wtorek, 29 lipca 2014

W więzieniu

Ale zadałam temat wczoraj... Pogmatwać już chyba bardziej nie mogłam. A chodziło tylko o sprawy damsko-męskie :-)  No nic, jakoś to się samo ułoży, głowy sobie tym nie będę zawracać, mam ważniejsze sprawy.
No to będzie znowu o kotach.
Wspomniałam wczoraj że koty po mnie w nocy nie łaziły więc się wyspałam. Wróciłam z pracy, pokręciłam się, przywitałam z Tigusiem, zajrzałam do misek czy wszystko w porządku. Coś mnie tak tknęło, że ja przecież od wczoraj Miguśki nie widziałam, więc pytam córki czy ją widziała, a ona że chyba tak, że na pewno w krzakach siedzi jak zwykle. Pojechałam z córką do sklepu, wróciłyśmy, poszłam biegać, zrobiło się już późno jak wróciłam. Pytam córki jeszcze raz czy widziała Migusię bo jej nie ma, a może ktoś ją
ukradł na przykład. "No co ty mamo, kto koty kradnie?" - zaśmiała się ale uznała że ona jednak jej tez nie widziała cały dzień. No to w tym momencie się zaniepokoiłam, wyszłam do ogrodu, wołam, zaglądam pod krzaki, nie ma. W okolicach garażu usłyszałam jakiś szelest i nagle mnie olśniło - GARAŻ!
Przecież ja dzień wcześniej przed południem ścinałam zeschłe pąki róż i jakieś gałęzie, wyciągałam sprzęt z garażu i go tam potem schowałam. I widziałam jak Migusia tam wchodziła, ale potem sprawdzałam jeszcze dwa razy i nic nie widziałam więc zamknęłam garaż. O ja głupia cipa!
Otwieram w te pędy a tam już czekało na mnie wystraszone, wymiętolone diabelstwo. Kontenerek koci wywalony na ziemię w trzech częściach, pewnie biedactwo sobie z niego łóżeczko zrobiło. Zaniosłam w te pędy kota do domu, kazałam pić i jeść, a ona mi się z rąk na podwórko wyrywa! Córka się nią zajęła "po kociemu", czyli dała parę kocich ciasteczek na początek a potem wmusiła parę kropli wody.
Łomatkoscurkom i Krystepanie, kot siedział 28 godzin w garażu!!!!! Bez jedzenia i picia, bez kuwety ani nawet kawałka ziemi do grzebania! A potem wyskakuje z garażu i jakby nigdy nic, idzie się bawić z motylkami.
Dziś w nocy wszystko już było po staremu. Za dziesięć siódma obudziło mnie Migusiowe mruczando.
A o Tigusiu to napiszę jutro bo zaczęłam mieć pewne podejrzenia co do niego. Ech, te koty...

6 komentarzy:

  1. Jaciekrece! No jak moglas?
    Ale widocznie kotu wcale nie bylo tak zle, skoro nadal wyrywal sie na wolnosc i nie chcial nadrobic zaleglosci jedzeniowych. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczescie w garazu temperatura podobna do tej w domu, bo jakby byl troche tylko mniej uszczelniony to by sie kotek deczko zgrzal w tej temperaturze tropikalnej 24 stopnie w cieniu :-)

      Usuń
  2. No tak to z kotami bywa...
    Człowiek sprawdza a kota nie widać...
    Miała szczęście...oj miała...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bidulka , dobrze że jej nic nie jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Córka cierpliwa jest, :) A Iwonko fontannę dla kotków posiadasz? Bo Tiguś kastrat i Migusia też sterylna a koty wody pić nie lubią a powinny bo wiesz nerki oczyszcza. Szczególnie duża ilość wody polecana dla kastratów Córkę na to uczuliła wetka. U nas też więcej sikania od momentu postawienia fontanny. :)
    No malutka kochana teraz musi być podwójnie wygłaskana i dopieszczona by wiedziała że to nie celowe osamotnienie było. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, fontanny nie posiadam, ale oba koty piją chętniej odkąd miseczkę ustawiłam w swojej sypialni. Cała miseczka wody na dobę na dwa koty to chyba w porządku. Jakoś tej wody w kuchni nie lubią.

      Usuń