środa, 30 listopada 2016

A ja znowu o tym samym

Remont przebiega zgodnie z planem, najbardziej żmudne prace zakończone. Pracowaliśmy ciężko cały weekend w dwie, trzy, a czasami i cztery osoby. Zrujnowany pokój odnowiony, największe wyzwanie - klatka schodowa i korytarz całe wymalowane i wypięknione, nawet nikt się do farby olejnej nie przykleił co to nią wszystko wypaćkałam, co się tylko dało. Czyli framugi drzwiowe, listwy przypodłogowe i poręcze schodowe. Zostało jeszcze do wymalowania wejście na strych bo o tym zapomniałam, ale i tak muszę jeszcze listwy przypodłogowe upiększyć to za jednym razem machnę wszystko. Trochę sobie kuku zrobiłam sama, bo farby olejnej nie cierpię, więc postanowiłam kupić tę nieśmierdzącą, wodnorozpuszczalną, szybko schnącą, nie tak co prawda trwałą ale znacznie przyjemniejszą w obróbce. I taką kupiłam brązową, bo drzwi i framugi na górze domu mam brązowe, takie same jak okna, które malowałam latem to od razu sprawdziłam jak się ta farba na drzwiach trzyma i trzyma się świetnie i szybko schnie. I nie śmierdzi. No ale jeszcze potrzebowałam puszkę farby białej, bo na dole domu wewnętrzne framugi mam białe, listwy przypodłogowe i poręcze na schodach też białe. No i na półce z białymi farbami, obok tych nieśmierdzących i szybkoschnących zobaczyłam też jednowartwową, to pomyślałam, o jaka nowość, jednowartwową farbę szybkoschnącą zrobili, super, kupuję. I kiedy już zaczęłam malować i maźglać sobie łapy tą farbą, zauważyłam że coś nie tak, że konsystencja jakaś inna, patrzę, a to normalna, olejna, śmierdząca i tłusta farba. Paznokcie do dzisiaj mam niedomyte... No cóż, zakupiłam to zużyję. Więc zużywam.
Kaloryfery też zostały odnowione, bo gdzieniegdzie rdza się zaczęła dobierać. Ja nie wiem jak to możliwe, bo cały system grzewczy został wymieniony na nowy zaledwie pięć lat temu, wszystkie kaloryfery w całym domu takie same, z tej samej firmy, a dwa z nich zaczęły rdzewieć. Zgroza, jak oni teraz produkują.
Chłop nieśmiało wspomniał dziś rano czy może do kina byśmy poszli, ale powiedziałam od razu nie, bo tyle roboty jeszcze. Jednak zaczęło mnie korcić i przy śniadaniu zrobiłam listę wszystkich rzeczy potrzebnych do zrobienia zanim przyjdzie weekend i ostateczne przygotowywanie domu na sprzedaż, czyli czyszczenie, wyrzucanie, pakowanie niepotrzebnych rzeczy i w ogóle aranżacja chałupy żeby na zdjęciach ładnie wyglądała. No i lista tych rzeczy okazała się co prawda dość spora, ale są to tylko poprawki i wykończenia, które zajmują niewiele czasu, jak na przykład zalepienie dwóch dziur po gwoździach w salonie czy wymalowanie tego nieszczęsnego wejścia na strych, albo przyklejenie luster z Ikei na korytarzu, czy założenie rolety. Pomyślawszy więc że coś nam się od życia należy, spytałam Chłopa uczciwie, czy uważa że jesteśmy w stanie zrobić te rzeczy w dwa wieczory, bo ja uważam że tak, pod warunkiem że podzielimy robotę i jedno nie będzi się gapić jak drugie pracuje. Chłop uczciwie przyznał że się da, szczególnie że seans kinowy jest dość późno więc będziemy mieć chwilę czasu na robotę także dziś wieczorem, no i jak dałam radę wykonać połowę prac schodowych wczoraj przed badmintonem, to tak samo dam radę zrobić coś przed wyjściem do kina. Bo ja bardzo chcę zobaczyć te "Fantastyczne zwierzęta...".
Tak że, Mili Moi, nie ma ociągania się, praca wrze pełną parą, a Chłop zobaczył że ze mną nie przelewki i jak się za coś wezmę to wykonam. Bo on nie wierzył że nam się uda przed Świętami to wszystko zrobić. A ja chcę dom na sprzedaż wystawić w przyszłym tygodniu. Tak mi intuicja podpowiada. Mimo wszystko, najgorsze jeszcze przed nami. Pakowanie i wynoszenie rzeczy, bez których będzie się trzeba obejść przez jakiś czas. Dobrze że jest jeszcze Chłopa dom...

wtorek, 29 listopada 2016

Cyber przestępstwo

Południowo-zachodnia Polska, miasto około 40 tysięcy mieszkańców, jedna ze szkół podstawowych, klasa trzecia czy tam czwarta, dzieciaczki lat około dziesięć, dopiero co do komunii poszły w ubiegłym roku.
Lekcja informatyki. Pani rozmawiać będzie z uczniami na temat cyber przestępczości.

****
Wieczorem mama jednej z dziewczynek zauważa że ta jakaś osowiała jest, jeść nie za bardzo chce, zamiast na komputerze, jak co wieczór, siedzi na telewizorze*. Zaniepokojona mam mierzy dziecku temperaturę, zagląda do gardła, próbuje wypytać jak się dziecko czuje i czy coś się nie stało. Nie, nic się nie stało. Po jakimś czasie dziewczynka nie wytrzymuje i zaczyna opowiadać.

****
Na lekcji informatyki pani zadaje pytanie, czy dzieci wiedzą, co to jest Facebook. Oczywiście wiedzą. Czy ktoś ma założone konto na Facebooku? Oczywiście, mają założone konto. Kto ma założone konto? Dzieci dumnie podnoszą rączki w górę...
Pani wpada w furię. Zaczyna się przesłuchanie.
- Jak to macie założone konto na Facebooku? A dlaczego? Czy wiecie że konto na Facebooku można założyć od trzynastu lat? A ile Wy macie lat? Dziesięć? No to popełniliście przestępstwo! Co? Wy sami nie założyliście konta? To kto Wam założył? Rodzice?? No to rodzice popełnili przestępstwo! I zobaczcie co zrobiliście, naraziliście swoich rodziców na popełnienie przestępstwa, teraz oni przez Was pójdą do więzienia! I wiecie co się z Wami stanie jak oni pójdą do więzienia? Wy pójdziecie do domu dziecka! Czy Wy chcecie żebym was zgłosiła na policję? Ja wszystko o Was wiem z tego Facebooka, mam dostęp do Waszych kont, ja Was codziennie sprawdzam, nie myślcie sobie że Wam to ujdzie płazem, to jest cyber przestępstwo!!

****
To wszystko co dziewczynka zapamiętała z lekcji informatyki. Dziewczynka nie chce żeby jej rodzice trafili do więzienia, a ona z bratem do domu dziecka. Dziewczynka jest cała przerażona że teraz pani zadzwoni na policję, że policja sprawdzi jej konto na Facebooku i że od razu wszystkiego się dowiedzą i że zaraz na pewno przyjdą, bo pani tak powiedziała... I dlatego ona się tak martwi i płacze.
Teraz to mama wpadła w furię. Natychmiast wykonała kilka telefonów do zaprzyjaźnionych mam, które też zauważyły że ich dzieci jakieś nieswoje, ale ponieważ tamte dzieci są bardziej skryte i nieśmiałe, nie były w stanie powiedzieć dlaczego. Odpowiednio jednak wypytane przez rodziców, potwierdziły słowa pierwszej mamy. Tego samego wieczoru rodzice postanowili działać i wysłali odpowiednie pismo do wychowawczyni klasy. Dodatkowo kilka mam zgłosiło się nazajutrz do szkoły w celu wyjaśnienia sprawy i wyciągnięcia konsekwencji.

****
Następnego dnia dziewczynka przyszła ze szkoły z nowiną.
- Mamuś, a ja widziałam jak nasza pani krzyczała na korytarzu na panią od informatyki, długo krzyczała, a pani od informatyki się rozpłakała i poszła do pokoju nauczycielskiego...

Jak tam naprawdę było, co się wydarzyło na tym korytarzu, nie wiadomo do końca, mama bowiem nie za bardzo ufa szczegółom dziecięcej wyobraźni. Sytuacja miała jednak miejsce naprawdę, kilka tygodni temu. Rodzice nie chcą słuchać tłumaczeń że pani od informatyki jest młoda i niedoświadczona. Rodzice otrzymali nieoficjalne przeprosiny, ale czy rozwiązuje to sytuację? Trauma dzieci już została przeżyta i nawet jak na kolejnej lekcji nauczą się czym naprawdę jest cyber przestępczość i jak się przed mnią uchronić. zaufanie do naczyciela zostało zdemolowane.

Ciężka sytuacja. Ja bym takiej pani nauczycielce kazała poszukać sobie nowej pracy.





*No wiem że tak się nie mówi, ale to w celu podsycenia atmosfery jest :-)

piątek, 25 listopada 2016

Humor na piątek

Zimno u nas, mróz, czasami aż minus dwa na termometrze, spryskiwacze mi w samochodzie pozamarzały. Zapomniałam że latem wody nalałam. Przyniósł Chłop jakiegoś chemikalia, wlaliśmy i po drodze do pracy jeden spryskiwacz mi się odmroził. Na szczęście ten od strony kierowcy, bo wczoraj to masakra jakaś była na drodze. Wyobraź sobie że jedziesz drogą szybkiego ruchu, przed Tobą ciężarówka, spod której chlapie ta syfiasta mazia powstała z pomieszania topniejącego lodu i soli, wszystko to na Twoją przednią szybę, włączasz wycieraczki bo nic nie widzisz, a te zamiast ścierać to rozmazują tę mazię po całej szybie. Włączasz spryskiwacz, a tu... nic. Wyciearczki rozmazują mazię coraz bardziej. Zastanawiasz się czy się nie zatrzymać i nie zeskrobać, ale uznajesz że lepiej jechać szybciej to szybciej dotrzesz do celu i nastąpi koniec tego horroru. Ale nie, żeby Ci jeszcze mocniej dowalić, na ostatniej prostej dostajesz po oczach silnym promieniem nisko wzniosłego słońca, który powoduje na szybie efekt lustra i nie widzisz już zupełnie nic. Jakimś cudem udaje Ci się skręcić na parking, po czym oddychasz z ulgą, a po wejściu do biura piszesz do Chłopa emaila z prośbą o zrobienie czegoś z tym bo jak nie to jutro będzie jeszcze większa masakra.
I tak to właśnie było.
Więc dzisiaj w związku z tym, kilka dowcipów o pogodzie. Zapraszam :-)


*****
- Fatalna dziś pogoda - zagaja żona. - Pamiętasz, taka sama wichura była, jak mi się oświadczyłeś!
- Tak, to prawda. Świetnie pamiętam - odpowiada mąż. - To był straszny dzień. Oj straszny...


