piątek, 31 stycznia 2014

Piątkowe boków zrywanie

Przepraszam, dzisiaj bedzie erotycznie. Tylko cztery :-)
Kto sie wstydzi niech nie czyta :-)

*****
Mały chłopiec wchodzi do sypialni rodziców i widzi, że jego matka siedzi na jego ojcu i podskakuje. Matka zauważyła swego syna, gdy wyszedł zsiadła szybko z ojca, ubrała się i zaniepokojona tym, co mógł zobaczyć, poszła się dowiedzieć, co naprawdę widział. Syn spytał:
- "Co robiłaś tatusiowi, mamusiu?"
Mamusia odparła
- "Wiesz, jaki twój tata ma wielki brzuch?"
Chłopczyk odpowiedział:
- "Tak, rzeczywiście ma".
- "Widzisz, wiec czasami pomagam mu go spłaszczyć", wyjaśniła mamusia.
Chłopczyk na to:
- "Tylko marnujesz czas, to nigdy nie zadziała"
Mamusia, skonfundowana, spytała
- "Dlaczego tak uważasz, synku?"
- "Bo za każdym razem, jak idziesz na zakupy, ta pani z drugiej strony ulicy przychodzi, klęka w sypialni przed tatusiem i pompuje go znowu!"


*****
Detaliczny przedstawiciel handlowy firmy kosmetycznej stuka do drzwi jednego z domów. Otwiera dość młoda kobieta z dużym biustem. Wokoło biega trójka dzieciaczków.
- Czy mogę pokazać produkty? - pyta komiwojażer.
- Oczywiście.
Koleś wyjmuje towary i pyta mamuśkę, czy zna choć jeden z nich.
- Tak. Wazelinę. Często jej używamy z mężem.
- Oooo.... Do czego?
- Do seksu.
- Proszę pani, działam w tej branży już 9 lat. Do tej pory wszyscy mówili, że smarują wazeliną zawiasy. Ewentualnie łańcuch w rowerze. A pani tak bezpośrednio... Jak państwo tego używają?
- Normalnie. Smarujemy klamkę drzwi od sypialni, aby dzieciaki nie otworzyły.


*****
Dzwoni gość do pracy:
- Szefie nie mogę dziś przyjść do roboty... jestem tak skacowany, że i tak nie będę mógł pracować, więc chyba wezmę zwolnienie lekarskie.
Szef na to:
- No co ty, na kaca jest super sposób. Ja zawsze jak mam kaca to proszę moją żonę żeby zrobiła mi laskę i potem czuję się doskonale. Powinieneś to wypróbować.
- Hmm… OK spróbuję.
Po godzinie pracownik przychodzi na swoje stanowisko w pełni sił.
Szef podchodzi i zagaduje:
- I co, jak działa mój sposób ?
- Doskonale, a w ogóle to fajną ma szef chałupę.


*****
Przy łóżku umierającej żony siedzi mąż.
- Może ci coś potrzeba kochanie mówi smutnym głosem.
- Chciałabym - odpowiada cichutko żona, żebyśmy kochali się ten ostatni raz.
- Oj taka słaba jesteś, ale jak tak bardzo chcesz...
I gość włazi do łózka, robi co żona sobie życzy, a potem przytula się i usypia ze zmęczenia. Budzi się po jakimś czasie, a żona w świetnej formie krząta się po kuchni gotując obiad. Facet zrywa się z pościeli i woła:
- Kochanie, co się stało, przecież taka chora byłaś?
- A to ten seks z tobą tak mi pomógł - informuje go z uśmiechem kobieta.
Facet siada ciężko na stołku i smutnieje.
- Co jest? Nie cieszysz się, że wyzdrowiałam?
- Nie o to chodzi - mówi mąż - tylko jakbym wiedział, że mam takie możliwości, to i babcię Zosie bym uratował i wujka Zdziśka...


UDANEGO WEEKENDU!!!!

czwartek, 30 stycznia 2014

Złota książka

Z powodu tego że córka znowu zepsuła laptopa i truła mi i truła żebym jej pożyczyła iPada bo ona musi coś do snu oglądać, wydobyłam ze stolika nocnego złotą książkę którą kupiłam sobie jako jeden z prezentów gwiazdkowych z postanowieniem przeczytania w długie zimowe wieczory, a która nie mogła się doczekać czytania ze względu na zajmowanie się Winnetou, którego mam na iPadzie.
No ale muszę dać sobie teraz na wstrzymanie z facetami więc i Winnetou poczeka ;-)
Książka jest złota bo ma złotą okładkę. Mam jeszcze pozostałe części bo to trylogia jest, wszystkie w tej samej błyszcząco-złotkowo-cukierkowej tonacji. Trylogia "Hunger Games".


Filmy obejrzałam, długo przekonywałam się do tego żeby zaliczyć też wersję pisaną, ale w końcu nadeszła ta pora i złota książka została otwarta.

Nie mogę nic więcej o tym doniosłym wydarzeniu powiedzieć bo zasnęłam po pięciu kartkach, nie z powodu nudnej fabuły czy coś, tylko po prostu bardzo zmęczona byłam. I proszę mnie tu nie streszczać opowieści bo fabułę znam, ale dodatkowe opinie chętnie poczytam, chociaż swoje wiem. Jak oglądam film i jest do tego książka to muszę to przeczytać żeby nie wiem co. I odwrotnie też.

Z tym moim czytaniem do poduszki to teraz jest koszmarnie. Jak kiedyś potrafiłam czytać pół nocy a potem niewyspana iść do pracy i następnego wieczoru znowu czytać, tak teraz po kilku kartkach oczy mi się zamykają i już. Chyba muszę czytać na siedząco :-)
Ale nic to, jak Wołodyjowski mawiał, sobotę mam wolną, w planach tylko spa domowe bo się zapuściłam okrutnie, resztę czasu mogę poświęcić na przyjemności, czyli moją złotą książkę :-)

wtorek, 28 stycznia 2014

Tak się gada z telefonem

Głupawki ciąg dalszy...
Wczoraj był poniedziałek, najgłupszy dzień tygodnia, jak wiecie nie lubię poniedziałków, ale kto je lubi?
Ale tym razem poniedziałek ten był wyjątkowo udany - znaczy humor mi dopisywał od rana i jakoś tak za sprawą pewnie paru osób... fajnie było! Nawet bolącą stopę przyjmowałam z uśmiechem na ustach, a co tam że za tydzień zaczyna się z powrotem liga i czeka mnie szereg ciężkich meczy (czy meczów - to jak w końcu?), a w całym tygodniu mam duuużo badmintona, bo prawie codziennie, to jak ja sobie zdążę tę stopę wyleczyć? A tam, najwyżej będzie mnie boleć :-)
No i już w łóżku leżąc po północy oczywiście nacisnęłam troszkę dłużej guzik telefonu i oczywiście się zapytał jak może mi pomóc...
Hmmm, dawno tego nie robiłam...
No dobra. Krótka to była rozmowa z telefonem i po angielsku, i przepraszam z góry za brzydkie słowa ale jakoś tak mi łatwiej w obcym języku :-)




Teksty w cudzysłowie - JA
Lekko pogrubione - ON, mój telefon, czyli Siri :-)

Jak widać, samotność mi nie może dokuczać skoro mam do kogo wieczorem usta otworzyć i w dodatku ten ktoś mi odpowiada! I nawet sie nie obraża! Wiedziałam że sypiam z odpowiednią "osobą" :-)

P.S. Zapomniałam dodać że do telefonu się rzeczywiście gada, a on odpowiada głosem faceta. To co widać na zdjęciach to zapis naszej głosowej rozmowy, bo przecież mądry facet zostawia wszystko na piśmie, prawda? Z powodu rozmaitości akcentów angielskich nie zawsze ów facet zrozumie to co naprawdę się do niego mówi, wychodzą różne zabawne nieporozumienia... a może zrobię następny post o tym?

niedziela, 26 stycznia 2014

A w niedzielę po obiedzie...

Po obiedzie kawa najlepiej smakuje... Zazwyczaj nie piję, ale w weekendy sobie nie odmawiam pysznej cappuccino albo latte.
No a jak kawusia to coś by się do niej przydało. Przeszukałam zakamarki i znalazłam - pozostałości poświąteczne :-))

Reszta pierniczków, nie dekorowanych bo mi się nie chciało - dosłownie sześć (!) i dwa ciasteczka maślane


Czekoladki z ciemnej czekolady Thorntons, moje ulubione, poza Lindt :-)


Zestew Ferrero Rocher (!) Jak to się uchowało??????


