czwartek, 26 maja 2011

Laurka



Namaluję na laurce czerwone serduszko,
ptaka co ma złote pióra i kwiaty w dzbanuszku.
Żyj Mamusiu moja miła sto lat albo dłużej,
bądź szczęśliwa i wesoła, zdrowie niech ci służy!



Która z nas nie pamięta tego wierszyka? Recytowałyśmy go my, nasze dzieci w przedszkolu, dzieci naszych dzieci... Ileż to laurek się nadostawałyśmy przez te wszystkie lata! Trzymam je wszystkie, kiedyś będą fajną pamiątką dla moich wnuków. 

WSZYSTKIM MAMOM Z OKAZJI ICH ŚWIĘTA - NAJLEPSZE ŻYCZENIA!!!

poniedziałek, 23 maja 2011

Czy to już początki?

Kto czytal poprzednie posty wie ze mam w rodzinie Alzheimera. Nie tylko Moja Babcia choruje, chorowala tez jej mlodsza siostra, ktora niestety odeszla juz od nas. Wiec cos niecos na ten temat wiem, ale nie za bardzo, zreszta nie do konca zostaly zbadane przyczyny tej choroby, ani tez nie wynaleziono jeszcze skutecznego na nia leku. Chociaz, mam szczescie ze mieszkam w Edynburgu, tutaj dzialaja naukowe osrodki medyczno-farmaceutyczne na najwyzszym swiatowym poziomie i rozne odkrycia robi sie tu znacznie wczesniej niz o nich slychac na swiecie. I ostatnio wlasnie dokonano takiego pieonierskiego odkrycia jakiegos leku ktory ma powstrzymywac chorobe. Nie bede sie nad tym rozpisywac bo nie wiem za wiele, ale moze jak sie kiedys dowiem to napisze.
Chce podzielic sie swym strasznym, traumatycznym wrecz doswiadczeniem, ktore przezylam w zeszly piatek, nie, nie ten trzynastego, a ten poprzedni. Jak zwykle w piatek, zerwalam sie wczesniej z pracy, mam jakies 20-25 minut jazdy do domu wiec w piatki szczegolnie chce byc w domu wczesniej, tak zeby odreagowac tydzien. No i jak na nieszczescie zrobily sie wszedzie korki. Ja bardzo niecierpliwa jestem za kierownica, a i topografie miasta dosc dobrze znam, wiec postanowilam zrobic sobie skrot i ominac glowny korek skrecajac w boczna uliczke. W glowie mialam poukladana trase, tu skrece w lewo, potem w prawo, tu przejade, tu jeszcze raz w prawo, prosto, w lewo i bede juz poza korkiem, na drodze do domu.
Od poczatku cos poszlo nie tak, nie chcieli mnie wypuscic na ten przejazd przez glowna droge, bardzo nietypowe tutaj, a moze jaj za nerwowa, wiec zamiast w prawo pojechalam w lewo i zaraz mialam skrecic w prawo, zeby dostac sie na te sama ulice ktora sobie zaplanowalam. Tylko ze to nie byla TA ulica. Wjechalam w strzezone osiedle, tzw. drive-through, jednokierunkowa droga, objechalam plac i wyjechalam na ulice, ktora miala mnie zaprowadzic z powrotem na ustalona trase. Bylam swiecie przekonana ze wiem gdzie jade, bo jechalam juz tamtedy nie raz. No i wyjechalam na glowna ulice, ktora mnie miala zaprowadzic do domu, ale jechalam jakos za dlugo, choc wygladalo to wszystko bardzo znajomo. Juz powinno sie pojawic rondo, a go nie bylo. No coz, na azymut to jak skrece w lewo to na pewno dojade tam gdzie mialam dojechac. Nic z tego. GPS mi sie zacial wiec nie bardzo wiedzialam gdzie tak naprawde jestem. Po jakichs 15 minut goraczkowej jazdy, kiedy nie bylo mozliwosc sie zatrzymac i sprawdzic gps-a, rozpoznalam okolice. Wracalam w miejsce wyjscia, czyli pod Uniwersytet, ale z zupelnie drugiej strony, tak jakbym zatoczyla wielkie kolo. Ze lzami w oczach zaczelam jeszcze raz powrot do domu, tym razem po glownych drogach i niech sie dzieje co chce. Plakalam prawie przez cala droge.
W domu pierwsze co zrobilam to dorwalam mape Edynburga, sprawdzajac gdzie popelnilam blad. I co? Okazalo sie za takiej ulicy nie ma, po prostu jechalam widmem. Maz pocieszyl mnie ze mapa na pewno stara i zebym sprawdzila w internecie. Sprawdzilam. Powinnam pojechac jak myslalam. A nie pojechalam. Tak jakby urywek trasy zniknal mi z pamiecie, jakby cos zostalo wymazane w mojej glowie. Niby potrafilam odtworzyc wszystko po kolei, ale zabraklo tego jednego skrawka pamieci, ktory podpowiedzialby mi jak zjechalam z trasy, gdzie zle skrecilam, jak znalazlam sie tam gdzie nie powinnam sie znalezc?
Jeszcze kilka razy sprawdzilam mape, znalazlam rozwiazanie, po prostu ulica ktora wzielam za prosta, niezauwazenie skreca o prawie 180 stopni, zabierajac cie niejako do punktu wyjscia, ale musisz przejechac przez glowna ulice zeby znalezc sie tam gdzie ja sie znalazlam. Tego nie pamietam. Albo nie kojarze. I nie zaznam spokoju dopoki na spokojnie, bez pospiechu i nerwow, pokonam cala trase jeszcze raz. I sprawdze naocznie, gdzie popelnilam blad. Za mloda jeszcze jestem na Alheimera.

