Książę z bajki może wyglądać tak:
Albo tak:
A tego Księcia z Bajki to już na pewno wszyscy znają:
Książę z Bajki jest wysoki, smukły acz mocny, włos dowolnego koloru byleby zadbany, ułożony, idealny. Na twarzy raczej owłosienia brak. Iskra w oku i to "coś" przed czym padają na kolana tabuny kobiet i dziewcząt wszelakich, a jeżeli już nie padają to przynajmniej chichoczą jak potłuczone. Bo Książę z Bajki nie musi mówić, wystarczy że popatrzy a już nogi miękną i ręka szuka oparcia z obawy że nie uniosą (nogi oczywiście), a jak jeszcze się odezwie to serce samo wyskakuje spod sukienki...
No i teraz będzie intymnie, jak ktoś nie chce niech nie czyta. Ja mam takiego osobistego Księcia z Bajki.
Co mu z księcio-bajkowego opisu brakuje to na pewno wzrost i moc, ale szczupły jest, nie powiem. Przynajmniej tak wydaje się wyglądać pod służbowym polarem. Ten mój osobisty ma krótkie czarne włosy i pali papierosy, fuj! I jest pracownikiem firmy dostarczającej i utrzymującej systemy alarmowe w naszej firmie. Pierwszy raz spotkałam go (och jak to brzmi - spotkałam!, przyszedł na coroczny przegląd czujników dymu) jakieś pięć lat temu i zauroczył mnie od pierwszego wejrzenia :-)
Ech, cóż że na pierwszy rzut oka "wzrok dziki i suknia plugawa", jak się tak popatrzył, jak uśmiechnął kącikiem, w dodatku jak przemówił... Nie żeby mądrości jakieś prawił czy coś, zwykła ordynarna szkocka robotnicza odmiana języka, ale ten głos, miękki i aksamitny, ten ciepły ton, zmysłowy, delikatny... Połączony z tym zniewalającym uśmiechem, takim lekkim, od niechcenia, przymrużone oczy, już nie wiem czy czarne czy niebieskie, ale przecież nie o to chodzi, prawda?
No dobra, nogi mi się nie uginają, nie mdleję i nie chichoczę jak podlotek, bom dorosła kobieta z zasadami, człowieka nie znam ale nie jest możliwe żeby jego widok nie wywołał uśmiechu na mojej twarzy. No nie jest możliwe. I koniec. Widzę go raz na pół roku może, a reakcja wciąż taka sama :-)
A piszę o tym dzisiaj bo wydawałam mu polecenie zaprogramowania czytników alarmowych przez telefon i ten jego głos... No uśmiecham sie do teraz :-)
Fajnie jest mieć swojego osobistego Księcia z Bajki ;-) I nie chodzi o to żeby wzdychać czy się zachwycać, o ten uśmiech chodzi, bo choć o samym Księciu dawno już zapomniałam to uśmiech pozostał na mojej twarzy. Też tak czasami macie?
A mamy! Pewnie, że tak. Zwłaszcza, gdy ów książę prawdziwą księżniczkę zdaje się w nas zobaczyć:-).
OdpowiedzUsuńOj tam zaraz księżniczkę, niektórzy szczerzą zęby i ich mimo to nie lubię :-)
UsuńJa tam nie lubie tracic energii na wzdychania bezcelowe. Ja wzdycham, kiedy mam cel, a tym celem jest podboj. Ja nawet jako nastolatka nie wzdychalam do rozniastych idoli sceny i estrady, takie dziwadlo ze mnie ;) A teraz to mi nawet nie wypada wzdychac, z racji wieku i stazu malzenskiego.
OdpowiedzUsuńNie znaczy to jednak, ze nie doceniam meskiego piekna, lubie popatrzec :)))
No toż właśnie i ja nie wzdycham, podbijać niczego nie mam zamiaru, ale tak zawsze miło popatrzec i posłuchać, co nie?
UsuńMilo, oj, milo he he he! :)))
UsuńNiewiele wiem o Księciach z Bajki, ale po przeczytaniu wpisu, uśmiech zagościł i na mojej twarzy;-)
OdpowiedzUsuńNo nie dziwię się, po dokładnym przestudiowaniu portretu drugiego księcia... omal się nie udławiłam ponownie :-)
UsuńOj nie ma to jak osobisty Książę z Bajki :-)
OdpowiedzUsuńA wpis też taki bajkowy :-)
Taki jak z marzeń ...
To chemia jest! To się powinno pielęgnować. :)
OdpowiedzUsuńPielęgnuję chemię Gosiu, jak najbardziej!. Kupiłam wczoraj środek do odtykania rur i płyn do czyszczenia kibelka. A na obiad była "zupka chińska" - pełna cudownej chemii :-)
UsuńWIosna idzie?
OdpowiedzUsuńAle tak w polrocznych odstepach?
Coś w tym jest :-) W Szkocji mamy tylko dwie pory roku - zima i wiosna :-)
Usuń