Dzisiaj w Szkocji obchodzimy tzw. Burn's Night, czyli święto urodzin Roberta Burnsa, tutejszego Mickiewicza. Cytuję za Wikipedią:
Święto, którego ceremoniałem jest między innymi zwyczaj wypicia
whisky przed pomnikiem poety, obchodzone jest zarówno w
Szkocji, jak i w
Irlandii Północnej. Również poza granicami kraju Szkoci organizują takie wieczory. Szkocki akcent można także spotkać w
Polsce[1].
W dniu uroczystości Szkoci celebrują uroczystą kolację, aby uczcić urodziny i
poezję swojego wieszcza na której wysławia się
haggis, tradycyjną regionalną potrawę, kobiety i whisky. Kolacja rozpoczyna się dźwiękiem
dud szkockich i "Odą do haggisa", wierszem, który Burns napisał na cześć tej szkockiej potrawy. Dalsze części kolacji to toasty wznoszone
whisky: toast do haggisa, toast za Damy i toast za Panów, czytanie poezji i śpiewanie pieśni wielkiego "Robbie'go Burnsa" oraz zabawa taneczna "
céilidh" przy tradycyjnej muzyce (poza dudami są to
skrzypce,
akordeon,
flety,
bodhrán) wykonywanej na żywo
Przypisy
Tyle Wikipedia. A co to takiego jest naprawdę?
Dokładnie to co podaje Wikipedia. Zawsze 25 stycznia Szkoci spotykają się w lokalach gdzie są organizowane specjalne kolacje, albo w domach. Znam to z obu stron i podoba mi się taki sposób obchodzenia uroczystości. Jeżeli oficjalnie w lokalu, to należy się odświętnie ubrać, babki na wieczorowo, faceci obowiązkowo w kilt. Gdy wszyscy zasiądą już przy swoich stolikach, przy dźwiękach szkockich dud (niektórzy nazywają to kobzą, ale to co innego jednak) wchodzi... haggis. A właściwie jest wnoszony na srebrnej tacy przez głównego kucharza, albo innego zacnego gościa. Po czym zacny gość lub inna wyznaczona do tego osoba odczytuje "Odę go haggisa", wznosi toast pyszną szkocką, obowiązkowo
single malt whisky, po czym wszyscy przystepują do konsumpcji. Najpierw przystawka, czyli starter jak się tu mówi, zazwyczaj jest to zupa choć w lokalach serwowane są różne startery. Potem - oczywiście haggis, nips and tatties, czyli haggis z ziemniakami duszonymi i duszoną rzepą. Na końcu deser. W międzyczasie odczytywana jest poezja Burnsa i wznoszone niezliczone toasty. Mnie się, jak mówiłam, podoba. A haggis bardzo lubię. Co to takiego ten haggis? Ano coś na widok czego niektórym się przewraca w żołądku, ale czyż obcokrajowcom nie przewraca się w żołądku na widok polskiego bigosu? Ogólnie mówiąc, to przypomina polską kaszankę, choć jest od niej o niebo lepsze. Przynajmniej dla mnie. Używa się do jego sporządzenia owczych podrobów, cebuli, mąki owsianej i przypraw, a potem tę mieszaninę zaszywa się w owczym żołądku, czyli po polsku - we flaku. Zeby zjeść, nie smaży się go jak kaszankę, ale dusi przez godzinę na parze, dzięki temu nie jest tłusty.
Przed ugotowaniem haggis wygląda tak:
A tak wygląda na talerzu:
(Zdjęcia z internetu)
Haggis można kupić przez cały rok, są różne wersje, w tym wegetariańska (!), mnie smakuje tylko wyrób jednej firmy i przy tym pozostaję. Haggisu używa się do nadziewania drobiu, do robienia mięsnych kule, różne rzeczy można z niego przyrządzić. I choć nie lubię kaszanki, haggis uwielbiam.
A na koniec coś dla miłośników języka angielskiego. Konia z rzędem, uścisk prezesa i oczywiście wzmianka na blogu dla tego kto zrozumie i wyśle mi dowolne tłumaczenie tego co na dole. Dowolne znaczy - nie z google i nie ze słownika i nie profesjonalne oczywiście. I jeszcze proszę o odgadnięcie co to jest!
"Fair fa' your honest, sonsie face,
Great chieftain o' the Puddin-race!
Aboon them a' ye tak your place,
Painch, tripe, or thairm:
Weel are ye wordy of a grace
As lang's my arm."
“Some hae meat and canna eat,
And some wad eat that want it,
But we hae meat and we can eat,
And sae the Lord be thankit.”
"Wee, sleekit, cow'rin, tim'rous beastie,
O, what a panic's in thy breastie!
Thou need na start awa sae hasty
Wi bickering brattle!
I wad be laith to rin an' chase thee,
Wi' murdering pattle."