niedziela, 6 grudnia 2015

Szlifowanie kopytek

Na dzień taki jak dzisiaj polowałam od kilku tygodni. 1 listopada był ostatni dniem kiedy jeździłam na motorze, od tego czasu Heniek Maczek stał w garażu, najpierw w oczekiwaniu na nowe kopytka, potem już ponaprawiany i poskładany do kupy czekał na lepszą pogodę. Niby w deszcz też można motorem jeździć, ale ja po wywrotce miałam trochę mieszane uczucia, poza tym nowe oponki wymagają ostrożnej jazdy przez jakieś 50 mil żeby zetrzeć ochronną warstwę nałożoną przez producenta. No a śliska nawierzchnia to raczej mało ostrożna jest, więc czekaliśmy. A jakoś tak od połowy listopada bryndza straszna się z pogodą zrobiła, jak nie deszcz to wiatr, jak nie wiatr to huragan i tak w kółko. W zeszły czwartek lało tak bardzo że nie pamiętam takiej ulewy w Szkocji. Zalało mi kawałek podwórka, ledwo się uratowałam z zalanej autostrady, gdzie jeden z samochodów nie miał tyloe szczęścia i utknął po szyby w wodzie, sodomia i gomoria normalnie. Wczoraj już było lepiej, choć oczywiście wichura przyszła, przynajmniej osuszyła drogi.
Tak więc jak dzisiaj rano zobaczyłam słońce, serce mi zaczęło rosnąć, na zmianę ze strachem. No i tak raz strach, raz odwaga, raz strach raz odwaga, raz strach raz... Gdzieś koło pierwszej po południu po prostu wstałam, założyłam ubranko i poszłam pooglądać Henia. Sprawdziłam oponki, dopompowałam, wyprowadziłam z garażu, odpaliłam żeby się zagrzał. Dokończyłam zakładanie pancerza, dosiadłam rumaka i pojechalim. Utrudnieniem były rękawiczki zimowe, dość grube i źle mi się sprzęgłem operowało, ale przy temperaturze 6 stopni przynajmniej nie ryzykowałam całkowitym odmrożeniem. W głowie miałam wszystko poukładane, trasa prosta, częściowo po drodze krajowej, częściowo szybkiego ruchu, chodziło tylko o nabicie kilometrów i generalne sprawdzenie sprzętu bo przecież wszystko składałam od nowa, koła, łańcuch, hamulce. Słońce świeciło ale trochę wiało więc motorkiem rzucało z lekka. Jak byłam zdenerwowana okazało się na tymczasowych światłach, nogi trzęsły się pode mną jak galareta a ręce telepały, wcale nie z zimna. Oczywiście z nerwów zdusiłam silnik przy starcie więc pokazałam samochodom za mną żeby jechały a ja ruszyłam powoli na końcu. Dalsza podróż minęła już bez problemów, cały czas sobie powtarzałam że fajnie jest, muszę dojechac tylko do końca drogi i zawrócic na rondzie. No i jak zawróciłam to się zaczęło. Okazało się że drogę "tam" jechałam z wiatrem, a "z powrotem" trzeba było pod wiatr, który w dodatku zawiewał nieco z boku. To była walka z żywiołem, w dodatku lekko opadające już słońce nie pomagało w widoczności, choć wciąż było ok. W połowie drogi zaczęły mi zamarzać palce prawe ręki, więc ruszałam nimi co chwilę, ściągając rękę z gazu, co powodowało zwolnienie motoru, co powodowało frustrację kierowców samochodów za mną, ale droga szeroka, dwupasmowa, więc mieli jak wyprzedzać.
Jak wróciłam do domu i zapakowałam Heniutka do garażu, byłam tak szczęśliwa, że aż sobie podskakiwałam i pokrzykiwałam z radości. Że nie zamarzłam, że się zdecydowałam, że pokonałam stracha i że pamiętam jak się jeździ. A adrenalina odpędziła wszystkie złe myśli. I o to chodzi.
A co, pisałam przeciez wczoraj że mam tę moc! :-)

8 komentarzy:

  1. Dzielna z Ciebie dziewczynka! No i w ogole podziw moj budzi, ze sama umiesz Henka rozebrac i poskladac do kupy. I nawet srubka nie zostanie, a Heniek sprawia sie bez zarzutu.
    Nooo, zaimponowalas mi bardzo! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje Aniu. Na razie to tylko nozki mu ponaprawialam i szeleczki, troszke tez innych malych popierdulek, w bebechach mu jeszcze za bardzo nie grzebalam, ale coraz mniej sie tego boje. Ja chyba sie z tym po prostu urodzilam :-)

      Usuń
  2. Rany, co za kobieta! Padam do nóżek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha, dziekuje Gosiu. Zaloze sie ze Ty tez bys potrafila gdybys musiala :-)

      Usuń
  3. Gratulacje:)
    Wiesz, ze sa tutaj takie ustrojstwa, ze masz grzanie w kurtce i spodniach i rekawiczkach?
    Podpinane pod silnik jakos...
    Zainteresowana?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie :-) Ubranko mam bez zarzutu, buciki także, kask pierwsza klasa tak że nie marznę w ogóle. Ale w rączki grzanie to by się przydało. To się nazywa heated grips (czyli ogrzewane rączki) i pewnie sobie zamontuję w moim nowym motorze. A może nawet w tym, zobaczę jaka zima będzie i czy w ogóle jeszcze da się jeździć.

      Usuń
  4. Jezu, kobieto! Ty jestes nie do zdarcia. Dbaj o siebie!!! Ubieraj sie tak, zebys sobie dupska nie przeziebila i innych czesci ciala, i calej siebie. Zebys na swieta nie lezala w lozku!!! Moze skorzystaj z czegos takiego, o czym pisze wyzejMoja Ameryka. Ja bym sie nie odwazyla w ogole wsiasc na motor, a co dopiero grzebac w tych wszystkich ustrojstwach:-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Helenko, mam naprawdę dobre, wysokiej jakości ubranko z goretexu, przy pogodzie około 5 stopni wystarczy mi termalna koszulka i legginsy pod to, plus specjalny szaliczek na szyję. Głowę znakomicie chroni kask, również termalnie. Tylko palce mi zmarzły w jednej ręce, ale to z powodów technicznych :-) Pozdrawiam Cię również :-)

      Usuń