*****
Zdaje mi się, moja droga - zwraca się dziadek do babci - że będzie padać. Jak myślisz, wziąć parasol?
- Weź parasol!
- Tak? A jeśli nie będzie deszczu, to po co mi parasol? Lepiej wezmę laskę.
- Weź laskę!
- Jednak chyba zbliża się burza. Lepiej będzie zostawić laskę i wziąć parasol.
- Dobrze, zostaw laskę, weź parasol.
- Masz rację. Ale chyba się przejaśnia. Lepiej zostawić parasol i wziąć laskę.
- Mój Boże! Weź laskę, zostaw parasol.
- Widzisz, jaka ty jesteś! To mówisz mi, żeby wziąć laskę, to znowu, żeby parasol. A w ogóle kto ci powiedział, że ja wychodzę?


*****
Turysta pyta Bacę:
- Baco, jak przepowiadacie pogodę?
- Ano po świstaku.
- Jak to po świstaku?
- Jeśli świstak podrapie się jeden raz, to znaczy że będzie ładna pogoda, jak dwa, to znaczy że będzie śnieg, a jak trzy, to znaczy że będzie burza.
- A jak podrapie się więcej razy?
- To znaczy że ma pchły.


*****
Lipiec. Na londyńskiej ulicy, w czasie ulewnego deszczu, do Anglika podchodzi zagraniczny turysta i pyta:
- Proszę mi powiedzieć, kiedy u was, w Londynie, jest lato?
- Różnie. Na przykład w zeszłym roku było w piątek.


*****
Bogdan baraszkował w najlepsze z kochanką, gdy usłyszał, że samochód jej męża wjeżdża na podjazd. Niewiele myśląc złapał swoje ubranie i wyskoczył przez okno, mimo, że na zewnątrz padał deszcz. Traf chciał, że ulicą przebiegał właśnie maraton. Bogdan postanowił dla niepoznaki dołączyć do zawodników.
- Zawsze biegasz nagi? - zapytał go po przebiegnięciu kilku kilometrów jeden z biegaczy.
- Tak. - odparł Bogdan. - Czuje się wtedy naprawdę wolny, a powiew wiatru przyjemnie chłodzi moją skórę.
- To dlaczego biegniesz z ubraniem pod pachą? - dopytuje się sportowiec.
- Po zakończonym biegu mogę od razu ubrać czyste ciuchy. - wyjaśnił Bogdan.
- A zawsze biegasz z nałożoną prezerwatywą? - zapytał zawodnik.
- Nie, tylko kiedy pada.


*****
Mówi Hrabia do sługi:
- Janie, idź podlej kwiaty na dworze.
- Ależ Jaśnie Panie! Przecież pada deszcz.
- To weź parasol.


*****
Morze Północne, lodowaty wicher duje jak cholera. Na pokładzie statku stoi dwóch marynarzy.
- W taką pogodę z gołą głową? Gdzie masz swoje nauszniki?
- Od czasu nieszczęśliwego wypadku już ich nie noszę.
- Jakiego nieszczęśliwego wypadku?
- Kumpel zapraszał na wódkę, a ja nie słyszałem ...


*****
Facet wybrał się na ryby. Wstał bardzo, bardzo wcześnie. Spakował sobie kanapki, wędki i przynęty. Cały ten szajs zapakował do samochodu i wyjeżdża z garażu. Nagle zerwał się ostry i zimny wiatr, zaczął padać deszcz ze śniegiem, ogólnie pogoda pod psem. Facet zawrócił z powrotem do garażu i przesłuchał prognozę pogody - ”... w regionie pogoda fatalna, zimno, wietrznie, opady deszczu ze śniegiem”. W tej sytuacji facet spasował. Wypakował się, rozebrał się i wskoczył do łóżka. Przytulił się do żony i szepcze jej do ucha:
- Straszna pogoda ...
Rozespana kobitka przysuwa się do niego i mruczy:
- A mój mąż idiota jak zwykle na rybach.

*****
Francuz dzwoni do swojego przyjaciela w Moskwie:
- Cześć Iwan, słyszałem, że u was strasznie zimno, minus 50 stopni!
- Nie... Tak zimno nie jest... najwyżej minus 20...
- Niemożliwe Iwan, w CNN pokazywali, że jest u was 50 stopni poniżej zera!
- Pierre, mówię ci, jest najwyżej minus 20, a nie minus 50!
- Przecież sam widziałem w CNN Iwan, reporter stał na Placu Czerwonym i pokazywał termometr, sam widziałem, minus 50 stopni!
- Aaaaaa, no chyba, że na zewnątrz...



Wesołego weekendu!







Skopiowano ze strony: http://potworek.com/dowcipy- potwornie dobre dowcipy!

Lipiec. Na londyńskiej ulicy, w czasie ulewnego deszczu, do Anglika podchodzi zagraniczny turysta i pyta:
- Proszę mi powiedzieć, kiedy u was, w Londynie, jest lato?
- Różnie. Na przykład w zeszłym roku było w piątek.

