piątek, 24 września 2021

O wakacjach

 Od Glencoe do dzisiaj minęło ze dwa miesiące i jedna cała olimpiada. Skończyły się restrykcje (a przynajmniej większość) i myślę już o wakacjach. Tęskni mi się bowiem za słońcem. W sumie głupio, bo słońca mieliśmy w tym roku naprawdę pod dostatkiem, nawet w tej chwili świeci, a nie miało. Opaliłam się parę razy w koszulkę zupelnie niechcący, a pod koniec lata to nawet mi się już nie chciało wychodzić do ogrodu z gorąca. Więc może nie za słońcem mi tęskno tylko za nicnierobieniem w czasie lata. Decyzja juz podjęta, jadę na Karaiby celebrować przeminiętą połowę żywota. Jeszcze nic nie zamówiłam, ale wybralam i czekam tylko na dobrą cenę. I już się cała podniecam i planuję. No co, to jeszcze tylko 2 miesiące z kawałkiem!

Ostatnie "wyjechane" wakacje miałam w listopadzie 2019 roku i do dzisiaj mnie trzęsie na wspomnienie tamtej adrenaliny, ale tak pozytywnie mnie trzęsie, z szerokim uśmiechem. To była podróż pełna przygód i niezapomnianych wrażeń,  i tego chcę oczekiwać od kolejnego wyjazdu. Przyznam się Wam, że do tej pory eliminowałam wszelakie zagraniczne wojaże z moich planów z jednego prostego powodu - testy.  Owszem, na początku nie można było nigdzie wyjeżdżać, potem już można było gdzieniegdzie ale testy były za drogie, potem stały się tańsze ale wciąż nie przekonywało mnie wsadzanie patyka do nosa. Nadal mnie nie przekonuje ale oswoiłam się z myślą że albo to albo kolejne wakacje w kraju. A ja chcę do ciepła, do słońca! Nawet jak tego słońca mam pod dostatkiem wyjątkowo. 

Wspomniałam wakacje w kraju. Sytuacja zmusiła nas zrobić to co było na naszym bucket list od dawna a ciągle zwlekaliśmy, a bo to czas nie ten, a bo to trzeba rodzinę odwiedzić, a bo to za zimno, a bo szkoda lata... Więc w zeszłym roku, jak tylko znieśli lockdown, wybraliśmy się w trasę objazdową po północnej Szkocji, tak zwaną osławioną NC-500 czyli North Coast (Północne Wybrzeże), czyli coś takiego jak amerykańska Route 66 ale w rzeczywistości zupełnie inna. To była niezapomniana podróż, którą zaczęliśmy i skończyliśmy w Inverness i trwała jakieś 10 dni. Tak nam się podobało, że postanowiliśmy kiedyś powtórzyć, tylko w drugą stronę. I innym samochodem. 

A w tym roku spełniliśmy marzenie mojego męża o spędzeniu tzw. summer solstice, czyli przesilenia letniego, na północy Szkocji. Ale żeby nie było, bardziej na północy, niż poprzednio myśleliśmy, a dalej na północy niż północ Szkocji to już tylko wyspy :-) Pojechaliśmy więc na Orkney czyli Orkady. I powiem tak - było zimno. Przeliczyłam się trochę z temperaturą, tamtejsze 16 stopni i nasze 16 stopni to wielka różnica. No ale po założeniu na siebie wszystkiego co zabrałam jakoś dało się żyć! Pomimo przenikliwego zimna wspomaganego nieustannym wiatrem czułam taki zachwyt, taką euforię, taką błogość, że tego się nie da opisać. Już nawet zaczęliśmy szukać domu do kupienia! A jak jeszcze sobie kupiłam czapkę wełnianą w owieczki to już pełnia szczęścia i nic więcej mi nie było trzeba. I nawet głaskałam krowę! Będę musiałam Wam to jakoś opisać bo po prostu nie moge się tym nie pochwalić.

Poza tymi dwoma wakacyjnymi wyjazdami zrobiliśmy wiele małych, wykupiliśmy sobie w marcu karty Historic Scotland, na podstawie których można zwiedzać wiele historycznych miejsc w Szkocji za darmo, choć w sumie nie za darmo bo za karty sie płaci i to nie tak mało, ale jak się przeliczy na ilość tych wszystkich klasztorów, katedr, zamków i innych ruin to to się naprawdę opłaca. Szkoda, że większość wciąż jest zamknięta, już nie z powodu covida tylko z powodu inspekcji budowlanych, które ktoś wymyślił przeprowadzić akurat w tym roku. Ale co widzieliśmy to widzieliśmy.  Jak będziemy kontynuować członkostwo za rok to będziemy mieli "za darmo" również zabytki w Anglii i wtedy to dopiero będzie się działo! Nie martwcie się, ja te wszystkie wyjazdy mam dobrze udokumentowane  więc pomału postaram się Wam wszystko opowiedzieć i pokazać. 

A na razie  - adieu! Do usłyszenia, poczytania, zobaczenia. Wielki Reset zawieszam na kołku :-)