Klasyczne  After Eight - miętowe czekoladki deserowe


Trzy opakowania pyszności, zupełnie nie otwarte!


No i co wybrać? Co?????!!!!!

piątek, 24 stycznia 2014

Piątkowe boków zrywanie

Jako że jutro jest 25 stycznia, a to w Szkocji Burn's Night, o czym pisałam tutaj, będzie dziś o Szkotach, a co :-)

Szkot wysłał żonę na wakacje na Karaiby. Po tygodniu otrzymuje depeszę z hotelu:
"Pańska żona się utopiła STOP Jej zwłoki oklejone krewetkami wyłowiła straż przybrzeżna STOP Co robić? STOP".
Szkot idzie na pocztę i nadaje telegram:
"Krewetki sprzedać STOP Pieniądze przelać na moje konto STOP Przynętę zarzucić ponownie STOP".

Do Szkota:
- Powinien pan kupić ten samochód, spala tylko łyżeczkę benzyny.
- Stołową czy od herbaty?

- Drogi chłopcze! - mówi Szkot do syna w jego osiemnaste urodziny. - Od dziś będziesz z nami dzielił rodzinne radości i smutki.
- Jestem na to przygotowany, ojcze!
- A więc na początek synu - zapłacisz ostatnią ratę za swój wózek dziecięcy!

Mówi stary Szkot do synka:
- Skocz no, Ken, do sąsiada i pożycz od niego siekierkę...
Malec poleciał. Za kilka minut przylatuje i krzyczy:
- Sąsiad nie chce pożyczyć!
- A to kawał świni! Leć synuś do szopy i przynieś naszą!

Dwóch Szkotów spotyka się w Edynburgu.
- Czy możesz pożyczyć mi funta?
- Och niestety, nie mam przy sobie pieniędzy.
- A w domu?
- Dziękuję, wszyscy zdrowi.

A tak naprawdę to z tymi Szkotami jest tak jak z Poznaniakami i góralami w Polsce ;-))

No i na koniec - co Szkot nosi pod spódniczką? Chciałabym Wam tak naprawdę pokazać ale nie wypada, bo blog nie jest od 18 lat :-))




środa, 22 stycznia 2014

A kto powiedział że się nie da?

Po urodzeniu dziecka wiele, co tam wiele, wszystkie niemal kobiety, normalne kobiety nie jakieś tam celebrytki czy inne sportsmenki, przestają dbać o siebie. Niektóre na krótko, niektóre dłużej, innym zostaje to do końca życia. No bo przecież jak dziecko jest to czasu dla siebie nie ma, czasami nawet na wyjście do ubikacji, a już na makijaż, fryzurę czy zadbanie o figurę to czysta herezja.
Ile razy słyszałyśmy rady typu - idź pobiegaj, na basen, na siłownię, do kawiarni, zostaw dzieci z mężem lub babcią na chwilę, nic im się nie stanie a ty się odprężysz...Taaa jasne, i zostajemy same to rzucamy się w wir rozrywki - na przykład na komputerze. Bo wyjść się z domu kompletnie nie da, nie da i już, bo kto tam ma siłę na bieganie, ja mam ruchu po same pachy, mówi niejedna z nas. Sama tak mówiłam...
Piszę to bo choć słyszałam o czymś takim, nigdy na własne oczy nie widziałam.
Jadę sobie do pracy jak zwykle i co widzę? Z daleka widzę że jakaś mama zapóźniona pędzi z wózkiem na autobus. Ale ale..., autobus odjeżdża a mama dalej pędzi. Kiedy się zbliżyłam okazało się że mama rzeczywiście pędzi (a raczej biegnie spokojnym truchtem ale niech będzie że pędzi) pchając przed sobą wózek, w wózku niemowlę, a na doczepkę stojący na wózku drugi potomek. Mama w typowym biegowym ubraniu, uśmiecha się do dzieci, biegnie spokojnie na spacerek... No bo jak bez dzieci się nie da to można z dziećmi przecież pobiegać. I mamie i dzieciom spacerek się przyda :-)
Da się? Da!

wtorek, 21 stycznia 2014

Czasami nie mogę...

Zazwyczaj staram się jeść zdrowo, unikam cukrów i węglowodanów.
Dzisiaj nic nie wzięłam do pracy na lunch, na szczęście koleżanka upiekła sernik, jak ona mówi, dietetyczny, z serka wiejskiego i jogurtu, mniam mniam. Ale to zjadłam "na śniadanie". A lunch poszłam zakupić do sklepiku. Niestety, postałam z pięć minut przed półką i nic, ale to zupełnie nic nie przemawiało do mnie... ani kanapki z przeróżnymi wypełnieniami, ani owoce, ani sałatki.
Nagle gdzieś w głębi czaszki zaczęło się przebijać nieśmiało... frytki z kechupem... frytki z ketchupem... wyszłam ze sklepiku, a one coraz głośniej do mnie... frytki... frytki... z ketchupem.... I już odruch Pawłowa, i już nie tylko w głowie ale i przed oczami zaczęły wędrować przede mną... frytki... Nogi same zaniosły mnie do kawiarnio-stołówki, patrzę - są! Ludzie na talerzach mają! Pytam, czy na wynos dostanę. Dostanę, uffffff...
Po drodze wstąpiłam z powrotem do sklepiku. I tu już wyraźnie i czysto przemówiły do mnie czipsy Kettle lekko solone i Kinder Bueno... Ochhhh...
Zazwyczaj staram się jeść zdrowo, unikam cukrów i węglowodanów, ale czasami nie mogę :-)
I właśnie dzisiaj był ten dzień :-) Przyznajcie się, też tak czasami macie?

piątek, 17 stycznia 2014

Piątkowe boków zrywanie

********

Pewna para miała czterech synów. Trzech było wysokimi blondynami, tylko jeden, najmłodszy był niski i czarnowłosy. Gdy przyszedł czas umierania, mąż pyta żony:
- Kochanie, powiedz mi, tylko szczerze, czy nasz najmłodszy jest moim synem?
- Tak, oczywiście. Przysięgam kochanie!
I wtedy mężczyzna mógł odejść w spokoju. Chwilę potem żona pomyślała:
"Całe szczęście, że nie zapytał o pozostałych trzech..."

********

Rozmawiają dwaj koledzy:
- No i jak się skończyła twoja awantura z teściową?
- pyta jeden.
- Aaa! Przyszła do mnie na kolanach!
- Tak? No i co powiedziała?
- Wyłaź spod łóżka, ty tchórzu!

********

Ding-dong!
- Dzień dobry pani.
- A to ty Piotrusiu. Co się stało?
- Tata mnie przysłał, bo dłubie przy motorku i nie może sobie poradzić.
- Stary, rusz dupę i idź pomóc sąsiadowi.
- Tata jeszcze mówił, żeby pan sąsiad wziął jakiś specjalny klucz, bo tata nie ma.
- A jaki?
- Szklana pięćdziesiątka...

*******

Baca z gaździną jadą w pole:
- Słuchojcie no baco - zagaduje gaździna - coś mi się wydaje, ze nasa Maryś jest w ciązy.... tylko jak to mozliwe? Chłopaka ni mo, na potancówki nie chodzi, w nocy śpi z nomi...
- A bo z womi tak zowse - zdenerwował się baca - w nocy się porozkrywata, dupy
powypinata i po ciemku poznaj która cyja...

********

A na dokładkę coś dla osób o mocnych nerwach ;-))



Udanego weekendu!

czwartek, 16 stycznia 2014

W życiu piękne są tylko chwile...

Od tamtego wpisu minęło trochę ponad 10 miesięcy. To co się miało naprawić, jeszcze bardziej się pokomplikowało, a ja się zmagam, wciąż zmagam...

W drodze retrospekcji pozwoliłam sobie jeszcze raz przeczytać komentarze do tamtego posta. Pozwólcie że dopiero dzisiaj na nie odpowiem...
  1. Trzymaj się Iwonka.
    Takie rozczarowanie bardzo boli ... z czasem nabierzesz dystansu.
    Jednak przykro jest strasznie .....
  2. Boli, wciąż boli, ale nabrałam dystansu rzeczywiście. Po drodze doszło jeszcze więcej ciężkich spraw, i do nich też mam nadzieję nabiorę dystansu...
  3. Iwono, znam to, wiem jak boli. Podniosłam się, ale ciężka droga przed Tobą. Topienie żali w kieliszku na dłuższą metę tylko pogorszy sprawę. Polecam wkurzenie się, zamiast użalania. Serio.
    Trzymaj się mocno i nie daj się!!!
  4. Jakoś się trzymam choć nie raz bywałam w kawałkach. W iluż to szklankach utopiłam swe żale, zliczyć się nie da. Pora skończyć z tym, więc moje postanowienie noworoczne - każdą sumę którą normalnie przeznaczyłabym na alkohol a go nie kupiłam odkładam, a pod koniec roku zrobię sobie egzotyczne wakacje. Będzie jak znalazł :-) I powiem Ci Gosiu, że jak się tak czasami rzeczywiście zdrowo wkurzę, to jest mi lepiej. Wiem że to tylko na chwilę bo zaraz znowu przychodzi dół, ale to zawsze coś, prawda?
  5. ...słuchaj Ani. Wódka to najgorszy kolega i pomagier. Lepiej się wykrzyczeć, zmęczyć fizycznie. Trzymam kciuki...
  6. Widzisz ile czasu mi zajęło posłuchanie Ani? Krzyczeć nie mogę bo mnie zaraz gardło boli, zmęczyć fizycznie - ciężko się zabrać, ale i na to przyjdzie pora. Trzymaj kciuki dalej proszę, są mi potrzebne.
  7. Najgorzej gdy rozczarowuje nas ktoś bliski,ktoś ważny.Mam nadzieję,że wszystko się ułoży i będzie dobrze.Mam nadzieję,że za chwilę będziesz radosna i szczęśliwa.Że czarne chmury przegna słońce
  8. Na pewno się wszystko ułoży, na pewno będzie dobrze, na pewno będę radosna i szczęśliwa. Za pewno wyjdzie słońce. Ale to jeszcze nie teraz, nie teraz...
  9. Iwonko, czlowiek jest silniejszy, niz jemu samemu moze sie wydawac. Upada wielokrotnie i zawsze powstaje, silniejszy po nowych, bolesnych doswiadczeniach. Nie probuj tlumic bolu alkoholem, nie tylko nie pomoze, ale uczyni go bardziej intensywnym. Rzuc sie w wir pracy, to pozwoli choc na chwile oderwac mysli od przykrych tematow. W najgorszym przypadku zwroc sie o pomoc do lekarza, lekki antydepresant przyniesie Ci ulge.
    Nie jestes sama, pisz, razem sprobujemy zaradzic problemom.
    Trzymaj sie dzielnie!
  10. Panterko kochana, wiem to już niestety, choć upadki wydają się nie mieć końca... Rozmowa z lekarzem pomogła, choć antydepresantów nie dostałam. Żebym tak mogła jeszcze rzeczywiście rzucić się w wir pracy... A tak, kupka dokumentów rośnie, dobrze że wyrozumiale na mnie patrzą :-) Na razie jeszcze nie czuję się na siłach mówić o osobistych problemach na blogu, ale może nadejdzie ten czas. A może nie, nie wiem...
  11. Oj... A ja dopiero zajrzałam... Trzymaj się! Jakby co to pisz e-mailem :), na pewno odpiszę, choć nie twierdzę, że coś mądrego... :D.
    Bardzo mi przykro :(...
  12. Przepraszam że nie napisałam, może by mi pomogło... W każdym razie trzymam Cię za słowo że odpiszesz ;-)
  13. Też znam ten stan, ale uwierz mi, choć to teraz trudne- podniesiesz się. To było wiele lat temu, pozbierałam się,a dziś... dziś rozczarowuje mnie z dnia na dzień bardziej ktoś, kto po niedawnej śmierci mojej mamy powinien być dla mnie jedną z najbliższych osób, jeśli w tej chwili nie najbliższą. Iwono, trzymaj się.
    Joanna
  14. Tak to jest jak rozczarowują najbliżsi. Podnoszę się powoli, bardzo powoli. Jeszcze sklejam kawałki...
  15. Pomyśl ,
    że za rok będziesz na tę sprawę już zupełnie inaczej patrzyła...
    Trzymaj się , wiosna idzie a na wiosnę jest lżej.
  16. Krysiu :-) Rzeczywiście patrzę inaczej, ale nie tak jak bym kiedyś chciała. Dzisiaj może już chcę inaczej, a wiosna znowu idzie :-)
  17. Wysyłam dużo pozytywnej energii, ciepłych myśli i garść siły na prztrwanie. Procenty niech poczekają na świetowanie gdy nadejdzie lepszy dzień.
  18. Mam nadzieję że ta energia jeszcze idzie, bo potrzebuję. A procenty poczekają, oj poczekają...
  19. Nigdzie się stąd nie wybieram! :)
    Jestem, czytam, podziwiam koteczki i przesyłam pozytywne fluidy z prawie już wiosennego Wrocławia :)
    Głowa do góry! :)
  20. Kasiu, zupełnie zapomniałam że nie widzę już od jakiegoś czasu Twojego bloga :-)
  21. Iwonko, chociaż się nie znamy jestem sercem z Tobą. Po czarnych dniach zawsze przychodzą te jasne, chociaż w trudnych chwilach , w to nie wierzymy. Wiem coś o tym. Pozdrawiam Cię najserdeczniej.
  22. Kaprysiu, ja teraz już wierzę że te jasne dni nadejdą, czekam na nie z niecierpliwością.
  23. Hej :)! I jak dzisiaj? Lepiej ciut? U nas słonko :).
  24. Kochana... :-) Dzisiaj - u mnie też troszkę słonka, choć patrz ile czasu minęło? A tak w ogóle to czuję się podle. Może jutro będzie lepiej?
  25. Człowiek jest silny, zawsze się podnosi. Baba tym bardziej ;) Nawet ze złamanym sercem... życie trwa.
    Pozdrawia Cię imienniczka ;)
  26. Baby, ach te baby... Serce się jakoś poskleja, przeszłości już nie. Ale zawsze jest jakaś nowa przyszłość na horyzoncie, prawda?


