Tak sobie czytam tego mojego bloga i czytam i zaczyna mi się wydawać że on jest jakiś... nudny. A przeciez tyle się wokół mnie dzieje że nie mam w co rencuff włożyć. Dni są jakieś za krótkie choć ciemno się robi dopiero koło jedenastej a ja ciągle w czarnej dupie. Chyba za dużo czasu spędzam na przyjemnościach. Ale co zrobię jak lubię? Przez wiele lat moje wewnętrzne "ja" było tłamszone przez "siły wyższe", rodzina, dzieci, ciagła presja, że tak nie wolno, tak nie wypada, tego nie mogę robić, a tamtego nie powinnam. Zapomniałam już jak bardzo można cieszyć się nudą, i ile przyjemności niesie organizacja mojego własnego czasu tak jak ja chcę. Pamiętam jak dziewczęciem będąc, mam wpadała co jakiś czas do pokoju z pretensjami: "Co tak siedzisz, nic nie robisz leniu jeden, rób coś!" A ja przecież tyle robiłam! Od małego nauczona opiekowania się młodszą siostrą, potem dwiema młodszymi siostrami, musiałam pomagać mamie, bo ojca ciągle nie było w domu bo albo pracował za granicą albo pił piwo z kolegami. Więc sprzątałam, czyściałam kibel, gotowałam jak mamy nie było, robiłam pieprzone zakupy po pięćset razy bo mama moja nie mogła napisać wszystkiego na kartce jak leci tylko to co jej się w danym momencie przypomniało. Więc zapierniczałam na dziewiąte piętro tam i z powrotem po schodach bo oczywiście winda w wieżowcach to rzadko kiedy była sprawna w tamtych czasach, a w sklepie były osobne stanowiska do wszystkiego, osobno nabiał, osobno pieczywo, osobno mięso, osobno warzywa... ocipieć można było. A do tego kolejki po pięć kilometrów przy każdym stanowisku, no co się dziwić czasy ciężkie były, początki lat osiemdziesiątych... A jak już przytaszczyłam te torby z zakupami na dziewiąte piętro i rozpakowałam to się okazywało że "cholera jasna, masło zapomniałam powiedzieć, to idź Iwonka do sklepu po masło... i jeszcze kup sól bo się kończy"... kurna lewka dobrze że sobie przypomniała o soli bo bym gnała jeszcze raz za chwilę. A i tak gnałam, taka to moja mama była roztrzepana. I tak, niby nic nie robiłam, ale do szkoły trzeba było chodzić, a byłam bardzo pilną uczennicą, oczywiście trochę leniwą, ale zawsze w czołówce klasy. Ale jak tu nie być "leniwą" jak mama każe zapierdalać od rana do nocy, a na pytanie dlaczego młodsza siostra nie może otrzymywałam odpowiedź "Bo ona jest mała, jeszcze się narobi" (3 lata różnicy, a wyższa ode mnie, takie geny, phi!). I tak się ta moja siostra "narabia" po dziś dzień. Dobrze że się od mamusi niedawno wyprowadziła tuż przed czterdziestką, może teraz zobaczy co to jest sprzątanie. A może nie... Ale o czym to ja...
OK, no to lata mijały, a mnie oprócz szkoły, sportu (grałam wyczynowo w hokej na trawie ale o tym napiszę kiedyś indziej), opieki nad siostrami, przypadła jeszcze opieka nad pijanym ojcem i roztrzepaną matką. A gdzie czas na miłość? A był, na wszystko miałam czas, kurcze, czy czas był jakiś bardziej rozciągliwy wtedy czy co? Wiem, nie mieliśmy komputerów ani komórek, a w telewizorni leciały tylko dwa kanały :-)
A ja ciągle słyszałam "Zdolna tylko leniwa". Noszkurna, człowiek ledwo na oczy widział po siedmiu godzinach w liceum, a tu trzeba było siostrę z przedszkola odebrać, potem obydwie nakarmić i zamknąć w pokoju żeby nie przeszkadzały jak będę sprzątać. No a zaraz trzeba było lecieć na trening. Albo na pierdoloną religię. Albo chociaż na randkę albo krótkie "na miasto" z koleżankami. Wracało się o dziesiątej do domu i to był czas na naukę bo mnie się najlepiej siedziało po nocach. Parę godzin spania i tak w kółko. No to jaka leniwa, ja się pytam? Każde moje pięć minut które sobie gospodarowałam na odpoczynek to było dla innych lenistwo... I ja dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę!!!! Dokładnie, teraz w tej chwili, pisząc to... Ot terapeutyczna zaleta blogowania :-)
I tak całe życie ode mnie czegoś wymagano, oczekiwano, a ja się starałam te oczekiwania spełniać najlepiej jak umiałam, bo chciałam być taka idealna, taka POSH, nie ma na to polskiego odpowiednika chyba, może - nienaganna??? O właśnie, nienaganna!
