Jest 15.20 czasu Greenwich, kiwam się nad planami budynków, coś tam zaznaczam, coś podpisuję. Już ze dwa razy głowa mi się zakiwała, oczy się zamknęły lub nie, nie dbam o to, bo nauczyłam się spać z otwartymi jeszcze na studiach. Co chwila sięgam po orzeźwiającą butelkę z zimną wodą. Jestem sama w biurze, Stefka na krótkim urlopie. W sumie to mogłabym nawet i się przespać. Nikt mi nie przeszkadza, nikt do mnie nie gada, czasami zadzwoni jakiś telefon, odpowiadam półsłówkami bo mi się gadać nie chce. Czasami odpowiem na jakiegoś emaila, a reszta może poczekać. Pogoda za oknem mizerna, jeszcze lato a tylko 15 stopni, nawet jak na Szkocję to nie za wiele, dobrze chociaż że nie pada.
Pójdę sobie zrobić kawę, jakoś przetrwać do tej 17-tej, chyba że zwinę się stąd szybciej, a na to się zanosi. Fajnie mieć taką pracę, jak to mówi moja córka, nic nie robisz, grasz sobie na komputerze cały dzień i jeszcze ci za to płacą. Ciiii, jeszcze szef usłyszy! To co, i tak nie rozumie po polsku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz