kolorowych kwiatuszków, dla mnie wyglądają jak krokusy, ale wyczytałam że to cyklameny.
I jedna z moich ulubionych ekspozycji - rośliny skalne i mchy.
A to moja druga ulubiona pozycja ogrodu botanicznego - hedges czyli żywopłoty. I taki najbardziej reprezentacyjny. Nie wiem ile lat toto rosło, ale na pewno dłuuuuugo.
Idziemy taką sobie fajna alejką w kierunku...
... małego domku który stoi tam na pamiątkę Królowej Matki, tej co codziennie wypijała dżin z tonikiem po kolacji i dlatego długo żyła. A to co poniżej to sufit z tego domku. Cały z szyszek.
Oto dowód.
A ściany całe z muszelek, wyglądają tak:
O właśnie tak, w przybliżeniu... Teraz patrzę i zauważam że udało mi się uchwycić akurat ten fragment na którym mały kafelek odpadł :-) Ciekawe, prawda?
Wychodząc z domku, możemy sobie przejść przez labirynt. O taki:
A tu widok domku od strony labiryntu.
I jeszcze raz...
W "krainie żywopłotów" są... żywopłoty. Takie też.
Jarzębina już dojrzewa, musi panie jesień...
Przestrzeń pomiędzy kolejnymi żywopłotami wykorzystano na ogródki warzywne, są to projekty autorskie szkół i kółek botanicznych. Właściwie spotkać tu można każde warzywo czy krzew owocowy który jest w stanie wyrosnąć na tym terenie.
A tacy tu stoja ochroniarze...
I ten kwiatek, taki sam który rósł u mojej mamy na działce dawno temu, a tutaj takich w żadnym ogrodzie nie widziałam. Nie wiem jak sie nazywa, to ten suszek, dla mnie to cud natury, jak żywa zielona roślina może mieć cąłkiem suche płatki... A jednak ma.
I taka trawka pięknie kwitnąca.
Żywopłot z ostrokrzewu, który jest bardzo popularny na tych terenach. Takim to żywopłotem zapewnw otoczony był pałac śpiącej królewny... Biedny królewicz. Ale chciał babę to niech się męczy co nie?
Ciekawie wyglądające jabłonki... Dla mnie to jakieś głupie eksperymenty, ale powiedzmy że to ogród botaniczny a nie sad więc niech im będzie. To pod spodem to jest całe drzewko.
Albo taka grusza.
I takie jabłonki, fajne, nie?
A to drzewko jednoznacznie skojarzyo mi sie z Seksmisją :-)
Można sobie wejść do tunelu z pomidorami, ogórkami, fasolkami, paprykami i buk wie czym.
A potem idziemy sobie w kierunku "lasu". Bo jest tu też kawałeczek dziczyzny, czyli pozornie niezadbanego terenu, żeby pokazać niektórym jak wygląda las. No a jak las to też takie w nim oczka wodne. Całe zarośnięte rzęsą.
Idziemy sobie drogą, ptaszki śpiewają...
Ale każde drzewko, każdy krzaczek jest opisany. Zobaczcie te brzozy. Na każdej z nich jest tabliczka. Wizytujący musi wiedzieć co ogląda.
Kolejny ulubiony teren. Wiewiórkowy.
Ale zanim wiewiórki, zauważamy takie oto drzewko iglaste. A na nim... niebieskie szyszki.
O takie. Akurat do zdjęcia wybrałam taką ukakaną. a co.
Szukamy wiewiórek. Jest! :-) Tylko jakaś dziobata :-)
Się gdzieś cholery pochowały dzisiaj. Wytężamy wzrok i zauważamy w końcu stadko. Ale szybko ucieka. Trzeba było poczekać kilka dobrych minut żeby to jedno hulaszcze odważyło się wystawić doopę zza krzaka. Ale obfocić toto to już wielka sztuka, uwierzcie mi! Ta wiewiórka na pewno miała ADHD!
Na sam koniec docieramy do bramy głównej czyli zachodniej. A tam oczywi ście musimy korzystac z przybytku. No i na zupełny koniec kilka fotek dla wielbicieli przybytków. Podobało mi się tam :-)
I na tym Proszę Drogiej Wycieczki musimy zakończyć dzisiejszą wizytę. Zapraszam jutro na ciąg drugi i ostatni :-)
Bardzo się podobało nie byłam tam a wiewiórki to u nas rude. :) Wiem te szary zagryzły rude i teraz som tylko szare tam. :) Iwonko nie boisz się tych wyborów tam jeśli wolność Szkocja zyska to co tam się będzie dział jak myślisz wiem ze nie na temat. :)
OdpowiedzUsuńA te fioletowe szyszki mam na działce i takie drzewka owocowe też, brzoskwinię i nektarynkę i jabłoneczkę cały metr wysokości. :)
Tak, wiewiórki tylko szare, są większe i bardziej agresywne. Ale tak samo ładne. Wyborów się nie boję bo jakoś wierzę że będzie NIE. Ale jakby to... ja nie wiem. Na razie sobie głowy nie zawracam.
UsuńNiezwykłe i piękne widoki , pozazdrościć ! :-)) Już sama brama jak jakaś rzeźba i te rośliny , żywopłoty , strach na wróble i wiewiórka ! Aż chce się tam być ! :-)))
OdpowiedzUsuńJak się ma takie cuda w okolicy to nie trzeba nigdzie wyjeżdżać ...
A wiesz, że sama o tym dzisiaj pomyślałam. Tu gdzie mieszkam jest pięknie. I na tym sie skupiam.
UsuńCudny spacer, dziekuje:))
OdpowiedzUsuńKocham labirynty, sa doskonale do medytacji... nawet mialam pomysl zeby na nasz ze Wspanialym slub zbudowac labirynt, taki nieduzy, ale co by sie do tego slubu szlo kreta droga, dokladnie tak jak wygladalo nasze zycie zanim sie odnalezlismy...
Skonczylo sie na pomysle:)))
Za duzo roboty;P
A mnie się marzy drugi ślub... w Las Vegas :-))
UsuńSzczegolnie od czasu kiedy moj nowy Kandydat Na Starajacego Sie wyjawil mi w sekrecie, jak zapytalam gdzie chcialby na wakacje pojechac, ze wlasnie do Niu Jorku i Las Vegas.
A na dalsza czesc spaceru zapraszam ... w niedziele!
Kandydat na Starajacego sie, brzmi fajnie, ale dlugo:))) Ja ich nazywalam krocej - Rokujacy:)))
UsuńA wiesz, ze ja ze Wspanialym bralam slub wlasnie w Las Vegas?
Wiem wiem :-)
UsuńJa i tym slubie tak troche zartowalam, jam dopiero niedlugo po rozwodzie, na razie pozyc se troszke musze, ale za jakis czas sie zobaczy...
OOOO, podroz do NYC brzmi dumnie, z dzika rozkosza oprowadze i na pyszne sushi wezme:)
OdpowiedzUsuńMialam tydzien temu lekka praktyke- wcale lekka nie byla !