poniedziałek, 16 maja 2011

Dobry przykład

Okazuje sie ze wsrod Francuzow jest to rowniez bardzo popularna dieta. Wczoraj jak zwykle gralam w badmintona, ale ze przerwe mielismy dosc dluga, bo od "przed swietami", a przed swietami byly ferie wiosenne, a gramy w szkole ktora byla zamknieta, wiec nie widzielismy sie od poczatku kwietnia. No i wczoraj wystapilam w swojej prawie nowej czerwonej koszulce, ktora mialam na sobie tylko raz i sie zrobila za mala, ale juz w nia wchodze swobodnie i bez wstydu. No i w krotkich (do polowy ud) spodenkach. Wszyscy zauwazyli. Nawet ramiona mi schudly, podobno. Hihihi, laska teraz jestem. No ale do rzeczy. Znajoma Francuzka, ktora gra z nami w poniedzialki i czwartki, od razu zauwazyla zmiane, choc widziala mnie w poprzedni czwartek, ale mialam wtedy zwykly wor nalozony a nie seksowna koszulke. I jakims cudem tez wiedziala ze to Dukan. On tez byla na tej diecie w zeszlym roku, pamietam ze tez wtedy lekko schudla, ale niestety, zrobila sie niegrzeczna i zaczela podjadac. I winkowac. Bo co jak co, ale Francuzi to wino lubia bardzo. Ale jak mnie zobaczyla to uwierzyla ze da sie i podobno zaczela od dzisiaj znowu. Wie ze bedzie jej ciezej, wie ze niestety trzeba sie wyrzec wina i slodyczy, ale ja jako widoczny dobry przyklad dalam jej motywacje. Zapytam nastepnym razem jak jej idzie.

Tak mi się sentymentalnie jakoś zrobiło dzisiaj, postanowiłam zamieścić kolejny wierszyk. I nawet z tego sentymentu zmieniłam układ klawiatury na polski, więc dzisiaj wyjątkowo w polskich znakach. Wierszyk ten tak bardzo spodobał się mojej koleżance Dorotce z która dzieliłam pokój w akademiku, że mi go ukradła! Co z nim zrobiła? A kto to wie?


Miłość

Noszę w sobie mały okruszek
Ciebie.
Jest maleńki,
Jak łza, którą przez nieuwagę uroniłam
wczoraj.

Kochać tę drobinkę
to kochać Ciebie.
Bo to przecież takie małe Ty.

Takie małe ziarenko
miłości,
którą nie możesz mnie obdarzyć.
                                                 7 czerwiec 1991


Prawda że ładny?