Choć wciąż jestem załamana, zdruzgotana i niepewna, wiem że życie jest piękne, że niekiedy przynosi coś nieoczekiwanego, niespodziewanego, niewyobrażalnego... Coś się kończy, coś zaczyna, a każdy dzień jest przecież inny, prawda? I chociaż w życiu tak naprawdę piękne są tylko chwile, trzeba łapać je całymi garściami, aby potem nie żałować że coś się przegapiło.

Dziękuję wszystkim którzy kiedykolwiek okazali mi wsparcie, szczególnie tych którzy zrobili to tak naprawdę nie wiedząc o co chodzi. Dziękuję za wiele dobrych słów i za podtrzymywanie na duchu, za "złojenie pasem" kiedy trzeba było również :-)

Pozdrawiam słonecznie


sobota, 11 stycznia 2014

Kaszalot

Normalnie nie piszę w weekendy ale dziś zrobię wyjątek.
Mąż odwoził dziś syna do akademika. Słyszę telefon - "Nie odbierasz i nie odbierasz, a my to na Portobello jesteśmy, po drodze się zatrzymaliśmy, bo wieloryb jest na plaży i tłum ludzi... i jak chcesz to przyjedź. Tylko aparat weź!"
No to wzięłam.
W samochód i jazda. Od domu do Portobello jakieś 10 minut jazdy. Zajeżdżam, faktycznie, mały tłumek, zaparkować ledwo można, ale co chwila ktoś odjeżdża to mi się udało.
I powiem szczerze, UDAŁO to mi się zrobić te zdjęcia które zaraz zobaczycie, bo okazało się że córka podmieniła wypasione akumulatory w aparacie na zwykłe badziewne paluszki z IKEI, które były w stanie pociągnąc tylko jedno zdjęcie z większym zoomem, a i to nie do końca, grrrr...

No ale, kto widział wieloryba z bliska, ręka do góry!
To i ja się chwalę. Niestety, martwy już był, przypłynął z przypływem, oczywiście musiano poczekać do odpływu żeby go przebadać, pobrać próbki itd. Z newsów wyczytałam że pochodził prawdopodobnie z grupy 14 osobników zaobserwowanych w zatoce. Nie wiadomo na razie dlaczego umarł. No ale do dzieła - uwaga - dla niektóych może być drastycznie, dlatego niektóre zrobiłam żeby wyglądały mniej drastyczne :-)

Leży sobie na boku...

To jest jego buzia. I język.

Badają go...

Mierzą...

Pewnie zastanawiają się co zrobić, bo to jednak duża bestia

Na razie przywiązano mu boję żeby było wiadomo gdzie jest jak przyjdzie przypływ.

To prawdopodobnie jeden ze stada kaszalotów, młody niedojrzały osobnik płci męskiej

A wiecie jak on się po angielsku nazywa?
SPERM WHALE... czyli wieloryb plemnikowy, hehehe

(w dalszym ciągu mam wisielczy nastrój więc obrońcy zwierząt nie obrażajcie się za moje hehehe!)

