piątek, 25 grudnia 2015

Czterdzieści i cztery

Wigilia minęła bez większych problemów, czyli tak jak się spodziewałam, czyli do dupy, czyli właściwie normalnie. Pierwszy dzień świąt też w porządku, a nawet lepiej niż normalnie. Mikołaj przyniósł mi prezenta (sama se kupiłam) więc byłam go wypróbować i wyszło mi całe 20 kilometrów. Zamierzałam dosiąść Heńka, ale Nowy się pojawił i musiałam sprawdzić jak bryka.


Nigdy ale to nigdy 25 grudnia nie wybralam się na rower. Ani na spacer. Nigdy.

A jutro...

Jutro będzie czterdzieści i cztery. Kiedy byłam młoda i piękna (tylko młodość pozostała, hehe!), gnębiła mnie taka durna myśl że dożyję tylko 28 lat i nic więcej. Jakoś 28 przeszło i z poczuciem nieśmiertelności toczyłam się dalej, aż nadejszła ta wiekopomna chwila kiedy trzeba się z liczbami zmierzyć, Ci którzy znają moją wielkość matematyczną zrozumieją że dwadzieścia osiem to tyle samo co czterdzieści cztery. Czyli że jak jutro minie spokojnie to mam podarowane następne osiemdziesiąt dwa numerki, a może troszkę więcej jak dzisiejsza loteria okaże się szczęśliwa. I co ja z tymi liczbami zrobię?

Jako że dzień jutrzejszy dla mnie znamienity będzie i historyczny po prostu, czegoś takiego bowiem nie przeżywa się więcej niż raz, pozwólcie na małe podsumowanie.

26 grudnia 1971 - czerwone, pomarszone, brzydkie i wrzeszczące, za to z czupryną pełną małpich włosów przyszło na świat Utrapienie, któremu nadano imię Iwonka. Które to imię kwestionowawszy wielokrotnie, w końcu pokornie przyjęła do wiadomości, znalazłszy uprzednio w Encyklopedii pochodzenie tegoż, z czym się w końcu dogłębnie i głębokodusznie pogodziła.

Iwona to kobieta o trudnym, dwoistym charakterze. W działaniu jest żywiołowa i przebojowa, ale gdy coś idzie nie po jej myśli, zwija się w kłębek i chowa przed problemem. Jest przy tym bardzo czuła na porażki, które traktuje jako osobistą zniewagę. Posiada dar dyplomacji i świetnie radzi sobie tam, gdzie potrzeba taktu oraz ostrożności, ale bywa do tego niezwykle przekorna. Nikt nie jest w stanie nakłonić jej do zmiany poglądów czy postępowania. Mimo to posiada licznych znajomych. Na co dzień jest bowiem pełna optymizmu i czarująco się uśmiecha. Niestety rzadko ufa ludziom na tyle, by mieć wiernych i oddanych przyjaciół. Jest zaborcza tak w przyjaźni, jak i w miłości. Sama pozostaje bezwzględnie wierna.

Iwona jest to imię pochodzenia staroniemieckiego, od słowa iwa (łuk z drzewa cisowego).
Piękna, pociągająca swym urokiem niczym róża, która zarówno cieszy, jak i kłuje! Kto ją pokocha – musi uważać. Iwona posiada pełną wdzięku, ale i bardzo silną osobowość. Jest zaborcza aż do bólu! Mężczyzna jej życia musi całkowicie podbić jej serce i być jej na wyłączność. Dlatego powinien on posiadać wyjątkowy charakter i wytrzymałość. Iwona pokocha głęboko – spokojną i wierną miłością, ale nie będzie uzewnętrzniać swych uczuć. Można być pewnym, że jeśli powie, iż kocha, to tak jest. W małżeństwie będzie troskliwą i oddaną żoną oraz opiekuńczą matką. Ze smakiem i klasą poprowadzi dom, podejmie gości i będzie godnie prezentować swego wybranka. Ponieważ kocha przyrodę i zwierzę – miejsce jej zamieszkania będzie pełne zieleni i życia.

Dzięki optymistycznemu nastawieniu do życia i świata, Iwona posiada licznych znajomych. Zdarzają jej się także wierni i oddani przyjaciele. I warto się z nią przyjaźnić! Z jednej strony jest bardzo lojalna oraz opiekuńcza i stara się chronić wszystko i wszystkich, z drugiej – nieufna wobec ludzi i ostrożna w bliższych kontaktach. Według niej mało kto zasługuje na miano przyjaciela. Iwona ma też skłonności do intryg, a ludzi zjednuje sobie łatwo poprzez swój czarujący uśmiech. Nigdy nie wiadomo, kiedy obdarza nim szczerze i bezinteresownie, a kiedy pozyskuje nim innych dla sobie wiadomych celów. Iwona to kobieta, która bardzo dobrze czuje się w każdym towarzystwie i zdecydowanie nie potrafi żyć w odosobnieniu.

