piątek, 30 października 2015

Piątkowy humor

A jakże, Halloweenowo dzisiaj będzie :-)
Zapraszam!


----------
Mały chłopczyk przyszedł na seans spirytystyczny i poprosił, aby medium wezwało mu ducha jego ukochanego dziadka. Duch się objawił:
- Witaj, wnuczku!
- Witaj, kochany dziadku! A skąd ty do mnie mówisz?
- Z "tamtego świata", wnuczku!
- Nieźle! A co ty tam robisz, skoro ty jeszcze nie umarłeś?


----------
Nowak do kolegi:
- Słyszałem że umiesz wywoływac duchy.
- Umiem.
- No i co?
- Nic, nie przychodzą...


----------
Kowalska przez całe życie zadręczała męża. Kiedy wreszcie umarł zatęskniła za nim i postanowiła wywołać jego ducha. Kiedy jej się to udało, zapytała:
- Jak ci jest na tamtym świecie?
- Bardzo dobrze.
- Lepiej niż przy mnie?
- O wiele lepiej.
- To opowiedz mi, jak wygląda życie w raju.
- Ale ja wcale nie jestem w raju...


----------
Stary, okazało się, że mój sąsiad był wampirem!!!
- Skąd wiesz!?
- Jak mu wbiłem osinowy kołek w serce to od razu wykitował.


----------
Polak, Rusek i Niemiec szukają wolnego miejsca w hotelach. W jednym hotelu owszem, jest wolny pokój, ale w nim straszy. Idzie Rusek, otwiera drzwi, a tam wyskakuje duch i się drze.
- Jestem duch Zielone Oko!
Rusek ucieka. Idzie Niemiec, otwiera, a tam wyskakuje duch.
- Jestem duch Zielone Oko!
Niemiec ucieka. Poszedł Polak, otwiera, a tam duch.
- Jestem duch Zielone Oko!
A Polak na to:
- Jak Ci przypierdolę to będziesz fioletowe!


----------
Przylatuje wampir do swoich ziomków cały w krwi i mówi:
- Widzieliście tą krowę na polu.
- Tak.
- To już jej nie ma.
Przylatuje drugi też cały w krwi i mówi:
- Widzieliście tą dziewczynę na ławeczce.
- Tak.
- To już jej nie ma.
Przylatuje trzeci cały w krwi i mówi:
- Widzieliście ten słup obok ławeczki.
- Tak.
- A ja nie widziałem.


----------
Plusy związania się z wampirem :
- Stały związek,
- Łatwa utrata wagi,
- Stulecia doświadczenia,
- Odporny na wszelkie choroby
- Zawsze ma niespożytą energię,
- Uwielbia szyje,
- Oszczędza na jedzeniu,
- Nie urośnie mu brzuch od nadmiernego picia piwa ani nie będzie czuć od niego czosnkiem.


No i jeszcze to, sorry, nie mogłam się powstrzymać :-)

----------
W jakich naczyniach wampiry przechowują posiłki?
W naczyniach krwionośnych


Wesołego straszenia! Buuuuuuu!

czwartek, 29 października 2015

Jak nie urok to... eh...

No dobra, nie będę owijać w bawełnę. Półpasiec i zapalenie pęcherza, to drugie prawdopodobnie związane z kamieniem na nerce o którym wiedziałam że sobie rośnie.
Chyba skontaktuję się ze znajomym, jest myśliwym, ma prawdziwe strzelby. Jak  myślicie, zastrzelić się teraz czy jeszcze trochę poczekać?
Co obstawiacie następne?



poniedziałek, 26 października 2015

Dopadło i mnie

Errata mnie nominowała, o tu, więc jako sumienna i obowiązkowa osoba pragnę teraz powiadomić cały świat że właśnie dzisiaj na wyzwanie Erraty odpowiadam, a dlaczego dopiero dzisiaj to każdy czytacz tego bloga może się domyślić. Chora byłam. I nie w głowie mi były trudne tematy. 
No ale teraz, jako żem powróciła do świata żywych, zająć się takowymi mogę co niniejszym poczyniam.
No więc order:

I pytania:

