wtorek, 28 czerwca 2016

W ogrodzie

Dzisiaj dla złapania oddechu tylko kilka zdjęć.
Kwiaty które uwielbiam...
Aktualne, z ogrodu. Komórką robione, ech... ale czyż jednakowoż również nie przepiękne?








Pozdrawiam najmocniej x




poniedziałek, 27 czerwca 2016

Weekend po referendum

To było straszne. przyznam się że czegoś takiego jeszcze nie przeżyłam. Zgroza dławiła mi gardło, nadęte do granic rozpiętości myśli rozsadzały głowę, a w uszach nieustannie dźwięczał jeden jedyny dźwięk: "Nieeeeeeeeeeeeee!!!!" Usta szeptały bezgłośnie modlitwę do wszystkich bogów świata, aby odwrócili ten los nieszczęsny, to fatum które na nasze głowy spadło brzemieniem tak straszliwym że zatrzęsła się ziemia i wszystkie nadzieje runęły w posadach jak zamki z suchego piasku...

Ha ha ha! No chyba nie myślicie że społeczeństwo nie ma nic innego do roboty tylko siedzieć i rozpaczać nad wynikami referendum? Tak, byliśmy w szoku jeden dzień, ale żyć trzeba dalej, w przyrodzie wygrywa ten kto szybciej przystosowuje się do nowej rzeczywistości.
Osobiście piątek był dla mnie bardzo napiętym i stresującym dniem, głównie z powodu spadku wartości funta, a jak pisałam wcześniej zależało mi na tym aby kurs był jak najniższy. Nie mogłam czekać do tego tygodnia z różnych względów, maszyna ruszyła i zależało mi tylko żeby jak najlepiej przewieźć ten pociąg właśnie w piątek. Zrobiłam, wydaje mi się, najwyborniejsze posunięcie tamtego dnia i choć dzisiaj mogłabym zyskać jeszcze odrobinę, nie żałuję bo mam to co chciałam a nawet dużo więcej, ale kosztowało mnie to dużo nerwów, bo kursy walut latały tam i z powrotem jak zwariowane, czułam się jakbym grała w kasynie, naprawdę. No a potem stres trzeba było jakoś odreagować, więc odreagowałam go małym wypadem do tego kraju zdradzieckiego, do Anglii :-)

No i właśnie o tym jest ten post, bo udao mi się połączyć pożyteczne z przyjemnym i zrobić parę zdjęć, komórką co prawda, ale wydaje mi się że wyszły dobrze.
Tak więc weekend spędziłam w cudownym Yorkshire, a pogoda była przepiękne. W sobotę wybraliśmy się na rowerach z samego rana do małego miasteczka Filey, bo tam miał być festyn. A jak festyn to wiadomo, zabawa i w ogóle, fajnie zobaczyć. No ale najpierw morze...



Oczywiście musi być coś w kolorze różowym :-)


Morze było spokojne, niebo błękitne...


Samoloty latały nad głową...


Ludzie sobie spacerowali od samiuśkiego rana...





Niektórzy łowili ryby...


Niektórzy wyprowadzali pieski...



Niektórzy pływali łódkami...


A już na terenie festynu, na przykład taka wystawa starych samochodów.



Scena jest ciągle jeszcze przygotowana. Sam festyn dopiero się miał zacząć.



Na stoisku jednego z banków można było sobie zakręcić kołem fortuny, ot tak, żeby coś wygrać. Powiedziałam do pani że ja taż chcę, bo chcę wygrać ten dom. Zakręciłam i wygrałam... ten domek antystresowy :-) Zajmuje teraz zaszczytne miejsce na biurku w pracy. Będę se go ściskać jak mnie złość najdzie :-)


W sumie to festyn jeszcze się nie zaczął, ale obejrzeliśmy sobie wszystkie stanowiska, popróbowaliśmy co tam dawali do popróbowania i pojechaliśmy dalej. Wzdłuż plaży.




A w drodze powrotnej wstąpiliśmy do parku karawanowego. Tak, pełno tutaj takich parków karawanowych, ludzie przyjeżdżają tutaj tłumnie na wakacje, bo tu jest po prostu fajnie. Wbrew temu co sądzą niektórzy, takie caravan parki nie są miejscem zamieszkania biedoty, to po prostu ośrodki wypoczynkowe, pięknie i czysto utrzymane, z basenami, sklepami, restauracjami, balami i co tam jeszcze komu potrzebne.


Małe jeziorko na terenie ośrodka, rodzice gęsi dumnie paradują z potomstwem, już prawie dorosłego wzrostu, choć śmiesznie kudłatym inie opierzonym jeszcze.








A potem był mecz Polska-Szwajcaria, gdzie mało na zawał nie zeszłąm, ale to tak jak większość która oglądała chyba. Więc po meczu obowiązkowy relaks w ogrodzie. 


A wieczorem spacer po terenach bardziej zadrzewionych. 



I tak mi minęła sobota. Spokój, uroki przyrody, ukojenie nerwów. No i czym się tu martwić?

