wtorek, 22 lipca 2014

Narzekamy

Teraz już mogę powiedzieć bo mi już wkurz przeszedł. To wszystko przez ten samochód.
Właściwie to nie przez samochód bo co on jest winny że go właścicielka na darmowy copółroczny health check oddała. Mam takie cuś w opcji że pomiędzy serwisami przysługuje mi health check, czyli coś jak przegląd u dentysty. Sprawdzą olej, napompują opony, podolewają czego trzeba i nawet umyją. Szkoda że paliwa nie dolewają do pełna :-)
No to jak wczoraj z samiuśkiego rana zawiozłam go do serwisu to przy okiazji wspomniałam że mi coś tam słabo działa. A chodziło mianowicie o start-stop system, ja go uwielbiam i żyć bez niego nie mogę, jak mi się samochód na światłach nie wyłącza to mnie wkurzyca bierze, a tu coś sie porobiło i czasami działa, czasami nie działa, parę dni się wyłącza a parę dni światełko się świeci, znaczy że nie działa. Potłumaczyłam im w serwisie co i jak, zabrałam sie do autobusu i pojechałam do pracy. Nienawidzę jeździć autobusami bo mi to zabiera mnóstwo czasu, ale jak trzeba to trzeba. A tu kole południa  dzwonią z serwisu że wszystko jest ok, ale usterka start-stop wzięła się z tego że akumulator jest naładowany w 80 procentach i że oni muszą mi ten akumulator naładować, więc samochodu w tym samym dniu do odebrania nie budiet bo akumulator musi się ładować całą noc. Się trochę zatrzęsłam, ale mówię, jak trza to trzeba, odbiorę rano. Ale - mówi mi przystojny pan w słuchawce, będzie opłata 81 funtów. A ja pytam za co, bo przecież samochód na gwarancji. No okazuje się że tak, wszystko jest na gwarancji ale oni muszą zrobić reset systemu, bo przecież jak ten akumulator odłączą to wszystko w diabły pójdzie. Łot postęp - samochód bez komputerka nie pojedjet. No i ja właśnie mam zapłacić za reset bo gwarancja producenta tego nie obejmuje, a w ogóle to ja musiałam niewłaściwie użytkować pojazd że mi się akumulator rozładował. Oj, wpadłam w szał, kurwiki w oczach, dobrze że pan po drugiej stronie sznurka to tego nie widział. Jak niewłaściwie użytkować pytam? To co, samochodem mam nie jeździć czy co? No to pan że właśnie mam jeździć ale widocznie jeżdżę za mało i za krótkie trasy. O nie, mówię, codziennie do pracy jeżdżę 15 mil z czego dwie trzecie to autostrada, a potem z pracy wracam taką samą drogą. I często wyjeżdżam za miasto, samochód jest cały dzień w użytku to co mi oni za ciemnoty tu wciskają. No ale pan swoje, że z licznika wynika że mam małe zużycie. No to ja na to że może nie mam zużycia takiego jak zwykle miewałam, bo dzieci już nie mam na podorędziu i przestałam ostatnio robić za taksówkę, ale skoro producent chce żeby serwisy robić co 10 tysięcy mil (albo rok, cokolwiek jest pierwsze) to ja uważam że to jest wystarczający przebieg żeby uznać to za właściwe użytkowanie pojazdu. Bo ja właśnie zrobiłam 5 tysięcy a od serwisu minęło pół roku. No to pan że on już nie wie, ale jak chcę to niech zadzwonię do producenta i im powiem, może gwarancję uznają bo oni są tylko dilerem i mają ograniczone prawa. No to powiedziałam że chętnie, w te pędy już dzwonię do producenta, ale oni niech nie zwlekają tylko w te pędy mi samochód na jutro rano szykują bo ja bez niego jak bez nogi. I że jak producent się zgodzi to nie ma sprawy, a jak się nie zgodzi to ja zapłacę te nieszczęsne 81 funtów. Co mi się nie uśmiecha bo trochę powydawałam w tym miesiącu a jestem tuż przed wypłatą i musiałabym wyjść na debet.
Oczywiście zaraz natychmiast zadzwoniłam do producenta. Miła pani wzięła ode mnie wszystkie dane i powiedziała że ona już kontaktuje się z dilerem i zadzwoni do mnie jak tylko coś będzie ustalone. Czekałam czekałam, pani zadzwoniła tylko po to żeby mi powiedzieć że się dodzwonić do serwisu dilera nie dało i ona niestety nic nie wie ale jutro od samego rana będzie ząłatwiać sprawę żeby wszystko było ok zanim odbiorę samochód o dziewiątej. Nosz kurde, trudno. Niech będzie rano.
Wieczorem w celach relaksacyjnych, bo podróż z pracy do domu autobusem zajęła mi jakieś dwie godziny (nie wiem, jakaś niekumata w tych autobusach chyba jestem), zasiadłam sobie przed telewizorem z popcornem w jednej łapie i sajderkiem w drugiej i obejrzałam "Hunger Games - Catching Fire". I gdzieś tak przed północą zasnęłam bo przecież rano trzeba wstać po ten nieszczęsny samochód. 
Od rana gorąco że niech to szlag, a ja w tych autobusach opsranych (nie poprawiać!), dwie godziny zajęło mi dojechanie do dilera z ciężką torbą bo dzisiaj akurat gram w badmintona na przerwie w pracy i musiałam taszczyć cały sprzęt. Zgrzałam się, spociłam, ale się doczołgałam, dzikim wzrokiem poszukując szklanki wody. Ale diler dobrze zaopatrzony to wodę miał. Kawę czekoladę i inne cuda też, zawsze robię sobie jak tam jestem, tylko że serwisy robie w zimie to mi się wtedy ciepłego chce. 
Pan mówi że jeszcze chwilkę, tylko coś sprawdzą i już oddają samochód. No to siedzę i czekam. I w czasie kiedy czekałam, telefon dzwonił z piętnaście razy, ale nie miał kto odebrać bo panowie łazili wszędzie aby przy biurku nie siedzieć, a paniusia jedna siedziała ze słuchawką przyklejoną do ucha i zapierniczała z koleżanką o kosmetykach. No buk mi świadkiem, jakbym nie słyszała to bym nie uwierzyła. A telefonów nie ma kto odbierać, to się nie ma co dziwić że się producent dodzwonić do nich nie może. 
No nic, ciśnienie mi rośnie z każdym dzwonikiem telefonu, bo może a nuż widelec to moja pani od producenta i co? No ale miły pan w końcu przyszedł z kluczykiem i wyprowadził mnie za drzwi gdzie już czekało moje cudne, czarne, odpicowane maleństwo. I pan powiedział że nic nie płacę i że chociaż nikt od producenta do nich nie dzwonił, to oni już sobie to pomiędzy sobą załatwią. No ja myślę, powiedziałam, przecież jesteście największym dilerem samochodów w całym kraju. Tadam! I kto powie że nie mam szczęścia? 
Pan mnie tylko przestrzegł żebym raczej starała się utrzymywać poziom paliwa w baku na poziomie wyższym niż do tej pory, bo te nowe silniki tak lubią. Ależ oczywiście, powiedziałam, ja nigdy nie jeżdżę na pusto, tylko ten jeden raz... Nawiasem mówiąc to szczera prawda, bo zawsze tankuję do pełna i jeżdżę aż mi się rezerwa zaświeci. A teraz jak się zaświeciła to nie pojechałam na stację bo samochód i tak szedł do serwisu to sobie zatankuję w drodze powrotnej. No ale trochę styd, rezerwa w samochodzie, phi!
Tak że wkurz mi już zupełnie przeszedł, teraz siedzę i dogorywam bo temperatura 22 stopnie w Szkocji to zupełne tropiki, a ma być 24! Dobrze że wiatrak w biurze leci na okrągło i woda zimniuteńka jest w dystrybutorze bo by człek usechł. No, ale słyszałam że tam w Polszy to dopiero ludzie usychają! Wcale nie zazdraszczam, upał to ja lubię ale na wczasach :-)