1. Jak sadzisz, czy w resocjalizacji więźniów lepiej sprawdza się podejście restrykcyjne, czy też "liberalne"?

Ja nie uznaję resocjalizacji. Dla mnie więzienie jest jest karą za popełnione czyny i pod warunkiem że osoba zostanie osądzona w miarę sprawiedliwie (bo sprawiedliwości na tym świecie nie ma) czyli zgodnie z przepisami, uważam że powinna tę karę odbyć w całej surowości. Znaczy że to co oferują więźniom w więzieniach uwłacza mojej godności, bo nie po to płace podatki żeby przestępcy mieli lepiej niż ja. Ale też uważam że czyn czynowi nie równy dlatego nie wsadziłabym do tego samego miejsca wszystkich skazanych, a raczej posegregowałabym ich wedle kodeksu prawa. Kazałbym im odpracować swoje wczasy na rzecz społeczeństwa, niektóym bezpłatnie a tym których wykroczenia były naprawdę "małe" - płaciłabym jakieś kieszonkowe żeby mieli na start jak wyjdą. Nie do końca uznaję zasadę "oko za oko" ale za ciężkie przestępstwa typu gwałty czy morderstwa oferowałabym równie ciężkie kary, z karą śmierci włącznie. 
Wiem, nie za bardzo odpowiedziałam na pytanie o resocjalizację, ale jak wspomniałam nie uznaję tego procederu. Jak ktoś jest człowiekiem i ma sumienie to ono samo pozwoli mu żałować tego co zrobił i się zresocjalizować samodzielnie, a jak ktoś jest gnojkiem bez cienia współczucia to nie ma takiej możliwości żeby się zmienił. Tak uważam.


2. Jaką rolę w Twoim życiu pełni muzyka. Bardziej jest inspiracją, czy też wyciszeniem?

Muzyka... Jestem osobą bardzo muzykalną i dźwięki pełnią w moim życiu wielką rolę. Kiedyś muzyka była i inspiracją i wyciszeniem, w zależności od potrzeby duszy i ciała. Teraz powiem szczerze że muzyka przede wszystkim rozrywką, taką jak czytanie książki czy gotowanie. Czasami mnie po prostu męczy. Jeżeli jednak miałabym wybierać między tym a tym to powiedziałabym że muzyka mnie inspiruje, potrafię słuchać jednego utworu po tysiąc razy (nie ma co dziwić się potem że mnie to męczy!), lubię wyszukiwac piosenki w zależności od nastroju. Na pewno nie wyciszenie. W tym przypadku najlepiej działa na mnie głucha cisza.

3. Czy ujmowanie życia w kategoriach estetyki jest "po linii" Bożej, czy szatańskiej raczej?

Hmm... Ja chyba mam własną estetykę, a czy Bóg czy Szatan macza w tym palce, to nie ośmielam się zgadywać :-)

4. Gdybyś miał w swojej gestii kilkanaście milionów na cele społeczne, jak być je rozdysponował. Wiadomo, że wszystkim pomóc nie sposób. Czy w tej sytuacji rozdawałbyś przysłowiowe ryby, czy też raczej zainwestowałbyś w wędki. 

Szkoda że tak mało. I chyba raczej rozdawałabym ryby w obawie że wędki połamią...

5. Czy zgadzasz się z powiedzeniem "wszystkie dzieci nasze są"? Jak widzisz to w praktyce, miedzy innymi również w kategoriach legislacyjnych.

Nie zgadzam się. W zasadzie. Bo jak bym widziała dziecko w potrzebie to może i pomogłabym, ale jednocześnie mogłabym się narazić na gniew rodziców więc wszystko zależałoby od sytuacji. Co prawda serce mi się kroi jak widzę cierpiące dzieci, ale tak samo serce mi płacze z innych powodów. Jako odpowiedzialna matka mam dzieci tylko tyle na ile mnie stać, czyli dwoje. A o kategorii legislacyjnej nie myślę tu pisać bo każde państwo to inne przepisy to co mam się tu wypowiadać...

No i tak to. Errato, mam nadzieję że Cię usatysfakcjonowałam choć trochę. 
A teraz uwaga. Nikogo nie nominuję osobiście z powodów że już pewnie zostaliście nominowani przez kogoś innego, a jednocześnie nominuję każdego kto czyta mojego bloga, więc jak ktoś chce mieć nominację po raz drugi, trzeci i kolejny to bardzo proszę. Warunkiem jest żebyście opowiedzieli mi o swojej pierwszej miłości, w komentarzach albo na email albo u siebie na blogu, będzie mi bardzo miło. Czemu taki temat? Ot, hobby mam takie :-)

Pozdrawiam zdrowo.





piątek, 23 października 2015

Piątek

Wybaczcie brak piątkowego humoru. Zdrowieję najwyraźniej, ale wczorajszy błąd żywieniowy kosztował mnie wiele i dzisiaj umieram z innego powodu, przeprowadzając detoksyfikację. Od kilku lat nie jadłam jogurtów bo mi szkodzą. Wczoraj zjadłam jeden. Uległam modzie antybiotykowo-jogurtowej. Nie warto było.


