czwartek, 15 października 2015

Zraniona duma i pierwsze szlify Heńka

Wczoraj był trzynasty czy co? Wiele razy patrzyłam w kalendarz i jak byk stało czternasty października, środa, więc nawet nie piątek.
Środa dniem wolnym po pracy więc zamierzałam zabrać Heńka na spacer, tak żeby się przejechać przed zapadnięciem zmroku, nabierać powoli ogłady. Po powrocie do domu przebrałam się w motocyklowe ciuszki ale coś było nie tak, jakiś niepokój wewnętrzny czułam, jak już wyp[rowadziłam motor z garażu i zakładałam rękawiczki to zobaczyłam że mi się ręce trzęsą. Pomyślałam w pierwszym odruchu, że może nie powinnam w takim stanie siadać na motor, bo jednak czuję sięjakoś dziwnie, ale zaraz ten inny duszek na drugim ramieniu podpowiedział: A weź przestań, z takim czymś też musisz sobie radzić. No i wzięłam i pojechałam.
Jeszcze na tej samej ulicy spotkałam po drodze eksa, jechał do mojego domu, zdziwiłam się więc zawróciłam na rondzie i wróciłam. Okazało się że córka dzwoniła żeby ją gdzieś zabrał no to OK, dobrze że wróciłam bo nie wzięłam ze sobą kluczy no to teraz wzięłam. Ale on nie byłby sobą gdyby czegoś durnego nie powiedział więc usłyszałam że nie powinnam tak jeździć, powinnam go przepuścić a nie się pchać bo widziałam że on ma przed sobą zaparkowane samochody. Na to ja że on się chyba w przepisach troszkę pomylił bo o ile mi wiadomo, jeśli kierowca jedzie i ma po swojej stronie stojące samochody to ma obowiązek przepuścić kierującego z naprzeciwka, który nie ma samochodów po swojej stronie czyli mnie. I nieważne jakim pojazem jadę, obowiązek zatrzymania się przed przeszkodą miał on. No to on że nie umiem jeździć i że się wpierdzielam komuś w drogę, ale ucięłam to krótko że z nim rozmawiać nie będę i wyszłam. Nic nie zwiastowało tego ale się jednak wkurzyłam. Odpaliłam Heńka i pojechaliśmy. Dojechałam do niewielkiego skrzyżowania, ustawiłam się na prawoskręcie (u Was to jak lewoskręt - w celu zobrazowania), Heniek mi zgasł. Przepuściłam wszystkich którzy byli blisko i nawet tych którzy byli jeszcze daleko, bo na samym skrzyżowaniu na chodniku stał van i facet w nim gadał przez telefon, przez co miałam ograniczoną widoczność. No i jak już było zupełnie pusto, ruszyłam.
W szczegóły tu się wdawać nie będę, w każdym razie popełniłam kardynalny, niewybaczalny błąd, taki przed którym przestrzegał mnie instruktor, a mianowicie nie popatrzyłam tam gdzie trzeba. I zanim się zorientowałam już najeżdżałam na chodnik po czym w ułamku sekundy znalazłam się na metalowym płocie. Nawet nie zdążyłam się zastanowić jak ja się spod Heńka uwolnię (przyduszał mnie do płotu) bo w mgnieniu oka dopadł mnie kierowca vana, podniósł motor, wyprostował mu lusterka, sprawdził czy jest na neutralnym biegu, zapytał czy jestem w porządku i powórzył kilka razy: "Sprzęgło powoli i delikatnie, pamiętaj, sprzęgło powoli i delikatnie...".
Coś tam wymamrotałam, że ja tu niedaleko mieszkam i że jadę do domu, zresztą coś tam mędziłam bez ładu i składu, nawet nie wiem czy mu podziękowałam, bo w szoku byłam, mam nadzieję że tak.
Facet oddał mi motor, popatrzył jak go sprowadzam na ulicę i poprawiam lusterka po czym udał się z powrotem do cholernego vana. A ja odpaliłam Heniusia i jakby nigdy nic potoczyłam się z powrotem dwie ulice dalej do domu, śmiejąc się do siebie jak durna. Bo sobie wyobrażałam jak to musiało z daleka wyglądać. Jaka durna pipa ze mnie!
W domu obejrzałam motorek pobieżnie, poza delikatnym zadrapaniem na przedniej plastikowej owiewce (chyba tak to się nazywa) nic tam szczególnego nie było widać, ale obejrzę go dzisiaj dokładniej. Nie wjechałam w ten płot z dużą szybkością, raczej bardzo powoli, a po dokładneijszej analizie zdarzenia uznałam że złożyło się na to szereg błędów. Po pierwsze, nie powinnam wsiadać na motor jak mi się ręce trzęsą i wiem że coś jest nie tak. Po drugie, motor jedzie tam gdzie kierowca patrzy więc nie powinnam patrzeć na płot przed sobą tylko na drogę. Po trzecie, po prostu straciłam panowanie nad motorem i nie wiem czy puściłam to cholerne sprzęgło, czy dałam gaz, czy nacisnęłam hamulec... Nie wiem, po prostu nie wiem co zrobiłam, ale wszystko co mogłam to zrobiłam źle. Jedyną rzeczą która mi wyszła to że przepuściłam wszystkich i przestrzeń była pusta, więc nikomu nic nie mogło się stać.
Jak się okazało w domu, obiłam sobie lewy palec środkowy, ale lekko tak że nawet w pisaniu nie przeszkadza tylko jak dotykam, a także mam siniaka wielkości dłoni na lewym udzie, nie wiem czy od płotu czy od motoru. To znaczy siniaka jeszcze nie ma ale jest buła i boli przy chodzeniu. Podobnie mam na lewym przedramieniu, tylko trochę mniej. Spodnie na kolanie były przybrudzone znaczy że dostałam nieźle w kolanko też, na szczęście ochraniacz sprawił że nic nie poczułam. Takie uszkodzenia to nic, niejeden raz rakietką sobie mocniej przywaliłam, a raz tak się walnęłam w kolano o futrynę że myślałam że już po nim a ja inwalidką będę. Tak że wszystko jest wliczone w ryzyko. Najbardziej boli mnie urażona duma, wstyd na całe osiedle, teraz to ludzie będą sobie mnie palcami pokazywali, dobrze że nikogo nie było na ulicy ale pewnie z okien mnie widzieli. W domu najpierw się śmiałam, potem płakałam, potem z nerwów poszłam do sklepu i kupiłam sobie trzy puszki Jacka Danielsa z colą, chociaż nie piję alkoholu od jakiegoś czasu. A potem nie mogłam spać z tego wszystkiego, a dzisiaj rano znowu się śmieję z własnej głupoty.
Tak że widzicie, wypadki chodzą po ludziach i wcale nie trzeba szybko jeździć na motorze...
No nic, w sobotę ruszam dalej, tak jak zaplanowałam. Traumy nie mam, ale musze pamiętać żeby słuchać siebie. Jak mam jakiekolwiek wątpliwości co do samopoczucia to na motor po prostu nie siadać. Przynajmniej dopóki nie nauczę się naprawdę dobrze jeździć.