Energicznie podchodzi do powierzanych jej obowiązków. Bardzo żywiołowa i przebojowa kobieta. Zdecydowanie można na niej polegać – zwłaszcza tam, gdzie interesy wymagają taktu, ostrożności i zdecydowania. Iwona to urodzona dyplomatka. Ale! Gdy coś postanowi – nie warto próbować tego zmienić. Jest niesłychanie przekorna i uznaje tylko swój punkt widzenia. Miejsca pracy wybiera spontanicznie i nie ulega żadnym wpływom. Nastawiona jest na sukces, pieniądze i zaszczyty, co bez problemu osiąga, ponieważ posiada niespotykane zdolności adaptacyjne i inteligencję praktyczną. Niestety porażki uważa za osobistą zniewagę i lepiej nie wchodzić jej w drogę, gdy coś pójdzie nie po jej myśli.
Iwona łatwo dostosowuje się do nowych warunków pracy dlatego też świetnie daje sobie radę w wielu różnych zawodach.

1 września 1978 - Iwonka zaczęła edukację w Szkole Podstawowej Numer Jeden. Trzy lata później, wskutek reorganizacji (i przede wszystkim remontu budynku głównego), Iwonkę przeniesiono do Szkoły Podstawowej Numer Osiem, która co prawda mieściła się tuż za rogiem, ale będąwszy (czy takie słowo w ogóle istnieje?) największą jednostką edukacyjna w mieście nie stanowiła dla bohaterki dostatecznego wyzwania intelektualnego. Niemniej jednak, ujawniając wybitne (nie tylko w skali tej jednostki jak się okazało) umiejętności i wiedzę humanistyczno-geograficzną, wyżej wspomniana Iwonka bez zająknięcia się zdała ze wspaniałym rezultatem egzaminy wstępne i 

1 września 1986 - rozpoczęła edukację w klasie biologiczno-chemicznej (!!!) w najbardziej naówczas prestiżowym w całym województwie liceum ogólnokształcącym, które zaważyło na całym jej przyszłym życiu. Tak wtedy, naiwna, myślała...

W latach 1986 - 1990 zakochała się bez pamięci, zakończyła bardzo obiecującą karierę sportową (och głupia, a mogła być na olimpiadzie i to niejednej), rozpoczęła zabawę w dorosłość, jednocześnie kontynuując z powodzeniem zmagania edukacyjne, które z czasem ukierunkowały się jednoznacznie w jedną, prawdopodobnie jedyną do odganięcia stronę. I tak,

w październiku 1990 roku - Iwonka postawiła stopę w budynku Wyższej Szkoły Pedagogicznej, przekształconej dwa lata później w Uniwersytet, kontynuując edukację na prestiżowym kierunku. Humanistycznym oczywiście. Deklasując konkurencję, uzyskała na egzaminach wstępnych na polonistykę czwartą lokatę z ponad dwustu iluśdziesięciu lub więcej kandydatów, plasując się tylko za laureatami olimpiad, którzy i tak mieli już indeks w kieszeni. 

Szczęście, nieszczęście, głuchy los, nieme przeznaczenie lub po prostu ludzka głupota postawiły Iwonkę przed stanem niedokonanym w październiku 1992 roku, co miało zaważyć na całym jej przyszłym życiu. 26 grudnia tego samego roku, w dzień jej urodzin, nastąpiły pełne emocji zaręczyny, po czym nastąpił krótki acz burzliwy okres przygotowań do ślubu który odbył się już w lutym 1993 roku. Wiecie, presja rodziny i tak dalej. Poszło jak poszło. 

W niedzielę któregoś lipca 1993 roku, tuż przed północą, sta się dokonał i pojawił się cud nazwany przez cały personel szpitala "chińską księżniczką". Córeczka była zaprzeczeniem matki, maleńka, śliczna, przeurocza, delikatna i mięciutka jak srebrna chmurka. Niemal dwa lata później, w czerwcu 1995 roku pojawił się jej braciszek, śmieszny skrzeczak ze spiczastą główką i mięśniami Szwarcenegera, duży i silny chłopak, podoby do siostrzyczki jak dwie krople wody, a jednocześnie różniący się jak pies od kota. I tak pozostało do dzisiaj...

Iwonka konynuowała studia, w roku 1996 uzyskując zasłużony tytuł magistra filologii polskiej. Cóż, wszystko w złym czasie. Pieriestrojka zrobiła swoje, dla nauczycieli niestety zabrakło etatów i Iwonka musiała szukać pracy gdziekolwiek. Najpierw hurtownia artykułów dekoracyjnych, potem krótka praktyka w Urzędzie Statystycznym, w końcu stabilizacja na stanowisku marketingowym w prywatnym przedsiębiorstwie. Ciężko było. Studia podyplomowe, dzieci, ciągłe budowanie własnego gniazda, wzloty i upadki. Nie chcę tego wspominać. 