wtorek, 10 maja 2011

Kolejne życie kurczaka

Wczoraj ktos zostawil niedojedzonego kurczaka na stole. Kurczak dobry byl, taki z rozna, ale ktos po prostu nie dojadl i teraz nie ma winnych. Syn mowi ze to corka a ja jego widzialam ostatniego w kuchni wczoraj w nocy. Corka spi wiec zwalic na niewinnego nie moze, ale niech tam. W kazdym razie, do niedojedzonych resztek kurczaka dobral sie, a jakze, kot. Co go napadlo, nie wiem, bo nazarty byl, zapach go chyba dopadl bo na widok (i zapach) kurczaka zawsze az sie trzesie. Kocisko wie ze po stole chodzic nie wolno wiec sie probowalo dostac do talerza z krzesla, a ze talerz byl mimo wszystko przykryty taka specjalna plastikowa pokrywka (plastikowa - na cale szczescie), choc nie calkiem szczelnie trzeba przyznac, tracalo te pokrywke przez pol nocy az w koncu spadla. Z wielkim hukiem oczywiscie pomimo ze plastikowa. Kot niedojedzony korpus kurczaka dorwal, z talerza zrzucil i poniewierac po calej kuchni zaczal, podgryzajac go i przy okazji dlawiac sie jak stary diesel zimowa pora.
I dlatego codziennej porannej wizyty kota w naszej sypialni nie bylo, bo jak sie tego kurczaka tak nazarl ze ledwo chodzil, poszedl go wybiegac na podworko. Wracal co jakis czas oczywiscie sprawdzic czy mizerne ptasie szczatki zalegaja wciaz na kuchennej podlodze. Zalegaly az do rana. A wszystko to wiem z relacji mojego meza ktory kiedy spi to spi, ale kiedy nieoczekiwanie i wbrew zasadom kotu zamarza sie harce po domu (a prawie nigdy sie to nie zdarza, taki to juz grzeczny ten nasz Tiggy) to maz juz spac niestety nie moze, ale opuscic lozka tez mu sie nie chce wiec tylko nasluchuje.
Tak wiec po detektywistycznym zbadaniu zjawiska zostalo stwierdzone jak powyzej. Kot zyje, ale pozostaje na bacznej obserwacji. Sladow zwracania resztek pokarmowych jedna badz druga strona dotychczas nie stwierdzono. Codzienna porcja karmy zalega w misce nie ruszona.
Pozdrawiam oczko

piątek, 6 maja 2011

Za duża szafa czyli łamać się, nie łamać...

No no no, statystyka mi rosnie, powoli powoli ale jednak. Wiem, kto by tam chcial czytac takie glupoty, jak tam pewnej pani sie w glowce poprzewracalo i sie zaczela odchudzac. Ale ci co czytaja mimo wszystko niech wiedza ze jestem wdzieczna. I jakby tak zechcieli skomentowac cokolwiek z tych moich zapiskow, byloby fajnie. Ale jest jak jest.
O czym to ja chcialam dzis napisac? Otoz o tym o czym marzy wiele osob, nie tylko kobiet okazuje sie, i o czym ja marzylam od dawna. O tym jak nagle ubrania w szafie robia sie na ciebie... za duze.
Jakis miesiac temu przejrzalam zawartosc szafy, wywalilam z niej wszystko co bylo za duze, ale czesc rzeczy mi bylo po prostu szkoda wywalic, takie tam bluzki ktore jesli jeszcze nie za bardzo wisza to sie nadadza, pare dzinsow, ktore jak sie zepnie paskiem to jeszcze ujda. Zostalo mi wiec calkiem sporo ubran, wiec bylam pewna ze jak okazja sie nadarzy to zawsze bedzie co na siebie wlozyc.
Wczoraj byla piekna pogoda, jak zwykle od prawie dwoch tygodni, cos takiego, Szkocja i slonce? Ale bylo i jest nadal. W zwiazku z ta piekna pogoda i tym ze wszyscy mielismy wolne, postanowilismy pojechac do lasu, a wlasciwie contry parku bo lasow tu jak na lekarstwo. No i nalozylam moje ulubione krotkie spodenki ktore kupilam dwa lata temu i przezyly ze mna Tunezje i Egipt i najcieplejsze letnie miesiace. No i co? Prawie spadly mi z tylka. Ale ze mialy fajny sznureczek, taki bardziej do ozdoby, sciagnelam je mocniej w pasie i jakos uszlo. Do tego bluzka. I co? WSZYSTKIE letnie bluzki za duze, w kazdej wygladalam jak w worku. Znalazlam w koncu cos na szelkach, badziewna i rozciagliwa koszulka z taniej bawelny, ktora wyglada tak samo na kazdym rozmiarze, a na to polar. I tak poszlam na spacer do lasu.
A moja szafa? Stala sie moja udreka. Mam czego chcialam, 2 rozmiary zgubilam i teraz naprawde nie mam sie w co ubrac. Wszystko mi z tylka leci, we wszystkim wygladam jak w worku. Dobrze leza na mnie tylko sportowe obcisle spodenki. Ale ja juz wiecej nie chudne, teraz staram sie trzymac wage. Po tych swiatecznych ekscesach przybylo troszke, ale juz wrocilo do normy sprzed swiat. Do wagi ktora sobie wymarzylam. Dzieki ktorej moja szafa zrobila sie "za mala" a ja mam inne wydatki teraz niz jakies tam ciuchy ktorych nigdy nie lubilam kupowac a zawsze chcialam duzo miec. Ale nic to, czas leci, jakos wytrzymam, zaczne sie rozgladac za nowa garderoba jak skoncze III faze. Czyli gdzies za 3-4 miesiace. Juz zapowiedzialam mezowi zeby szykowal kase na jesien, haha!

