poniedziałek, 11 stycznia 2016

Pierwszy raz jeszcze raz

Dziś będzie post parentingowy natchniony przy pomocy Jaskółki.

Wiadomo, dzieci moje stare już są bo i ja stara (ekhem!), wiadomo też że na starość człowiek się robi emocjonalny i lubi sobie powspominać. Ja bardzo miło wspominam dzieciństwo moich dzieci. Gdybym wiedziała że "duże dzieci większy kłopot" to pewnie bym się tak nie denerwowała każdą pierdołą wtedy, ale koniec kropka, to co było już nie wróci, zostały tylko wspomnienia.

Zawsze lubiłam sobie pospać w weekendy, no a wiadomo że z dziećmi się nie da. Chociaż moje były w tym zakresie raczej dobrze wychowane bo nie wstawały przed siódmą, ale na miłość jeża, w sobotę, no chociaż w sobotę to by się chciało dłużej w łóżku poleżeć. Nie będę pisała o całkowitym niemowlęctwie bo to zupełnie inna historia, córka spała w swoim łóżeczku to i synek też. No i tak było przez jakiś czas, dopóki ten mały diabełek nie nauczył się chodzić i wyłazić samodzielnie z łóżeczka. Starsza o dwa lata córeczka, dotąd grzeczna jak aniołek i posłuszna, oczywiście zaczęła go naśladować, więc gdy mały się  budził o zupełnie niemoralnej godzinie i wędrował do pokoju rodziców, to ona oczywiście też. Wyglądało to niezwykle śmiesznie, bo oboje spali w śpiworkach i w tychże śpiworkach, odpowiednio ustawiając małe nóżki w rogach, tupali jeden za drugim, najczęściej się zaśmiewając że udało im się kolejny raz przechytrzyć rodziców...
Minął jakiś czas, córka poszła do przedszkola, syn do żłobka, stali się w miarę samodzielni, potrafili już nałożyć na siebie niektóre ubranka i sami siebie nakarmić, więc pewnego dnia przyszedł mi do głowy szatański plan. Zrobiłam wieczorem małe kanapeczki, włożyłam przykryte talerzykiem do lodówki, na stole położyłam soczki z rurką. Na krzesełkach koło łóżeczek dzieci poukładałam ubranka w odwrotnej do nakładania kolejności, to znaczy bluza na spodzie a majteczki na samej górze, po czym zrobiłam im małą pogadankę. Że mamusia z tatusiem muszą sobie w niedzielę troszkę dłużej poleżeć SAMI w łóżku, bez dzieci, i że oni są już duzi i bardzo samodzielni, że na pewno sobie doskonale poradzą przez pół godziny po obudzeniu. Więc jutro rano nie wolno otwierać drzwi do sypialni rodziców, aż oni sami wstaną i wyjdą. Pokazałam jedzenie w lodówce, pokazałam ubranka, nakazałam pomóc jedno drugiemu gdyby nie mogli sobie poradzić. Córka w nagrodę (no i dlatego że jest starsza) mogła wyjąć sama kanapki z lodówki, syn za to mógł pierwszy włączyć telewizor, żeby mogli sobie bajki pooglądać. Dzieci podekscytowane zasnęły, za to rodzice nie za bardzo... i oczywiście rano zamiast spać to obudziliśmy się jeszcze przed dziećmi i podsłuchiwaliśmy przy lekko uchylonych drzwiach. Pierwszy sukces - nikt nie otworzył drzwi do sypialni. Drugi sukces - dzieci zachowywały się niezwykle cicho, po prostu uznały że są rzeczywiście "dorosłe" i taka zabawa w samodzielność rzeczywiście była dla nich czymś fascynującym. Kiedy po pół godzinie wyszliśmy z sypialni, powitały nas puste talerzyki, kartoniki po soczkach i uśmiechnięte buzie dzieci zadowolonych z przywileju patrzenia w telewizor wcześnie rano. Nic to że córka tylko w rajtuzkach (nie chciało jej się spodenek zakładać), a synek w kapciach na odwrotnych nogach :-)

I taki to był ten pierwszy raz...

A teraz śpią cholery jedne do czternastej albo i dłużej, a człowiek się zastanawia jak tu odkurzać żeby ich nie pobudzić, a jak się wylęgną z barłogu przez wieczorem to jeszcze się pytają co na śniadanie!!!


4 komentarze:

  1. Dlatego zdrowiej jest usamodzielnic dzieci w wieku 18 lat, niech ida na swoje i na swoim sie ucza gospodarowania pieniedzmi, sprzatania po sobie, prania wlasnych brudow i gotowania dla siebie. Inaczej nigdy sie tego nie naucza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie. Moje juz wlasciwie ze mna nie mieszkaja, ale jak przyjada w odwiedziny to tak jak powyzej - i taki z nich pozytek jest! :-)

      Usuń
  2. Ech, ja na początku tej drogi, Mała wyrozumiała, śpi w weekendy i do 10:00 ;)

    OdpowiedzUsuń