W znamiennym roku 2004  Iwonka wyjechała do Szkocji. Początki były straszne. Kto nie przeżył emigracji, nie wie. Zresztą, o wielu rzeczach już pisałam na blogu, nie będę się powtarzać. Z czasem zaproponowano mi lepszą pracę, potem awans, i tak już zostało do dzisiaj. Ale to przecież nie podanie o pracę a skrócona blogowa autobiografia. 2 lata temu odbyła się nasza ostatnia wspólna rodzinna wigilia, ale rodziną już wtedy byliśmy tylko na papierze. 

W marcu 2014 roku otrzymałam papiery rozwodowe i od tego czasu pracuje nad własną niezależnością i szczęściem. Z różnym skutkiem. Wydarzenia mijającego roku były dla mnie przełomowe pod każdym względem. Nabrałam pewności siebie jako kobieta, jako człowiek, jako matka, jako córka. Poznałam wiele nowych, wspaniałych osób, umocniłam znajomość z tymi poznanymi już wcześniej, mój blog, olaboga (!) właśnie spojrzałam, przekroczył magiczną liczbę wejść 200 tysięcy, a zaledwie rok temu było sto tysięcy.  
Z innych spostrzeżeń, zupełnie nieoczekiwanie moje noworoczne życzenie spełniło się, ale ironicznie los zrobił mi psikusa i wszystko poszło w zupełnie odwrotną stronę niż oczekiwałam. Z tego wniosek mam na przyszłość - nigdy nie mieć życzeń noworocznych. 

Jutro. 26 grudnia 2015 roku, minie czterdzieści i cztery. Jutro nie będzie wpisu. Jutro będzie dniem tylko dla mnie, nie zaplanowanym, bez oczekiwań. Może motor. Może rower. Może butelka prosecco od samego rana. Telefon do przyjaciela. Filmy od rana do wieczora. Zapomniałam, od lat funduję sobie wyjście do kina. Jutro "Gwiezdne Wojny". Ale to też się może zmienić, w końcu czterdzieste czwarte urodziny ma się tylko raz, prawda? ;-)


18 komentarzy:

  1. No niestety, ma sie je raz i to juz tak dawno temu... Szkoda, bo fajny to wiek byl... Byl...
    A frekwencje na blogu to ja Ci robie, wiec tego... nalezy sie. :)))
    No coz, zycze Ci tego, co sama bys sobie zyczyla... Ty wiesz...

    OdpowiedzUsuń
  2. Iwonka, nie pękaj! 44 to fajny wiek (ty młoda kozo!), a potem jest coraz lepiej!
    Najnajnajlepszego, baw się dobrze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosieńko, nie mam stresa, po prostu cieszę się że życie się zaczyna :-) ♥

      Usuń
  3. I ja przyłączam się do życzeń - spełnienia marzeń.
    Pantera dobrze pisze o tych swoich urodzinach, bo kończyła 44 lata - 233 dni wcześniej ode mnie.
    Świętuj Iwonka od samego rana POWODZENIA!!!
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od samiuśkiego rana to ie bo wyspać się trza było :-) Dziękuję!

      Usuń
  4. Gdyby nie to, żeś 3 lata młodsza, pomyślałabym, że to moja biografia!!!
    Ta data urodzenia, ten biol.-chem., to liceum prestiżowe, to WSP przekształcone na Uniwersytet, ten kierunek studiów... Ojacieżpierdzielę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to wszystkiego najlepszego Tobie również :-)))

      Usuń
  5. Alez z Ciebie mlodka:))) Najlepszego i niemozliwego, bo jak sie niemozliwe spelni to z mozliwym na pewno dasz rade:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio to tylko niemożliwe się zdarza :-) Dziękuję Star, kochana jesteś ♥

      Usuń
  6. Wszytkiego najlepszego w tym bardzo ważnym dniu!
    Radości w codziennej gonitwie, spokoju ducha i odnalezienia swojej drogi :)
    Spełnienia kilku marzeń juz teraz a następnej czesci w niedalekiej przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Dzień jak co dzień właściwie. Najważniejsze jeszcze się wydarzy ;-)

      Usuń
  7. No to, Iwonko, wszystkiego, czego pragniesz!!! 44 to magiczna liczba, zapewne wiec ten rok bedzie dla Ciebie tez magiczny:-))) Z calego serca zycze Ci spelnienia marzen, tych malych i tych wiekszych. Urodzinowo caluje, Ty Młódko, jak pisze Star!

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny wiek ach już dawno dawno zapominałam, ale było magicznie. :)
    A że magię sami sobie tworzymy, to mamy taką jaką stworzyliśmy. :)
    Dobrej Magii Iwonko i niech lśni Twoja Gwiazda przed oczami, niech świeci i prowadzi. Jej odnalezienia Iwonko życzę. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, dziękuję. Moja Ty osobista wróżko :-) ♥

      Usuń
  9. Wszystkiego Najlepszego, ożeż Ty, Młódko nasza jedna!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ooooo, urodziny w święta :-)
    Wszystkiego naj naj naj !
    Pozdrawiam jeszcze świątecznie :-)

    OdpowiedzUsuń