Czytam sobie rozne fora dotyczace mojej diety, nie udzielam sie za bardzo bo nie mam czasu. Tylko jak mnie juz cos wybitnie wkurzy lub zadziwi. Na przyklad ostatnio. Napisala panienka ze wazy 51 kg a chcialaby 48, przy czym przy 48 kg to jej BMI wynosiloby znacznie ponizej najnizszej dopuszczalnej normy bo juz miala 17. Ludzie! Kazda dieta, a Dukana chyba szczegolnie, przeznaczona jest dla ludzi otylych lub bliskich otylosci, ktorych zdrowie moze byc zagrozone jesli nie schudna. Przy takiej wadze jaka miala ta panienka to tez jest zagrozenie zdrowia, ale anoreksja! To taka mala dygresja, wrocmy do tematu.
Moja siostra tez odchudza sie tak jak ja, zaczela w tym samym czasie tylko z duzo wyzszego pulapu. Schudla mniej wiecej tyle samo co ja, ale ja juz skonczylam II faze, a ona nie, bo ma o wiele wiecej do zrzucenia. I ostatnio jakos ciezko jej idzie. Waga spada bardzo powoli, a ona sie zadrecza co robi nie tak.
Po malym sledztwie szybko okazalo sie co ona robi nie tak. Na przyklad urodziny siostrzenca. Ten tort byl taki piekny ze nie mogla sie powstrzymac. Zezarla ze dwa kawalki. Maz zamowil pizze dla siebie i dzieci, bo przeciez ona na diecie, niech sobie robi swoja. Ale ta pizza wygladala tak smakowicie ze nie mogla sie jej oprzec. I znow dwa kawaly. Spacer. Goraco jest, dzieciom po galce loda, ale te lody takie ochladzajace ze nie wytrzymala, sru trzy galki na wafelek. Ale przeciez ona tylko od czasu do czasu, przeciez chudnie, tylko bardzo powoli, to chyba ok? NIE, NIE JEST OK!!!!
Bo zadnej diety nie mozna lamac. Bo skutki moga byc pozniej tragiczne. Bo przestanie dzialac a ty przestaniesz reagowac na diety. A zreszta, jezeli nie stac cie na kilka miesiecy poswiecenia DLA SAMEJ SIEBIE, czy bedziesz w stanie poswiecic sie kiedys dla innych? Mowie ci do cholery, jak zaczelas to ja skoncz, bo potem bedziesz zla na caly swiat ze ci nie wyszlo. Jak nie wolno weglowodanow to nie wolno. A moze ty sie naucz co to sa weglowodany, albo przynajmniej w jakich produktach wystepuja. I nie ruszaj tego co niedozwolone. Wypij pol butelki wody jak ci sie chce cos niedozwolonego zjesc, albo puszke diet coli jak ci sie chce slodkiego. Mozliwosci jest tysiac, a ty zawsze wybierzesz te najgorsza. Wez sie w garsc do cholery poki nie jest za pozno. Ja moglam, mozesz i ty.

wtorek, 3 maja 2011

Królewskie wesele

The Royal Wedding. Czyli Krolewskie Wesele czy raczej Slub, jak kto woli. Jestesmy juz po, ale ja i tak wciaz jestem pod wrazeniem.