I kiedy taka nienaganna ja wypowiedziała kiedyś na głos swoje pierwsze "kurwa" i świat się nie skończył, nikt nie zginął a nawet nie odniósł żadnych obrażeń, cos sie w niej odblokowało. To nic że została wyzwana od prymitywów bo przecież "normalni" ludzie nie używaja takiego rynsztokowego słownictwa, wolała już stać się prymitywem z możliwością wyrażania własnych emocji niż bezwolną kukłą robiącą wszystko wedłuch standardów innych ludzi. I to nic że za chęć odkrywania siebie na nowo dostała takiego kopa w dupę że aż jej pół włosów wyskoczyło. Nowa, a właściwie wybudzona ze śpiączki ja już wie czego chce dla siebie. I ma to w nosie co powiedzą inni. I przestaje się krygować nawet na blogu bo on już powoli przestaje byc fikcją literacką. No oczywiście że nie będzie się tak całkowicie prywatnie wywnętrzać przed światem, odrobinę prywatności jeszcze chce zachować a wie że ktoś z rodziny może czytać tego bloga więc lepiej żeby się dzieci dowiedziały osobiście z nie z bloga że mama na przykład się spotyka z panem policjantem.
Ups...
Brawo, Iwona, wcale nie nudno, a mądrze i życiowo.
OdpowiedzUsuńA ten policjant... Fikcja to? :)
A Ty byś tak wszystko chciała wiedzieć...Co za ciekawska kobita z tej Gosianki! No jest taki, jest, co się będę ukrywać, 15 lat mam czy co ;-)
UsuńGadaj szybko, czy to jakis zwykly bobby, czy sledczy wyzszy ranga? Qrna, post dlugi, a NIC nie napisala! Co za tajemnicza kobita!
OdpowiedzUsuńOraz... oesu... Ty bylas... az mi przez usta (palce) przejsc nie chce... bylas laskarka. Ja wiem, wtedy nie mialo to tak pejoratywnej wymowy. Buhahaha!!! :)))
A tam zaraz bobby, papiórki w ofisie ogląda, a czy wyższy? Hmm... ode mnie na pewno i to znacznie, hehe!
UsuńLaskarka! A niech Cie! Ale faktycznie, tak nas nazywano. Niepopularny było to sport, dopiero się zaczynał. Ale ja z klubu miszczufff byłam więc mam się czym chwalić. I na pewno pochwalę.
Dobrze, ze dodalas to "upsss' bo faktycznie nuda zajezdzalo...:)
OdpowiedzUsuńAle uzalanie sie nad soba jest zawsze nudne, no chyba, ze w kregu psiapsiolek i wina czy innych drinkow:) tzn tak juz po pierwszych 5:)
Trzymam kciuki za Policje :)
Ja się tam nad sobą nie użalam, ale jak tak zabrzmiało... Fajnie jest tak sobie powspominać stare dzieje, nawet te niefajne :-)
UsuńRobienie zakupów w takim trybie, to istny horror. Nie miałabym odwagi prosić dziecko, by drugi raz poszło do sklepu po coś, czego z gapiostwa zapomniałam zlecić od początku. Jednak nie powinno się kogoś utrzymywać w ciągłym stanie zawieszenia. Horror.
OdpowiedzUsuńA weś, moja mama taka była roztrzepana i tyle. Musiałabyś zobaczyć jak ona gotuje :-) Cała kuchnia usyfiona. No ale cóż, mamę kocham, tyle że z czasem nauczyłam się tolerować jej zboczenia.
UsuńZ jakiego wydziału ten policjant? Kryminalny, gospodarczy, od nieletnich, drogówka? "Moje życie z policjantem" - ale będzie ciekawy blog! :))
OdpowiedzUsuńAleś się rozmarzyła, hehe :-) Takich zwierzeń nie będzie! Kuniec i kropka i wykrzyknik. No chyba że się rozmyślę.
UsuńA mnie ojciec ratował bo by mną, wszystko robiła moja święta mama. :) Aniołem przez koleżankę mą tuż przed 80ką zwana. :) Mnie trzeba się było oduczać robienia za i pracy na czterech etatach.
OdpowiedzUsuńCiężko szło to oduczanie, dziś już robię bo chcę i wiesz nauczyłam wymuszać czasem awanturą a czasem delikatniej, częściej awanturą. :)
Fajnie że napisałaś, policjant wyższy od Ciebie, niech będzie dla Ciebie nowej partnerem. Partnerem powiadam!!! Dobrego kochana dziewczyno. :)
Elu, chyba większość ludzi jest wyższa ode mnie :-) Bo ja to kurdupel jestem zwykły. No ale już nie urosnę, chyba że w szerz... wszerz... wszesz... a, wszystko jedno.
Usuń