Ha ha ha.

czwartek, 22 października 2015

Znowu choram

Dopiero co skonczylam dwa antybiotyki na zapalenie zatok a sie teraz nastepna cholera przypaletala. Angina czyli ropne zapalenie migdalkow. W poniedzialek wieczorem cos juz mnie w gardle podrapywalo, we wtorek za zelo mnie w kosciach lamac i jakies bardzo bolesne mi sie zrobilo na szyi pod uszami, wyszlam wczesniej z pracy bo sie normalnie zaczelam na biurku pokladac to mnie wygonili. Gardlo bolalo coraz mocniej, w koncu sobie zajrzalam. O MUJ BOBRZE!!!
Musialam gonic po lusterko bo mi gardlo spuchlo tak ze nic nie widzialam. A potem zobaczylam tylko biale naloty z obu stron, nawet nie moge tego nazwac nalotami tylko jakby ktos wzial i gruba  warstwe jogurtu wyciepal lyzka.
Z samego rana pognalam do lekarza, ledwo ruszajac czlonkami obolalymi. Pan mi tylko do gardla zajrzal, o nic wiecej nie pytal. Zapytal tylko czy chce antybiotyk bo bez niego to mi raczej szybko nie przejdzie. No co, oni tutaj musza te sprawy z pacjentem uzgadniac, nie dlatego ze pacjent sie zna tylko swiatopoglad moze miec inny na przyklad i pewnych rzeczy nie jesc, to tak jak to jest z wegetarianizmem. No to ja oczywiscie sie zgodzilam bo jakos trudno mi siebie wyobrazic lezaca na lozu bolesci przez trzy miesiace jak w jakims sredniowieczu i moze przezyje moze nie przezyje... Uczciwy doktor zaznaczyl ze jak mi nie zacznie sie poprawiac w ciagu trzech dni to mam do szpitala jechac na operacje. A ja - A po co? A on ze ropa sie moze w srodku migdala zbierac i mozna sepsy dostac, na przyklad. No to ja ze sie do zadnego szpitala nie wybieram i osobiscie dopilnuje zeby mi przeszlo.
I tak leze sobie w lozeczku juz drugi dzien bez przerwy niemal, koty sie same soba zajmuja (zartuje, corka karmi), dobrzy ludzie przynosa mi jedzenie i paracetamole i nawet zaplaty za to nie chca, od czasu do czasu schodze wziac sobie cos do jedzenia i picia i tak sie jakos kreci to moje zycie zakichane, w rytmie 6-godzinnym. Bo musze starannie sie nakombinowac jak to wszytko poukladac bo penicylina musi byc na pusty zoladek, znaczy godzine przed jedzeniem albo dwie godziny po, a moje tabletki na tarczyce musza byc co najmniej pol godziny przed jedzeniem i w innym czasie niz antybiotyk. Wyzsza matematyka normalnie, a ja z matematyki kulawa dosyc jestem. W dodatku zapomnialam rano o ktorej w nocy antybiotyk jadlam i w ogole czy jadlam paracetamol. No bo paracetamol tez trzeba, nigdy nie wierzylam ale widze ze pomaga to biore. I plukanki do nosa na zatoki tez rano i wieczorem musze na sobie praktykowac. Kurcze, zeby jeszcze lozko mi dali takie jak w szpitalu maja, to tylko chorowac. A tak, na trzech poduszkach i jasku sie wspierajac posta tego pisze z nadzieja ze jutro juz bede mogla wstac i troche pochodzic bo od tego lezenia to juz mnie doopa boli.
Pozdrawiam :-)

niedziela, 18 października 2015

Jesień w lesie

Dzień dzisiaj był przepiękny, aż nie wypadało siedzieć w domu. Miałam iść sobie pojeździć rowerem, ale tak mnie jakoś ciągnęło do Heniutka mojego że wzięłam się ubrałam w zbroję, zapakowałam torebkę (nie chciało mi się portfela wyciągać, he he!) i aparat do bagażnika i pojechaliśmy połączyć przyjemne z pożytecznym. Ani na plażę mnie nie ciągnęło, ani w góry ale do lasu, bo podobno jesień nadchodzi a jak wiadomo las jesienią najpiękniejszy. W sumie zatrzymywałam się trzy razy podziwiać okoliczności przyrody. Ostatni postój wiązał się z niewielką wycieczką wgłąb. Zrobiłam kilka zdjęć, a że natura się dzisiaj bardzo postarała i pozowała jak prawdziwa modelka na wybiegu, wrzucam fotki jak leci, bez obrabiania. No bo nie ma nic piękniejszego jak świat pokolorowany słońcem. Zdjęcia jak zwykle można powiększyć przez kliknięcie. Zapraszam.