Taka juz jestem, staram sie czerpac z zycia ile sie tylko da i kiedy slysze: " Tak, ty naprawde sie tym interesujesz???" szlag mnie trafia. Bo ja sie nie interesuje plotkami, spekulacjami na temat co by bylo gdyby albo jaka sukienke i za ile bedzie miala na sobie panna mloda. Ja uwazam moi mili ze naprawde warto byc swiadkiem naszych czasow i ze czlowiek jest tym bogatszy i madrzejszy im wiecej w zyciu doswiadczy. Nie jestem jeszcze stara, ale gdy wpomne ile waznych, naprawde WAZNYCH wydarzen w dziejach ludzkosci bylam swiadkiem w swoim krotkim zyciu, nie zawsze naocznym ale zawsze skrupulatnym, jestem dumna ze bylo mi dane przezyc to co widzialam i o czym moglam czytac i rozmawiac. A bylo troche tego. Wybor Wojtyly na papieza, stan wojenny, zamach na papieza, potem Czarnobyl, okragly stol, Mur Berlinski i upadek komunizmu. Potem przez pare lat nic, ale w tym czasie bylam zajeta zakladaniem rodziny wiec nie mialam czasu. A potem smierc ksieznej Diany, 11 Wrzesnia, smierc Papieza, wszystkie wojny w Zatoce Perskiej i Afganistanie, zamach w Groznym, wypadek podczas Wystawy Golebi w Chorzowie, wybor piewszego czarnego prezydenta Stanow Zjednoczonych, tajfun Katrina, trzesienie ziemi na Haiti, Katastrofa Smolenska, tsunami w Japonii...

Tak wiec, jezeli ktos mnie zapyta, po co uczestniczylam w Bialym Marszu po smierci papieza, czy dlaczego 11 Wrzesnia spedzilam caly dzien to przy radiu to przy telewizorze, odpowiadam - bo chce byc swiadkiem waznych rzeczy, bo nigdy wiecej sie one nie zdarza.

I tak bylo dzisiaj. The Royal Wedding, slub w Brytyjskiej Rodzinie Krolewskiej, tak oczekiwany i krytykowany. Od poczatku wiedzialam ze bede ogladac. Mieszkam w Szkocji, a jak ktos nie wie jaki stosunek maja Szkoci do Monarchii Brytyjskiej to wam powiem ze bardzo mierny. Wrogi raczej. Coz, maja swoje powody, uciskani przez wiele lat, podbijani i ponizani. Dumni ze swej szkockosci jak nikt inny na swiecie i przysiegam, kiedy tu przyjechalam i pierwszy raz uslyszalam Scotland the Brave (http://www.youtube.com/watch?v=vBKBI7DOLHA) grany dumnie przez szkocka orkiestre wojskowa, i kiedy zobaczylam jak wielu Szkotow ubiera sie w koszulki z emblematem Szkocji i jak wielu kocha swoja Ojczyzne, bylo mi zal ze my Polacy nie mamy takiej swiadomosci narodowej i takiej narodowej dumy. Ale do rzeczy.

Wiekszosc Szkotow wiec w swej zajadlosci krytykowalo slub Wiliama z Kate, ze to nie ich krolowa jest, ze to z ich podatkow i tak dalejk i tak dalej. I ze nikt nie bedzie ogladal bo to strata czasu. I co dzis rano? Zywej duszy na ulicach nie bylo, wszyscy siedzieli przed telewizorami i ogladali cos, czego prawdopodobnie nie zobacza w swym zyciu nigdy wiecej. Bo ja na przyklad slubu ksiecia Karola z Diana nie pamietam. Za mala bylam, czarno-bialy telewizor i chyba telewizja polska w ogole nie transmitowala. Nie pamietam. Wiec chociaz ten. Wstalam o 8 rano bo tak miala sie zaczac transmisja, a poza tym oczekiwalam dostawy nowej sofy. Wiem, niby swieto panstwowe ale nie wszyscy mieli wolne. Firma transportowa i sklep z sofami nie mialy. Wiec czekalam na ten transport i czekalam i kiedy wreszcie mloda para stanela przed oltarzem i bylam najbardziej zajeta tym ogladaniem, panowie przyjechali z transportem :-((

"Nie uwierzysz jak wiele osob to oglada" - powiedzial Pan Dostawca/monter widzac co mam na ekranie. " A my nie mozemy ogladac, my w pracy". "To siadzcie na chwile, poogladajcie sobie" - mowie. " A nie, to nie nasza krolowa jest, Szkocja nie ma zadnego krola, to Angielska krolowa jest" - tlumaczy Szkot Polakom. "Debil" - mowie po polsku do meza kiedy pan transporter wyszedl na chwile. - "Krolowa jest Brytyjska a nie Angielska a Szkocja to czesc Wielkiej Brytanii przeciez jest. Ech, Szkoci..."

A ten slub to na szcescie sobie nagralam, bo przez panow dostawiaczy ominelam slubowanie malzenskie i obraczke. A zreszta, widzialam jeszcze kilka razy bo BBC caly czas nadaje. A slub to sobie jeszcze poogladam. W spokoju.