wtorek, 19 stycznia 2016

Parę obrazków z łykendu

Postraszyli mnie że Henryk Maczek jak se tak postoi w garażu w mróz to mu się bateryjka wyczerpie, więc w łykend poszłam sprawdzić. Ciemności już były ale odpaliłam Heniusia, załapał natychmiast po naciśnięciu guziczka, więc wszystko w porządku. Dałam mu pochodzić  z piętnaście minut, posiedziałam sobie na nim, pogłaskałam... Kurcze, ziąb straszliwy, było jakieś z minus jeden.. Zdjęcie takie sobie, bo nie mam w garażu światła, zresztą ten mój garaż to bardziej szopa jakaś. Kable zwisają i nawet lampa wisi więc kiedyś prąd musiał być, może później wybadam co i jak, fajnie byłoby mieć światło w garażu.


Moja flota. Heniek Maczek na pierwszym planie, Hania Stokrotka na drugim, a tuż za nią... Złom. Po prostu Złom.


A w sobotę spałam bardzo długo i siarczyście, a potem wymyśliłam że trza się poruszać bo kości mi zardzewieją. Więc pomimo mrozu (1 stopień na plusie, ale w tej wilgotności to czuje się co najmniej minus dwa) ubrałam się odpowiednio, założyłam czapkę (ja! czapkę!) pod kask, zimowe motorowe rękawiczki i zabrałam Hanię Stokrotkę na spacerek. Ha ha ha! Ja w zimie na rowerze! W każdym razie, uwierzcie mi, znacznie cieplej na rowerze niż na motorze w takiej temperaturze. 
Zimę zobaczyłam już wyjeżdżając z miasteczka, w oddali majaczyły bielusieńkie wzgórza. A już kilka kilometrów dalej doświadczyłam jej osobiście. Czyli mówili prawdę w radiu że w okolicy spadł śnieg. Spadł i nawet się trzymał. Dobrze że drogi były czyste.


O, tak wyglądała droga.


Szkoda że mi nie wyszło zdjęcie, ale z tej leśnej dróżki wyjeżdżało trzech chłopaków na maleńkich motorkach. Ćwiczyli jazdę w terenie :-)


Teraz przyznam się że jestem beztroska do poziomu głupoty. Otóż do tej pory nie zaopatrzyłam się w oświetlenie mojego roweru. A że wyjechałam dość późno to też zaczął dopadać mnie zmierzch. Powinnam zresztą cały dzień na światłach jeździć przy takiej pochmurnej pogodzie. No a tak odblaski musiały wystarczyć. Niestety, po chodnikach i poboczach nie dało się jeździć, bo były całe pokryte odgarniętym z drogi śniegiem, więc zasuwałam ile sił w nogach aby jak najszybciej znaleźć się z powrotem w mieście, gdzie nie ma śniegu. Przejechałam ponad 20 kilometrów. 
Nie ma co się zastanawiać dłużej, następny zakup to będą światła do roweru. 
Tęsknię za jazdą na motorze. Mam nadzieję że pogoda wkrótce się poprawi i będę mogła znowu wyruszyć w niewielką trasę. Trochę się boję, ale to chyba normalne po jakimś czasie nie jeżdżenia, co nie?

2 komentarze:

  1. A Ty wiesz, ze takie wlaczenie motoru na kilka minut tylko rozladowuje akumulator? Pradnica dziala tylko kiedy wciskasz gaz, a najlepiej przy szybkiej i dluzszej jezdzie, to wtedy akumulator sie doladuje.
    Bez swiatel? Na rowerze? OESU !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz racji. Dla ladowania akumulatora decydujace sa obroty silnika. Czy te obroty przekladaja sie na przemieszczenie pojazdu, akumulatorowi w tej chwili zwisa i powiewa. Oczywiscie jest roznica w pradzie przy naciskaniu gazu, ale tak minimalna ze nie ma zadnego znaczenia. W motorze jest alternator, nie dynamo :-)

      Usuń