wtorek, 7 kwietnia 2015

Pierwszy dzień. Niech się już skończy...

Szybka kąpiel rano, gorączkowe poszukiwanie ciuchów. Zmiana kremowej bluzki na szarą. W kremowej brzuch mi za bardzo odstaje. Suszarka na najwyższych obrotach, a co tam, nie muszę dzisiaj mieć ani kręconych ani wyprostowanych włosów, wystarczy to co mam.
W pośpiechu rozmazuję na twarzy odrobinę podkładu, od jakiegoś czasu tapetuję się przed wyjściem do fabryki, starość nie radość, ech... Szczególnie dzisiaj, po tych całych choróbskach niezbyt świeżo wyglądam. Szczerze mówiąc nie przeszło mi jeszcze do końca, ledwo przetrwałam noc, dławiłam się i kaszlałam, z trudem mogłam przełykać chociaż gardło mnie nie boli, czułam jakbym miała gardło czymś obrośnięte od środka. Pewnie mam, tym mukusem czy jak mu tam. Zasnęłam dopiero coś koło trzeciej nad ranem, po zażyciu Sudafedu i wypiciu szklanki zimnej wody. Durna, mogłam to zrobić wcześniej. Powiem tylko że rano o godzinie siódmej nie byłam za bardzo nie wyspana. Trochę ociężała może.
Do pracy dotarłam o stałej, dość spóźnionej, godzinie, dobrze że dzieci mają ferie to korków nie było. Parking pod fabryką pustawy, po drodze do biura złapałam duże cappuccino w kafejce, jak się kupi siedem kaw to ósmą się ma za darmo, a dzisiaj właśnie miałam kupon na darmową kawę. Swoje już jak widać wypiłam.
Jak tylko zobaczyłam swoje biurko to mną zatrzęsło. Listów, paczuszek, papierzysk co niemiara. Co prawda paczuszki to moje prywatne przesyłki, musiałam się obkupić kosmetycznie bo mi się niektóre rzeczy pokończyły. No ale oprócz tego puste opakowania po śrubkach, jakieś pudełka po durnych maleńkich komputerkach, które grają melodię Intela jak się je otworzy, paczka okularów 3D to telewizora, pilot do Apple TV...  No tak, tuą przed świętami montowali w sali konferencyjnej nowy sprzęt a że ja tym wszystkim zawiadywałąm to uznali że mnie się należy. Cały ten syf mam na myśli. Ale nic to, co trzeba było powypieprzałam, co trzeba było zamknęłam w szufladzie i niech się proszą jak będą chcieli. A okulary zabieram do domu na wypróbowanie, może będą działać na moim telewizorze. W pracy się pracuje a nie ogląda, co nie?
I tak to, moi mili. Wiosna w końcu. Tylko niech ta choroba się wreszcie skończy bo się wykończę.

Pozdrawiam słonecznie.


8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Po Twojemu to bedzie http://de.wikipedia.org/wiki/Schleim :-)
      Och, jak ja nienawidzę polskiego odpowiednika tego słowa...

      Usuń
    2. Tego na F? To ja tez nie lubie... Ble...

      Usuń
  2. Zdowiej :)
    Tez mnie jakos dopadlo zmeczenie powakacyjno-swiateczne :D:D

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie ten przewlekly kaszel (poltora miesiaca kaszlalam i plulam na ludzi zanim zdecydowalam sie odwiedzic GP) zostal zidentyfilowany jako koklusz, czy poprawnie czy nie to nie wiem. Dostalam zwolnienie na tydzien, ktory przespalam i kaszel sie oslabil, wraca kiedy mnie przewieje lub padam ze zmecznienia. Nadal opycham sie witamina B12 i witamina C profilaktycznie. Zycze powrotu do zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak jak napisała powyżej najlepsza moja córka, idź koniecznie do GP :). :) A czytałaś na jej blogu ciekawostki o najpiękniejszym mieście świata?
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, byłam u GP, już skończyłam antybiotyk, 7 dni go brałam. Teraz biorę jedynie syrop na rozluźnienie wydzieliny, już jest lepiej.
      A ciekawostki czytałam, a jakże :-) Dla mnie to codzienna rzeczywistość. Od czasu do czasu coś tam wtrącam z tej rzeczywistości, ale za mało :-)

      Usuń