Pozdrawiam serdecznie i pijcie dużo wody w te upały!

8 komentarzy:

  1. U mnie jest 26 st.C w cieniu takim dobrze od północy :-)))
    To w słońcu Afryka dzika :-) Zaraz wychodze, to połynę jak nic..

    Ależ się wkurzyła i chyba jeszcze Ciebie trochę trzyma...
    Też tak mam czasami...
    I słusznie, o swoje jak człowiek nie zawalczy to go zjedzą...
    Tak trzymać !
    Przeczytałam całość od kropki do kropki :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, u Was na północy to przecież białe niedźwiedzie po ulicach biegają :-). No ale od tego jest lato żeby grzało, co nie?

      Usuń
  2. zanim zaczęłam czytać, zobaczyłam Twoją pogodynkę i pozazdrościłam, bo u nas 30 i straszny zaduch
    brawo za asertywność, dało się jednak bez płacenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w cieniu się da jeszcze wysiedzieć, ale w słońcu masakra... Człowiek się już przez tyle lat odzwyczaił, ja w Polsce umieram jak tam jestem czasami latem, leże tylko i się pryskam wodą :-)

      Usuń
  3. Szczęściara! Ale z tym nieodbieraniem telefonu to wkurzające okropnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam szczęściara zaraz... w czepku się tylko urodziłam... chyba... zapytam mamy :-)

      Usuń
  4. Iwonko mogę posłać córci mej tego posta? Bo i ona ma na gwarancji samochód a tu uwagi istotne są co do serwisu i tankowania i nie odbierania telefonów, na osobistym doświadczeniu zdobyte. :) Super sobie poradziłaś, nie dałaś się zagiąć, ani zagadać. Super!!! Dumna jestem z Ciebie. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście że możesz Elu :-) Co prawda co producent to inne warunki gwarancji, ale pewne pryncypalne zasady są takie same. Najważniejsze to wiedzieć czego się chce i się uśmiechać :-)

      Usuń