11 komentarzy:

  1. No przecież mówiłam żebyś na siebie uważała. Ja się zdenerwowalam, a ty się śmiejesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, ja się też zdenerwowałam... Ale jak popatrzeć z boku to musiało śmiesznie wyglądać :-) Taka dekoncentracja zdarzyła mi się już kiedyś, wjechałam wtedy w dom samochodem. Bokiem. Potem mówią że głupia baba jedzie i mają trochę racji.

      Usuń
    2. To sie, qrna, koncentruj, a nie mysl o niebieskich migdalach!

      Usuń
  2. O rany, dobrze ze nic ci sie nie stalo!
    Musisz byc ostrozniejsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam zaraz nic, siniaki mam przecież! Nie chcę nawet myśleć co by było jakbym nie miała odziezy ochronnej...

      Usuń
  3. Iwonko aż zbladłam, przez chwilę nie czytałam, ale doszłam do wniosku że żyjesz skoro piszesz i mogę doczytać. :)
    Wcale nie zabawne. Dekoncentrację raz osobiście przeżyłam i niczym nie jechałam, to bardzo niebezpieczny stan umysłu i nie przejmuj się opiniami co ludzie powiedzą Ty wiesz a to JEST najważniejsze ale ludzie niech popatrzą na siebie. Uważam iż lepsza STAŁA uwaga w byciu tu i teraz, niż nadmierne długie skupienie po którym następuje dekompresja :)).

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlatego wole auto od motoru. Ten drugi zawsze spode mnie wyjeżdżał :D

    OdpowiedzUsuń