czwartek, 24 listopada 2016

Taka koniunktura

Ostatnio o niczym innym nie myślę jak o domu. Przeznaczyłam na ten mały remoncik dwa tygodnie, nie wiem jakim cudem ale do 5 grudnia wszystko ma być zrobione i dom przygotowany na prezentację i zdjęcia. A my dopiero jeden pokój zrobiliśmy, a i to nie do końca...
Najważniejsza teraz jest klatka schodowa, czy jak to się tak po polsku nazywa. W weekend musimy się z nią uporać. Potem to już tylko małe wykończenia, czyszczenie, sortowanie, pakowanie, aranżacja wnętrz. Musi się udać. Powiem szczerze, że z coraz większą nadzieją patrzę na to wszystko, oczyma wyobraźni już organizuję wystrój wnętrz do zdjęć, bo przecież to musi jakoś ładnie wyglądać dla potencjalnego kupującego, żeby chciał chociaż przyjść i obejrzeć jak zobaczy ogłoszenie. Wszystko zaczyna mieć w mojej głowie ręce i nogi, żyję teraz niemal zupełnie tym remontem, a cała reszta to tylko dodatek. Zazdroszczę osobom, które nie muszą chodzić do pracy, tyle bym zrobiła jakbym nie musiała... No ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
A w dodatku do wszystkiego, na mojej ulicy pojawił się dom na sprzedaż. W końcu, bo agenci głowy sobie łamali, jak ten dom wycenić, bo normalnie to cena taka-by-była-a-taka, ale ponieważ nie było w okolicy podobnych domów do kupienia od 2008 roku, to nie ma za bardzo do czego porównywać. A teraz, tadam, jest! Tylko musze się pospieszyć, mam nadzieję że tamtego domu nikt za szybko nie kupi, bo lepiej jak jest jakaś konkurencja. Cenę można lepszą uzyskać. Chciałam napisać "wyszaprać" ale ja nie zamierzam nic wyszarpywać, wiem za ile moge sobie pozwolić, dom ma się sprzedać i już.
A wiecie że w Szkocji samo sprzedanie domu kosztuje jakieś 3-5 tysięcy funtów? I ta cena pnie się w górę, w zależności od ceny sprzedaży? A żeby kupić dom, trzeba wywalić kolejne tysiąc pięćset plus podatek. W sumie jakieś kolejne 3-5 tysięcy. Od tych zobowiązań nie ma ucieczki.
Cóż, każdy chce zarobić... A ty jak chcesz mieć, to płać. Taka koniunktura, taki kraj.

poniedziałek, 21 listopada 2016

No i przyszła

Weekend minął pracowicie, całe dwa dni malowaliśmy, naprawialiśmy, ściągaliśmy starą tapetę z kilku ścian i łataliśmy dziury. Dużo jeszcze do zrobienia, ale już bliżej końca niż dalej. Takie zaklejanie dziur w ścianach bardzo mi się podoba, trochę jak pomieszanie zabawy z artyzmem. Wymieniliśmy także zepsutą kuchenkę. Nie wiem jak się na niej gotuje bo jeszcze nie próbowałam, ale Chłopu się bardzo spodobała, bo ma dotykowe przyciski zamiast pokręteł i tajmer na poszczególne płyty, i parę innych funkcji, no to sobie tak stał i dotykał i w końcu rzekł że dla tej kuchenki odkupi ode mnie dom, a nawet się zamieni. No to ja że owszem, zamienię się, ale on sobie będzie tu mieszkał SAM :-) Trzeba mu będzie chyba taką kuchenkę do nowego domu sprawić. Tylko lepszą, bo ta to trochę taka... najtańsza.
A poza tym zima przyszła. W całej Anglii podobno śniegiem posypało, chociaż raz mają gorzej niż my. Bo u nas to tylko na szczęście mróz. Dzisiaj to już przegięło, całe minus dwa. Szyby w samochodzie nawet nie było jak skrobać, bo mgła, która wczoraj się pięknie pojawiła, zalepiła całą powierzchnię jedną grubą taflą. Na pocieszenie jednak zima zmalowała także i takie obrazki:

Okno

 Płot

 Lewe lusterko

Prawe lusterko 

A jak tam u Was dzisiaj? Bo patrzę na pogodę w ajfonie i nie wierzę...

sobota, 19 listopada 2016

Nadchodzą święta

Co roku o tej porze zaczynaja się pojawiać w telewizji reklamy świąteczne. W Wielkiej Brytanii największą popularnością cieszą się reklamy domu handlowego John Lewis. Są niezwykłe, wzruszające i ludzie czekają na pierwsze ich pojawienie się w telewizji, co jest powszechnie ogłaszane, a potem komentowane, na przykład w lokalnych rozgłośniach radiowych. Tegoroczna reklama wygląda tak:


Uważam że jest to naprawdę udana reklama, choć ma swoich przeciwników. Ale tego można było się spodziewać. Zaskoczyła nas jednak reklama lotniska Heathrow. Po pierwsze, nie przypominam sobie żebym widziała kiedykolwiek reklamę lotniska (linii lotyniczych - tak, ale lotniska nie), po drugie - zdaniem niektórych przebija Johna Lewisa. Zobaczcie sami:


Reklamy innych sklepów są już bardziej "normalne", choć oczywiście wciąż fajne. Sainsburys w tym roku jakoś szczególnie mnie nie zachwyca, reklama za długa i zbyt mało czytelna. Ale ich reklama z 2014 roku szczególnie zapadła mi w pamięć i muszę ją Wam tu pokazać, bo według mnie była to reklama roku, oparta na prawdziwej historii. Oto ona:


Która Wam się podoba najbardziej?




piątek, 18 listopada 2016

Humor na weekend

Dzisiaj zamiast tradycyjnych dowcipów kilka perełek z mojego facebooka.
Posortowałam je dla Was tematycznie.
Zapraszam :-)

Ociężale...




Pośmiertnie...



Motoryzacyjnie...



Damsko-męskie...




O głodnych pieskach...



I o Grażynie




Udanego weekendu!


czwartek, 17 listopada 2016

A dzisiaj

Ten wczorajszy obrazek pod postem umieściłam nie bez przyczyny.
Dzisiaj Synuś maluje pokój.
Niech mnie fszyscy śfieńci mają w swojej opiece.
Ament.

środa, 16 listopada 2016

Oficjalnie się zaczęło

Jojczenie jojczeniem, ale samo się nic nie zrobi, tak więc po pracy pojechałam do taniego sklepu po farby. W pierwszym odruchu chciałam kupić Dulux, jak zwykle, ale przecież nie remontuję domu dla siebie tylko na sprzedaż, a to co innego. Zresztą, co to za remont, przemalowanie paru ścian, zaklejenie paru dziur i wymienienie paru rzeczy. Dom ma być przystojny na obrazkach, bo w internetach będzie i na ulotkach, to ma zrobić dobre pierwsze wrażenie. A i tak wiadomo że każdy potem robi wszystko po swojemu.
Zakupiłam roletę na wymianę, 2,5 litra farby białej na sufit i 10 litrów magnolii na ściany. Chciałam taki fajny neutralny kremowo-beżowy kolor, ale kosztował dwa razy tyle to zdecydowałam że będzie ponadczasowa nudna magnolia. W domu zarządziłam stan alarmowy, tak więc syn z dziewczyną sprzątali kuchnię, a Chłop przywiózł wszystkie potrzebne do remontu gadżety ze swojego domu. I skrzynkę z narzędziami, bo moje trochę zdekompletowane są. I sobie poszedł bo niestety ale miał zajęcia wieczorem. Za to ja rozpoczęłam oficjalnie proces sprzedaży domu.
Czyli najpierw umyłam okno w pokoju córki, wyczyściłam wszystkie dwa meble (reszta powędrowała na wysypisko już w weekend) i kąty myjką parową. Jakie to wspaniałe urządzenie! Pokój od razu wrobił się jaśniejszy i radośniejszy. Potem powyciągałam wszystkie gwoździe ze ścian i skonstruowałam sobie mazię do zalepiania dziur. Pierwszy raz w życiu zalepiałam dziury w ścianach, super zabawa. Zostało mi trochę mazi więc pozalepiałam jeszcze trochę dziur w korytarzu, a resztę sobie wysmarowałam na ścianach. Mazia ma zastygać sobie do dzisiaj.
Zostało mi trochę czasu do powrotu Chłopa, więc wymalowałam sufit na biało. Nie wiem czy farba tam była jakaś stuletnia, czy żółtawa, bo różnica od razu kolosalna. Pokój mały więc zeszło mi dość szybko. To był mój drugi w życiu pomalowany sufit. Przedtem przemalowywałam tylko sufit w łazience z fioletowego na biały. A potem przyszedł Chłop i powiedział że super pracę wykonałam, ale jest już dwudziesta trzecia czterdzieści, więc może czas na prysznic? Okazało się że dopiero dwudziesta trzecia dziesięć była, więc wykorzystaliśmy nadprogramowy czas na masaż moich obolałych stópek i różne takie....
No a dzisiaj przychodzi pierwszy agent od nieruchomości powiedzieć mi ile moja chałupa jest warta (dwóch kolejnych zamówiłam na jutro), a potem będę malować ściany w pokoiku magnolią. Sama bo Chłop ma znowu zajęty wieczór. Okazuje się że malowanie zupełne fajne jest, a ten remoncik przestał mnie przerażać, jak tylko się za niego zabrałam. Tym bardziej że Chłop sprowadza swojego rodziciela do pomocy na weekend. Albo dłużej jak będzie trzeba. A ja w tym czasie będę sobie na przykład myła okna. I przygotowywała chałupę do zdjęć. Super jest!



wtorek, 15 listopada 2016

Zabijcie mnie!

Coraz częściej mam zamiar to wszystko rzucić w cholerę i żyć jak do tej pory. Spokojnie, mieszkać sobie w swoim przebrzydłym znienawidzonym domu, w którym wszystko się powoli rozpada. Z którym mam same złe wspomnienia i który najchętniej bym podpaliła i patrzyła jak płonie. Ale za to spokojnie, na luzie, bez nerwów. Spokojnie. Po co mi ten cholerny nowy dom, po co to całe użeranie się z remontowaniem, naprawianiem, z tymi wszystkimi agentami nieruchomości, którzy tylko czekają na żer jak sępy na padlinę. Z załatwianiem, a to depozyt, a to kredyt, a to daty się nie zgadzają, a to za mało, a to za dużo. Z pakowaniem, wyrzucaniem, kupowaniem nowego, zastanawianiem się co zrobić ze starym. Ślęczenie nad finansami. A może to, a może to, a może tamto czy sramto. I jeszcze durne pytania musze znosić, a to dom kupujecie, a dlaczego, spieszycie się bo w ciąży jesteś? Tak kurna, w srąży. Ja i w ciąży! Ja już jestem stetryczała a oni że w ciąży. Głodnemu chleb na myśli chyba.
Jak ja mam wszystkiego dość, a nawet się jeszcze nie zaczęło!

poniedziałek, 14 listopada 2016

Zwierzątko Migusi

Mówi się "kot z domu, myszy harcują"
No niestety, w moim domu myszy harcują pod nosem kota. Migusia se upolowała, przyniosła i zostawiła. A co, kto powiedział że nasi pupile nie moga mieć własnych zwierzątek?


Tak więc, Migusia przyniosła synowi myszkę do pokoju, a ten zamiast ją złapać i wynieść to zastawił drzwi pudełkiem i filmował. A myszka wzięła i uciekła pod drzwiami do kochni i tyle ją widzieli. Pewnie wzięła się schowała pod meblami i umarła na zawał serca. Kurde.

piątek, 11 listopada 2016

Humor na weekend

W związku z ostatnimi wydarzeniami na świecie, dzisiaj będzie politycznie. Zapraszam.