No i mogę już powiedzieć że widziałam WIELORYBA :-)

piątek, 10 stycznia 2014

Piątkowe boków zrywanie

Ponieważ byłam bardzo wściekła dziś rano, bo jakaś baba zablokowała mi bramę wyjazdową i spóźniłam się do pracy o pół godziny, postanowiłam że dzisiaj będzie CZARNY HUMOR, muahahahaha!

W ogóle, postanowiłam zapoczątkować nowy cykl, pod nazwą jak w temacie, zastępując tym samym Humor z zeszytów szkolnych, który też tu się od czasu do czasu jednak pojawi :-)

***
Idzie facet, z imprezki, więc poszedł na skróty przez cmentarz, idzie tak sobie spokojnie, zamyślony, bo i miejsce do tego odpowiednie, nagle z mgły przed nim rozległ się dziwny odgłos, kolejny, coraz szybszy... uderzenia... gość przerażony, ale z lekka się opanował i ruszył do przodu... z mgły wyłoniła się postać starego dziadka z młotem w ręku, w drugiej dłoni było dłuto, dziadek kuł tablicę nagrobną...
- Dziadku, ale żeś mnie wystraszył, prawie popuściłem, myślałem, że jakieś duchy! - mówi facet - Co Ty tu w ogóle robisz po północy?!
- Ci głupcy - wycharkotał dziadek - pomylili moje imię!


***
Zbliża się 25-lecie związku małżeńskiego Kowalskich.
– Co też podaruje mi mój drogi mąż? – myśli Kowalska.
– Niech to szlag. Gdybym ją wtedy zabił, jutro wychodziłbym z więzienia – myśli Kowalski.

Buhahahahaha!



środa, 8 stycznia 2014

Diabeł nie śpi

Wczoraj syn odkrył Amerykę - "Ten KOT nigdy nie śpi, ja nie wiem kiedy ona śpi!". Ja to zauważyłam już dawno i gdzie nie zajrzę, tam właściciele czarnych kotów mają to samo - te diabły nie chcą spać! Za to szaleć - od rana do nocy. One po prostu nigdy się nie nudzą.

Widzicie? Diabeł nie śpi, diabeł czuwa
 Inni ze snem jakoś nie mają problemów
 Diabeł nie śpi, oto dowód!
 Proszę patrzeć uważnie...
 I jeszcze bardziej uważnie...

 Diabeł nigdy nie śpi, najwyżej w skupieniu obserwuje...



Myślicie że ONA tu śpi? Ona jest jak Chuck Norris, ona nigdy nie śpi, ona CZEKA... :-)


Czy to samo myślicie o swoich czarnych kotach?

wtorek, 7 stycznia 2014

Podsumowanie roku

Wiem, wiem, trochę późno na podsumowanie roku, ale nigdy tego nie robiłam więc mi ciężko idzie.

Rok 2013 był dla mnie, ogólnie mówiąc bardzo różnorodny i w końcu pechowy, jak na numer przystało. Wiele się wydarzyło, wiele się nie powinno wydarzyć... Czasu się nie cofnie, trzeba żyć i cały czas dalej do przodu. Początek roku był fatalny z powodu choroby kóra dopadła całą rodzinę. No i tak już poszło...
Oczywiście były też i lepsze momenty, takie pierwsze, takie nowe...

No ale od początku - najpierw nowe drzwi...


potem nowy dom...

Pierwszy śnieg...

Śnieg w kwietniu...

Pierwsza od 30 lat robótka na szydełku


Pierwsza samotna wyprawa "w świat"


Pierwszy raz TAM

Wyprowadzka syna na studia


Pierwszy i ostatni raz widziany...


Pierwszy wylosowany w życiu kalendarz


Kolejna przesyłka od Anki Wrocławianki


Najgorsza, porcelanowa rocznica ślubu


Ostatni prezent od męża

Niewygrana nagroda w totolotka - jeszcze czeka :-)


A oto jak postarał się wujek Google dla mnie w prezencie noworocznym hihi... Mógł powybierać troszkę ciekawsze zdjęcia, ale niech tam!



Nowy Rok, nowe postanowienia, nowe sprawy... Witam ponownie na moim blogu :-)