Pozdrawiam serdecznie :-)



piątek, 24 czerwca 2016

Brexit

Nie mogę uwierzyć...
Jestem w szoku.
Dużo niewiadomych.
Trudno, żyć trzeba dalej...
Kawałów dzisiaj nie będzie, przepraszam.


czwartek, 23 czerwca 2016

Dzisiaj w UK




A u mnie w pracy spokojnie. Nikt nie wierzy w możliwość wyjścia Wielkiej Brytanii ze struktur Unii Europejskiej. Na moim koncie bankowym gorąco. Mózg mi już też się gotuje. Mam nadzieję że Stefka, pogrążona gapieniem się w monitor i odliczaniem godzin do koncertu Ritchie Blackmore's Rainbow, na który jedzie do Birmingham w ten weekend, nie zauważy pary buchającej z moich uszu, w razie czego założyłam słuchawki.

A może jednak by było fajnie jakbyśmy wyszli, co?
Jakbyśmy byli niezależni od Europy, to może może na przykład zlikwidowalibyśmy czas zimowy?
I przeszlibyśmy na czas nowojorski na przykład?
Wyobrażacie sobie to? 5 godzin więcej spania?
Cholera, a może ja jednak źle zagłosowałam???

środa, 22 czerwca 2016

Polska gola!

Normalnie futbolu nie oglądam. Wyjątkiem są mecze finałowe Pucharu Europy, Mistrzostwa Świata i oczywiście Mistrzostwa Europy. W kalendarzu porezerwowałam sobie wszystkie mecze grupowe Polski, ćwierćfinały, półfinały i finał. Żeby nikt mi nie przeszkadzał i nie próbował czasu organizować. Bo i tak nigdzie nie pójdę.
Wczoraj na przykład urwałam się z pracy wcześniej o pół gdoziny żeby na piątą dotrzeć do domu, bo o piątej zaczynał się mecz. Na szczęście szefostwo wyrozumiałe jest :-) A pracownik ma być spełniony kóltóralnie, ot co!


Powiem szczerze że z tych nerw chyba zawału w końcu dostanę. Wczoraj, gdy Polacy grali z Ukrainą, nie było aż tak stresowo, pewnie dlatego że wiedziałam że i tak z grupy wyjdą. Ale po meczu z Niemcami długo nie potrafiłam się uspokoić, tak skołatane nerwy miałam chyba po ostatnim odcinku "Gry o Tron"...


No ale teraz to dopiero będą emocje. Ja nie wiem jak to wszystko przetrzymam w sobotę. Szwajcaria to nie taki mocny przeciwnik, ale z Francją jednak zremisowali... Od soboty remisów nie będzie. 
No to kibicujemy!


P.S. Jak nie dam znać do poniedziałku to znaczy że się zaszczeliłam...



poniedziałek, 20 czerwca 2016

Zamykam biznes

Piłka nożna piłką nożną, ale ostatnio głowę moją zaprząta coś zupełnie innego.
Brexit. Ale nie taki jak myślicie, o nie...
Przeszło dwa lata po rozwodzie, dopiero po wyprowadzce córki z domu, zajęłam się wreszcie porządkowaniem własnego życia. Przeanalizowałam wszystkie swoje dotychczasowe decyzje i działania, ile ja głupot narobiłam przez te dwa lata, ile pieniędzy wydałam na bzdury, ale cóż, nie ma czego teraz żałować bo co było minęło i już nie wróci a żyć trzeba dalej i korzystać z doświadczeń, nieprawdaż.
Po wyekspediowaniu dzieci pozostał mi za duży dla mnie dom i zdecydownaie za duży i za bardzo zarośnięty ogród. Na wszystko mam już plan w przyszłości, czy się powiedzie czy nie to zobaczymy, ale ja w tym domu mieszkać nie chcę i nie będę. Ale to dalsza przyszłość, więc głowy sobie nią zarwacać nie mam zamiaru. Muszę tylko chałupę doprowadzić do jakiegoś ładu w razie gdyby miała się sprzedać.
No ale ja nie o tym przecież miałam, tylko o Brexicie.
Otóż, tak się fantastycznie, albo wręcz fatalnie złożyło (za kilka dni sie przekonam na własnej skórze) że Wielka Brytania chce wyjść z Unii Europejskiej. Referendum pokaże czego chce naród, ale wcale nie jest wiążące przecież, rząd zrobi co będzie chciał, a nawet jak wyjdziemy z Unii to przecież nie od razu. Ale ten termin wyznaczyłam sobie sama na swoje osobiste wyjście. Ostateczne pożegnanie z Polską.
Nie, obywatelstwa się nie pozbędę bo za dużo roboty, zbyt wysokie koszty za ten przywilej. Ale podczas ostatniej wizyty utwierdziłam się ostatecznie w przekonaniu że zmierziło mnie już utrzymywanie stosunków finansowych z tym krajem i granie moimi pieniędzmi. Mam bowiem małe oszczędności w polskich bankach, które trzymałam bo się opłacało tam a nie tu. Było lepsze oprocentowanie lokat i mniejszy podatek od oszczędności. Ale i jedno i drugie się skończyło, a ja żałuję tylko że tak długo zwlekałam z tą decyzją, bo byłabym dzisiaj o kilka tysięcy bogatsza.
No ale przyznacie sami, miałam co innego na głowie niż myślenie o finansach.
Od miesiąca więc szykuję swój Brexit. W Brytyjskich bankach już mam wszystko pozałatwiane, odpowiednie konta pootwierane, plan oszczędnościowy zrobiony na tip top. Jedyne czego jeszcze nie mam to pieniędzy. I powiem Wam że szlag mnie trafia codziennie bo funt tak szaleje że nie jestem w stanie przewidzieć, w którym kierunku pójdzie. Oczywiście dla mnie liczy się aby był jak najtańszy. A tu w jednym tygodniu taniej, w innym drożej, za cholerę połapać się nie idzie, w ciągu dnia wahania są takie że mogę stracić nawet kilkaset funtów. Codziennie czytam analizy mądrych głów, ale te mądre głowy same nie wiedzą co gadają.
Oczywiście że mam plan awaryjny, w razie gdyby kurs waluty okazał się wyraźnie dla mnie niebezpieczny. Ale jedno jest pewne - niezależnie od wyniku referendum zamykam biznes i ostatecznie żegnam się z Polską. Mam teraz całkiem nowy plan na przyszłość. I co najważniejsze - już zaczyna się wdrażać w życie.
Wybaczcie mi więc to moje rzadsze pisanie, jestem tak zaaferowana sprawami finansowymi że nie mam głowy do niczego innego. Wszystko wyjaśni się w piątek.