*****
Clinton i Trump wchodzą do piekarni. W momencie wejścia Hillary kradnie 3 ciastka i chowa je do kieszeni. Uśmiecha się do Trumpa i mówi:
- Widzisz jaka jestem sprytna? Właściciel nic nie zauważył i nawet nie muszę kłamać! Bez wątpienia wygram te wybory!
Trump odpowiada:
- To nieuczciwe i typowe dla takich ludzi jak ty. Złodziejstwo i obłuda! Pokażę Ci jak to się robi:
Trump zwraca się do właściciela:
- Pozwól, ze pokażę Ci sztuczkę.
- Tak? Jaką?
- Czy możesz podać mi ciastko? - mówi Trump.
Właściciel podaje ciastko. Trump odwraca się do niego plecami i je zjada. Trump prosi o drugie ciastko. Właściciel podaje drugie. Trump znowu odwraca się plecami i zjada ciastko. Trump prosi o trzecie ciastko i znowu je zjada po kryjomu. Właściciel w końcu nie wytrzymuje i pyta:
- Ok, to co w takim razie zrobiłeś, co to za sztuczka i gdzie są ciasteczka?
Trump odpowiada z uśmiechem:
- Sprawdź kieszenie Hilary Clinton.


*****
Prezydent przechadza się po Warszawie wraz ze swoją żoną. Oglądając wystawy sklepowe mówi do żony:
- Popatrz! Spodnie 50zł, koszulka 40zł, futro 150zł. Nie wiem o co ludziom chodzi, że jest tak źle, przecież jest dość tanio. A wszyscy mówią, że nikogo na nic nie stać.
Żona popatrzyła na męża z ogromną czułością, jak tylko kobieta potrafi i mówi:
- Kochanie. To jest pralnia.


*****
Kiedy miały miejsce pierwsze wolne wybory?
Gdy Bóg zrobił Ewę z żebra Adama i powiedział mu: Wybierz żonę.


*****
- To skandal! - myśli polityk - żebym zarabiał dziesięć tysięcy na rękę. Dobrze chociaż, że mam dwie ręce.


*****
W amerykańskiej szkole Pani pyta dzieci na czym polega demokracja.
Mały John odpowiada:
- Demokracja to możliwość wyboru kraju, który chcemy okupować.


*****
W dowód przyjaźni Bush z Putinem zamienili się sekretarkami. Po jakim czasie sekretarka Busha telefonuje do niego z Rosji.
- Szefie, ja tutaj nie wytrzymam. Kazano mi związać włosy, założyć stanik i przedłużyć spódnicę.
Wkrótce do Putina telefonuje ze Stanów jego sekretarka.
- Szefie, ja tutaj nie wytrzymam! Kazano mi rozpuścić włosy, zdjąć stanik i tak skrócić spódnicę, że lada moment będzie mi widać kaburę i jaja.


*****
Breżniew przyjeżdża do polski w gości do Gierka. Jadąc limuzyną Wisłostradą Breżniew pyta Gierka:
- Tą trasę ile budowaliście?
- 8 lat - odpowiada Gierek.
- E, u nas byśmy to wybudowali przez 4 lata.
Jadą dalej Trasą Łazienkowską, Breżniew znowu pyta:
- A to ile budowaliście?
Gierek lekko wkurzony, naciąga swoją odpowiedź i rzecze:
- 2 lata
- E, u nas byśmy to pobudowali przez rok - odpowiada Breżniew.
Przejeżdżając obok Pałacu Kultury Breżniew pyta znowu:
- A to ile budowaliście?
Gierek wkurzony niemiłosiernie wygląda przez okno auta i pyta:
- Co budowaliśmy?
- No ten dom - odpowiada Breżniew pokazując na Pałac Kultury.
A Gierek mu na to:
- Kurdę jak tu wczoraj przejeżdżałem to go jeszcze nie było!


I na koniec nie za bardzo politycznie, ale nie mogłam się powstrzymać :-)


*****
Siedzi sobie w więzieniu dwóch skazanych, jeden pyta drugiego:
- Za co siedzisz?
- 15 morderstw, 26 porwań, handel narkotykami i ludźmi. A ty za co siedzisz?
- Sprzedałem chipsy gimnazjaliście...
Drugi więzień patrzy na niego dziwnym, przerażonym wzrokiem i nie jest w stanie wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Po kilku minutach mówi:
- Ty chory zwyrodnialcu...


*****
Spotyka się dwóch Ukraińców i jeden mówi do drugiego:
- Stary, tam w Polsce to jest prawdziwe życie, nie to co u nas. Wstajesz rano i podają ci pyszne śniadanko do łóżka, potem sex do południa. Po południu wykwintny obiad, szampanskoje, desery i sex do kolacji. Kolacja - palce lizać, a po kolacji do późnej nocy sex ile tylko pragniesz.
- No, no brzmi nieźle. A skąd ty to wszystko wiesz, byłeś w Polsce?
- Ja nie, ale moja siostra była.



