niedziela, 20 grudnia 2015

Christmas lunch numer 3 i ostatni

Jak już zaznaczyłam wczoraj kompletnie nie miałam czasu zająć się wpisem wieńczącym moje tegoroczne przedświąteczne występy, które odbyły się w miniony piątek.
Do purystów językowych: brak przecinka pomiędzy słowami "zaznaczyłam", "wczoraj" i "kompletnie" w poprzednim zdaniu jest celem przemyślanym i zamierzonym, bo zupełnie nie wiedziałam gdzie go wstawić. Jednak nie jestem tu po to aby się rozwodzić nad zawiłością polskiego języka, więc do brzegu.
Corocznie w ostatni piątek przed świętami firma organizuje christmas lunch, nie za darmo, o nie! Odtrącają nam za jedzenie w miesiącu poprzednim, za to firma funduje drinki. Z każdym rokiem jednak tych drinków jest mniej i mniej, możecie sobie wyobrazić dlaczego. Tradycyjnie więc po obiedzie idzie się do pubu lub innego baru żeby uzupełnić zapasy płynów w organizmie. O tym będzie później, tymczasem aby kontynuować tradycje wpisów kulinarnych pokażę kilka zdjęć talerzy. Piatkowy lunch zatem wyglądał tak:


Stolik przed podaniem jedzenia.


Moja przystawka. Pasztet z królika ze słonymi ciastkami, sałatą i chutney. Wybaczcie, nie wiem jak to jest po polsku, ale to rodzaj wytrawnego dżemu.


Danie główne. Wybrałam tradycyjnie, czyli indyk z faszerką, po angielsku stuffing (dobrze czytacie, nie faszerowany bo z tego czym się faszeruje zrobiono małe plasterki i położono między plastrami indyka), małą kiełbaską opatuloną plasterkiem boczku, ziemniaczkiem pieczonym, ziemniakami duszonymi, marchhewką i brukselką, polane sosem. Nie wiem co to ta brązowa kulka i zabijcie mnie, nie pamiętam.


Deser... Hmm.... Szczerze powiem że takiego syfu to dawno nie jadłam. Miało to być lekkie ciasto potrójnie czekoladowe. Ludzie obok mają takie samo ciasto tylko cytrynowe. Po tym "deserze" zrozumieliśmy dlaczego podane wino było tak wstrętne. Bo przy tym cieście wydawało się boskie. Tego nie dało się zjeść bez popicia tym pożal się bobrze "trunkiem".


Zadowoleni? To też już tradycja że im lepsezy hotel tym gorsze jedzenie, niestety. W zeszłym roku było w Radisson Blue i przynajmniej dało się zjeść i było fajnie. W tym roku - hotel Grosveor Hilton. Syf, syf, syf. Nawet kawy nie było. Skandal po prostu. Normalnie po takim lunchu ludzie siedzą jeszcze, zamawiają drinki czy wino, rozmawiają. Nie tym razem. No ale tradycji stało się zadość, christmas lunch odbębniony, można było iść się bawić dalej. 
Całą firmą poszliśmy do pobliskiego pubu, gdzie mieliśmy zarezerwowane całe pięterko na kilka godzin. Było super, bawiliśmy się znakomicie. Kiedy nadszedł czas opuszczenia lokalu, podzieliliśmy się na dwie grupy, bo jedni mieli zarezerwowany pub gdzieś na końcu miasta, ale mi nie pasowało bo za daleko do przystanku powrotnego więc poszłam z drugą grupą do innego pubu, w centrum. Czas minął błyskawicznie, nie wiem ile jacków w siebie wlałam, bo stawiano przede mną co chwilę, nie pamiętam żebym za jakiegokolwiek drinka płaciła, ale faceci są od stawiania, co nie? Przy okazji dostałam zaproszenie na ekskluzywne doroczne przyjęcie alkoholowe na środę od jednego z naszych prawników, słyszałam o tych słynnych libacjach ale nie dane mi było przez te wszystkie lata, a tu masz! Nie wiem czy pójdę, jeszcze zobaczę.
W każdym razie, ponieważ zbliżamy się do zakończenia, powiem tylko że po kilku godzinach grupa udała się taksówkami do innego pubu, ale mnie nie bardzo się już chciało bo potem na przystanek musiałabym zasuwać dwadzieścia minut a tak miałam pod nosem. I tak sobie szłam na ten przystanek i sobie zdjęcia robiłam, które w założeniu pewnie miały być arcydziełami godnymi National Geografic co najmniej, a wyszło jak zwykle. West End i Princess Street nocą.






A to na dole to miało być hitowe zdjęcie oświetlonego zamku. Hmmmm.....


I tak to dobiegliśmy do końca naszych przedświąteczno-kulinarnych opowieści. 
Pozdrawiam niedzielnie.



4 komentarze:

  1. Nie moge sie doczekac relacji z alkoholowego przyjecia u prawnika. To dopiero bedzie sprawozdanie! Acha, zainstaluj sobie kamerke na czole, najlepiej z relacja na zywo dla nas, bo na pewno od jakiegos momentu nie tylko nie bedziesz mogla sprawozdawac, ale nastepnego dnia nie bedziesz pamietala. A tak, zostanie dokument, a Ty podlozysz glos, kiedy dojdziesz do siebie. ;)
    P.S. A czegos sie po zarciu od Hiltona spodziewala? Ze bedzie smaczne?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, tak, tak, ta komerka to dobry pomysl:-))) Anna Maria P, jak zwykle, ma racje! A zdjecia nie są wcale złe, biorac pod uwage fakt, ze cos mocniejszego zaliczylas. Ja po 2 piwach bym takich nie zrobila.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. To zależy, czy zaznaczyłaś wczoraj, czy też wczoraj kompletnie nie miałaś czasu. W pierwszym wypadku dajesz przecinek między "wczoraj" a "kompletnie", w drugim - między "zaznaczyłam" a "wczoraj". Proste! :)))
    A żarcie paskudne, same trupy. Niejadalne! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż czasami i tak bywa ....
    Najwazniejsze,że we własnym gronie fajnie się bawiliście :-)

    OdpowiedzUsuń