piątek, 17 czerwca 2016

Humor piątkowy

Z powodu Mistrzostw Europy dzisiaj będzie o piłce nożnej. Zapraszam :-)


W 2022 roku mistrzostwa świata w piłce nożnej odbędą się w Katarze. W kraju tym zabronione jest spożywanie alkoholu. Znając ironię losu, to polska reprezentacja właśnie tam się zakwalifikuje.


- Jaki jest ulubiony klub piłkarski blondynki?
- L'OREAL Madryt.

Sędzia do oskarżonej:
- A więc nie zaprzecza pani, że zastrzeliła męża podczas transmisji z meczu piłkarskiego?
- Nie, nie zaprzeczam.
- A jakie były jego ostatnie słowa?
- Oj strzelaj, prędzej, strzelaj...


Po meczu trampkarzy trener mówi do jednego z chłopców z drużyny:
- Czy wiesz co to jest współpraca? Co to jest zespół?
Chłopczyk potakuje.
- A czy rozumiesz jak ważne jest to, żebyśmy razem wygrali?
Chłopczyk znów przytakuje.
- Więc, kiedy sędzia odgwizduje twój faul, rozumiesz, że nie wolno się z nim kłócić, przeklinać i kopać go?
Mały piłkarz znów pokornie kiwa głową ze zrozumieniem.
- W porządku - mówi trener. - To teraz idź, proszę, i wytłumacz to swojej mamie.


Finał mistrzostw świata. Pełen stadion, na całym stadionie, tylko jedno puste miejsce a obok niego siedzi jakiś samotny facet. Po meczu jeden z kibiców pyta tego faceta:
– Czy to wolne miejsce należało do Pana?
– Tak, miałem iść z żoną na ten mecz, ale zmarła.
– To dlaczego nie poszedł Pan z kimś z rodziny albo znajomym?
– Wszyscy są na pogrzebie…


Na trybunach stadionu zamieszanie. Jeden z kibiców pyta:
- Co tam się dzieje?
- Nie widzi pan? Anglicy biją sędziego i naszych kibiców!
- Przecież mecz jeszcze się nie zaczął.
- Tak, ale zaraz po meczu odlatuję ich samolot i mogliby nie zdążyć!


Do reprezentacji Polski trafił Murzyn.
Na pierwszej odprawie przed treningiem trener narysował na tablicy wielki prostokąt i zaczął uderzać w niego piłką.
- Piłka, rozumiesz? Bramka, tu, prostokąt.
Bramka, piłka do bramki to dobrze, rozumiesz?
Wstał nasz Murzyn, lekko wkurzony i odzywa się do trenera:
- Panie trenerze, ja od kilkunastu lat mieszkam w Polsce, mam tu żonę, dzieci i studiowałem filologie polską!
Trener popatrzył na niego ze zdumieniem i powiedział:
- Siadaj synu, ja mówię do Milika.


Pukanie do bram raju. Otwiera św. Piotr. Przed nim piłkarz Arkadiusz Milik.
- Ktoś ty? - pyta św. Piotr.
- Jestem piłkarzem polskiej reprezentacji!
- To jak trafiłeś do bramy?

A tak było wczoraj. Przynajmniej w moim domu ;-)