czwartek, 10 listopada 2016

Trochę o dniu wczorajszym bo mnie tąpło

Nie będzie o wyborach w Ameryce. O tym było wczoraj. Tak się jakoś bowiem zdarzyło że te daty się pokryły i nic z tym nie zrobię, zapomnieć trzeba i czekać dalej.
Otóż, znaleźliśmy domek, może nie wymarzony bo brakowało mu małe co nieco, ale spośród wszystkich opcji  najbliższy ideału. I wczoraj był właśnie dzień ostateczny na otwieranie ofert. Bo tak się to tutaj odbywa. Ludzie składają oferty do agencji i o godzinie zero są one otwierane i sprzedający decyduje którą ofertę przyjmie. Można też inaczej kupić dom, ale ten był sprzedawany właśnie tak. No i naszej oferty nie przyjęto. Szkoda, bo już się w nim widziałam. Szkoda, bo był w zasięgu i w najłatwiejszej dla nas opcji. Szkoda bo był to naprawdę ładny i świetnie położony dom. I odpicowany na tip top, nic w nim nie trzeba było robić. No ale cóż, komuś zależało bardziej.
Przybiło mnie to wczoraj lekko. Ale ja nie z takich co się poddają. Po powrocie do domu więc nalałam sobie kieliszek naleweczki i zasiadłam nad kartką papieru z analizą SWAT.
Od razu świat wydał się lepszy, a tamten dom trochę mniej idealny i w ogóle, przecież jest tyle innych możliwości. Poszukiwanie domu pozostaje priorytetem, moim celem było znalezienie najlepszego wyjścia w tak zwanym międzyczasie. Bo wiadomo, czas to pieniądz. Międzyczas także.
Wybrałam trzy scenariusze do analizy. Pierwszy - nie robić nic, żyć jak do tej pory. Drugi - ja się przeprowadzam. Trzeci - on się przeprowadza. Każdy scenariusz został poddany dokładnej analizie zysków i strat, możliwości i zagrożeń. Oprócz aspektów logistycznych i egzystencjalnych, bardzo ważnym elementem okazał się aspekt finansowy.
Chłop był zachwycony gdy wrócił z pracy. Po kolacji przystąpiliśmy do wspólnej analizy mojej analizy. I tu się okazało jak różni się mózg kobiecy od chłopskiego. Za cholerę nie mógł pojąć moich obliczeń zysków i strat z utrzymania domu. A ja za cholerę nie mogłam zrozumieć jego toku rozumowania. Tłumaczyłam, i tłumaczyłam, na różne sposoby, on też tłumaczył i nic. W końcu postanowił pokazać mi to łopatologicznie.
Przyniosłam szklane kulki i dwa talerzyki. Każda kulka reprezentowała dwadzieścia funtów, które to rozdzieliliśmy na poszczególne talerzyki, jeden mój, drugi jego. Przekładał i przekładał, zgodnie ze swoim chłopskim rozumem,  i jakkolwiek by nie przełożył, suma wychodziła mu taka sama jak moja na papierze. Dla pewności poprzekładałam i ja. Rezultat - taki sam. Widziałam jak mu się twarz zmienia od zdziwienia w niedowierzanie, jak mu mózg paruje od wysiłku, starał się za wszelką cenę zrozumieć dlaczego w jego głowie mu nie wychodzi. I nagle tadam! Olśniło mnie.
Ja wsadzałam wszystko do jednego worka, wyciągałam wydatki ze wspólnego worka i to co zostało, w tym wspólnym worku pozostało jako wspólne oszczędności.
On wyciągał wydatki tylko ze swojego worka. Oszczędności zostają w moim. Cudowny ten mój Chłop, co nie?



poniedziałek, 7 listopada 2016

O poradę proszę

Sprawy mieszkaniowe powoli się u mnie toczą, pomysły zaczynają układać się w jakąś zgodną całość, czyli krótko mówiąc - jest już PLAN.
Kociosprawy zamierzam zostawić na sam koniec, przecież dla nich przeprowadzka będzie i tak życiową traumą, Migusia przecież mieszka z nami niemal od urodzenia, a Tiguś ma już ponad siedem lat i na pewno nie pamięta swoich śmietnikowych przygód sprzed adopcji. Niby podstawy znam, ale na razie jeszcze nie wiem jak się do tego zabrać. Pomyślałam że może przy okazji tych wszystkich zmian pozmieniam coś niecoś w przyzwyczajeniach swoich kotów. Niedawno bowiem zmieniłam jedno ważne ich przyzwyczajenie i jakoś żyją, powoli się przyzwyczaiły i choć mi ich bardzo żal, to jednak uważam że to była dobra decyzja. Chodzi o spanie z nami w łóżku. Tiguś jest spoko, on zazwyczaj jak przychodził wieczorem to zasypiał, po czym wychodził i pojawiał się dopiero rano, około siódmej, budząc nas na karmienie. Ale Miguśka to po prostu utrapienie. Kiedyś spała normalnie, w nogach, ale z czasem zaczęła się przenosić bliżej i bliżej, w końcu po prostu zaczęła się układać do spania na człowieku.  Owszem, może i fajnie jest zasypiać z cieplutkim kotem na wierzchu, ale spróbuj się tylko odwrócić, to wyskoczy jak filip z konopii, gdzie popadnie, a potem zamiast położyć się spać to łazi tam i z powrotem, po głowie, po twarzy, po wszystkim. I tak dosłownie przez pół nocy. I nad ranem nie przyjdzie normalnie jak Tiguś, aby postać, popatrzeć, ewentualnie doknąć lekko łapą, tylko skacze po ludziach, dobiera się do twarzy, mruczy... Po kilku miesiącach zaczęłam mieć dość. Chodziłam jak zombie, bez żadnego praktycznie snu, w końcu zamknęłam drzwi do sypialni na noc. I tak już śpimy od kilku tygodni, za zamkniętymi drzwiami. Oczywiście te dranie starają się zostać w sypialni jak najdłużej, Tiguś udaje że śpi w najlepsze a Miguśka wślizguje się niepostrzeżenie przez uchylone drzwi a potem ukrywa po kątach, ale grzecznie je wypraszamy i jest spoko. Tiggy zadekował się w pokoju po córce, Migusia śpi na kocyku na sofie. Tak że jedno przyzwyczajenie już zmienione. Ale najgorsze dopiero przed nami.
Wszystko zależeć będzie od miejsca i układu przyszłego domu. Koty są wychodzące  do tej pory miały niczym nie utrudniony, regularny dostęp do wyjścia przez kocią klapkę. No ale w przyszłości...
Powiedzmy że będzie możliwość zainstalowania kociej klapki, w normalnych drzwiach, być może w szklanych drzwiach werandy, być może w ścianach domu. Bo są takie możliwości. No to wtedy nie ma problemu. poza lokalizacją ich styl życia się zasadniczo nie zmieni. I raczej takie okoliczności zakładam.
Ale co będzie jak takiej możliwości nie będzie? Można je będzie wpuszczać i wypuszczać jak się będzie w domu, ale co zrobić jak się jest w pracy? Wypuszczać na dzień i zamykać na noc? Zainstalować kocią klapkę w garażu żeby miały się gdzie schować przed na przykład deszczem? A może zamykać na dzień i wypuszczać na noc? A co jak będą zamknięte i im się zachce na przykład kupę? Jak Wy sobie radzicie z wychodzącym kotem bez kociej klapki?

piątek, 4 listopada 2016

Humor piątkowy

Urodziny, urodziny, każdy czuje się stary, ja naprawdę nie wiem dlaczego...