Przejeżdżając pomiędzy polami, nie mogłam się nie zatrzymać i nie uwiecznić. Tantallon Castle. 


I w oddali słynna Bass Rock. O niej pisałam już na blogu kilka razy, wystarczy wpisać sobie w pasku wyszukiwania z boku. Opowieści mówią że wyspa jest biała z powodu kup ptasich, zamieszkuje ją bowiem największa na świecie kolonia głuptaków. Znajduje się ona 2 kilometru od brzegu i zamieszkuje ją stale ponad 150 tysięcy (!!!) tych ptaków. 


Nie wierzycie? Tadam!


Dobry mam aparat, c'nie? 


I jeszcze razem.


Heniutek czeka grzecznie na poboczu.




No i w końcu las. Kolory jesieni???????




Do dobrze, może z daleka, coś tam gdzieniegdzie się przedziera.



A teraz już drugi las. Ostatni przystanek.


Jesienne pola.


Jesienna alejka.


I nawet grzyby!



Paprocie już przyżółkły. Pzrynajmniej one.


Leciutko zabarwione jesienią drzewo.


Niedobitek malinowy.


I jeszcze las, las i więcej lasu...





Ktoś tu sobie ognisko palił w lesie.



A ponad lasem...


Dojście na skarpę ponad plażą.


W tym domku odbywają się wesela. Bardzo romantycznie.


Nie mogłam się powstrzymać. Przypływ idzie.


Przy6najmniej po krzewach widać jaka to pora roku.




No i tak to. Chyba prawdziwej złotej jesieni już nie będzie w tym roku. Zaraz przyjdzie przymrozek i liście zielone pokurczą się i opadną. Ale ucieszyłabym się gdyby taka pogoda jak dzisiaj trwała i trwała i trwała, aż do samej zimy.

Pozdrawiam cieplutko.

sobota, 17 października 2015

Jesień w moim ogrodzie

Wszyscy pokazują jesień, a ja jak na razie to tylko szatę graficzną zmieniłam. No to pora też się pochwalić. Najpierw pochwalę się jednak swoją dzisiejszą trasą na Heńku. Oto ona:


Czyli zrobiłam około 71,5 kilometra. Bałam się na początku, choć wczoraj wieczorem przetrenowałam jazdę po środowym "wypadku" żeby nie mieć jakiegoś urazu psychicznego dzisiaj. Jechałam z nauczy-przyja-cielem, bardzo mi to pomogło. Jak zrobiłam coś głupiego (a zrobiłam!) to przystawał, omawiał, instruował i jechaliśmy dalej. Przy końcu trasy on sobie pojechał do domu a ja okrężną drogą na stację benzynową, tankowałam Heńka po raz pierwszy ale dałam radę. Tak że moi Państwo, powoli nabieram doświadczenia, hue hue...

Środowa wpadka zostawiła na Heńku tylko to:

Zadrapanie na przedniej owiewce (plastik, nie da się wypolerować)


Zadrapanie na lewym lusterku (plastik, jak wyżej)


Czyli nie tak źle. Moje siniaki też się już goją.

A teraz obiecany kawałek jesieni z mojego ogródka. Hortensja. Wyrosła jak durna po zeszłorocznym krojeniu, ale kwiatki miała mizerne. Mam nadzieję na ładniejsze za rok.


Krzaczek jagody, piękne podbarwiony.


Tawułka wiosenna, właściwie jedyny krzew po którym widać na razie jakąś jesień.


Pozostałości róż w moim ogrodzie. Ta jest ogromna, większa niż moja dłoń.


A ta dopiero pączkuje.


Miguśka łazi za mną krok w krok.


Trochę koloru przy wrzosowisku.




I wrzosowisko. Mizerne jakieś w tym roku, ale sama je zapuściłam.


I róże przed domem.


I cynie, georginie czy jak im tam. Nigdy nie pamiętam. 


Maluśki pączuś.


Tiguś drzemiący na parapecie...


I Migusia jak zwykle nie usiedzi na doopce, no i jak takiej zdjęcie porządne zrobić?


Trzeba pstrykać szybko bo się zaraz ulotni.



I jeszcze kfiattki :-)





Migusia w schowku na koty.


I jeszcze jeden krzak róży.


No i maliny. Mam ci ja ich jeszcze dostatek, ale już dzisiaj zdążyłam zebrać więc na zdjęcie załapały się niedobitki.



No i co? Słaba jakaś ta jesień w moim ogrodzie...
Pozdrawiam świetliście!