*****
- Panie doktorze, niech pan mi pomoże. Mam 100 lat i sypiam z kobietami.
- To w czym problem?
- Nie pamiętam, dlaczego.


*****
Jaś zauważył na siedzącego na ganku dziadka. Było chłodno, a dziadek od pasa w dół był zupełnie nagi.
- Dziadku, dlaczego siedzisz bez spodni? - zapytał Jaś.
- To pomysł twojej babci - odpowiedział staruszek. - W zeszłym tygodniu siedziałem bez koszuli i zesztywniał mi kark.


*****
70-letni Adam zamierzał ożenić się z 20-latką.
- Czy jesteś pewien, że to dobry pomysł? - próbował odwieść go od tego przyjaciel. - Myślałeś o tym, co będzie za 10 lat?
- Jak to co? - zdziwił się Adam. - Wygonię staruchę.


 *****
Na pokładzie statku stoi stała starsza pani i przytrzymuje kapelusz na głowie, aby nie zerwał go wiatr.
- Przepraszam panią - zwraca się do niej młody mężczyzna - ale ten silny wiatr podwiewa pani sukienkę.
- Wiem, ale jedną ręką nie utrzymam kapelusza.
- Ależ droga pani, dokładnie widać wszystko, co pani ma pod spodem.
Staruszka zerka  w dół, a potem znowu na mężczyznę.
- Proszę pana, wszystko, co tam widać, ma już 85 lat, a ten kapelusz kupiłam wczoraj.


 *****
Starsza pani otwiera rachunek w banku. Urzędnik prosi ją o podpisanie umowy.
- Jak mam podpisać? - pyta babcia.
- Tak, jak podpisuje pani listy - mówi bankowiec.
Starsza pani podpisała, urzędnik patrzy na dokument.
"Wasza kochająca babcia"


*****
Starsze małżeństwo zostało zaproszone na kolację przez parę swoich znajomych rówieśników. Po jedzeniu żony odchodzą od stołu i znikają w kuchni. Panowie zaczynają rozmowę.
- Wczoraj wieczorem byliśmy z żoną w nowej restauracji i było naprawdę świetnie. Mogę ją wam polecić.
- Co to za restauracja?
Gospodarz myśli dłuższą chwilę usiłując sobie przypomnieć. Wreszcie pyta gościa:
- Jak się nazywa ten kwiat, który dajesz komuś, kogo kochasz? No wiesz... taki czerwony i z kolcami.
- Masz na myśli różę?
- O właśnie - odp[owiada mężdczyzna,  odwraca się w stronę kuchni i krzyczy:
- Różo, pamiętasz nazwę tej restauracji, w której byliśmy wczoraj?


*****
W domu spokojnej starości, trzech dziadków toczy rozmowę przy śniadaniu. Pierwszy mówi:
- Mam kamienie czy co? Nie mogę rano zrobić siku. Wstaje o 7-ej i pół godziny muszę się męczyć, aby coś poleciało. 
Drugi mówi:
- Ja wstaje też o 7-ej, siadam na kiblu i nie mogę zrobić kupy. Po godzinie wreszcie coś zrobię.
Na to trzeci dziadek:
- Ja tam nie mam żadnych problemów. Sikam o 5-ej, walę kupsko o 6-ej, i budzę się o 7-ej.


*****
Do malutkiego staruszka w bujanym fotelu na ganku podchodzi kobieta.
- Trudno nie zauważyć, że wygląda pan na szczęśliwego - powiedziała. - Jaka jest pana recepta na długie, szczęśliwe życie?
- Palę trzy paczki papierosów dziennie - odpowiada on. - Tygodniowo wypijam skrzynkę wódki, jem tłuste potrawy i nie jestem aktywny fizycznie.
- To niesamowite - dziwi się kobieta. - A ile pan ma lat?
- Dwadzieścia sześć.

Wesołego tego.... no.... eeeeemmm.... Weekendu wesołego! No!

wtorek, 1 listopada 2016

Grobowo

W Polsce pewnie ponuro i nostalgicznie, no to u mnie też będzie grobowo. Ale nie za bardzo ponuro. No bo jak się nie uśmiechnąć widząc takie cuda?




Ten poniżej nie wierzę że jest prawdziwy, a szkoda :-)


A tu... czekali, czekali aż się doczekali...


Nie wiadomo co autor miał na myśli wykonując poniższe dzieło.

Tutaj raczej wiadomo. Szczera prawda.


Ja rozumiem że ktoś był wielbicielem motoryzacji,




... ale tutaj to chyba już przesadził.


Zgodnie z duchem czasów. Ktoś chyba się zagrał na śmierć.


I zaesemesował.


Umierają ludzie różnych profesji. Na przykład elektrycy.


Albo mechanicy.


Ale kto tu leży za cholerę nie umiem zrozumieć. Gospodyni domowa? Praczka?


A ten to chyba wielbiciel filmów sajens fikszyn.


No i coś z własnego podwórka. 




No proszę Was, jak się nie uśmiechnąć? ...


P.S. Na specjalnie życzenie Prezes Kury :-) tadam!


P.S.2 I na specjalne życzenie Pantery :-)