piątek, 26 sierpnia 2011

Jak niepotrzebny gadżet

Ksiazki maja dla niej bardzo duza wartosc. Nigdy nie pozwolila niszczyc ksiazek, nigdy po nich nie pisala, nie zaginala grzbietow ani kartek zaznaczajac miejsce ostatniego czytania, od lat ta sama zakladka do ksiazek. Kiedys, gdy byla dzieckiem, czytala bardzo duzo. Pamieta jak bedac mala siedmiolatka (byla najmniejsza w klasie) poszla na lekcje religii z nowym koszykiem ktory dostala od cioci, a w nim ulozyla stosik ksiazek i nowiutkiego misia. Mis byl malutki, przytulny i mieciutki, nigdy nie miala misia, to byl jej pierwszy. Po drodze do domu wstapila do biblioteki, jak zwykle. I jak zwykle wymienila stosik ksiazek na nowy stosik, jakies 10 sztuk. Byla jedynym dzieckiem w szkole ktore mialo pozwolenie na wypozyczenie wiecej niz 3 ksiazek, po prostu duzo czytala. Tamte ksiazki pamieta do dzisiaj, byla wsrod nich opowiesc o krolu Arturze, jedna z serii o Piotrze, ale nie pamieta dzis tytulu, byla tez jedna z serii "Poczytaj mi mamo" dla malenkiej siostrzyczki. Kiedy wrocila do domu, okazalo sie ze... misia nie ma w koszyku. Plakala, wrocila z powrotem do biblioteki ta sama droga, pytaja ludzi czy ktos nie znalazl przypadkiem malego misia w czerwonym ubranku. Nikt nie znalazl...

Czytala zawsze i w kazdej wolnej chwili. Jak nie miala ksiazki pod reka, to gazety, czasopisma, czytala przy sniadaniu, obiedzie i kolacji. Ile razy ojciec wstawal w nocy z pretensjami ze swieci swiatlo na darmo, a dla niej to nie bylo na darmo, ona czytala. Kiedy dostala pierwsza Encyklopedie Powszechna, specjalnie sprowadzana z Pragi (bo w kraju byl stan wojenny i nie bylo nawet chleba, a co dopiero ksiazki), stala sie ona jej ulubionym narzedziem, przewodnikiem, zrodlem wiedzy. Na jej podstawie robila listy rzeczy ktore warto miec, miejsc ktore warto zobaczyc, ksiazek ktore musi przeczytac. Jako ze potrafila czytac bardzo szybko i pamiec miala znakomita, nauka nie przysparzala jej zadnych trudnosci. Miala czas na sport, na odrabianie lekcji, na ogladanie telewizji, na pomaganie mamie w domowych obowiazkach i wychowywaniu mlodszych siostr, bo ojciec wciaz pracowal za granica. Nie wiodlo im sie najgorzej w tamtych czasach, ale bogaci tez nie byli. Mama nie uwazala kupowania ksiazek za dobra inwestycje, przeciez byly biblioteki, prawda? Wiec zapisala sie do wszystkich mozliwych w miasteczku.

Szkole skonczyla bez problemow, prace maturalna z polskiego napisala na 36 stron, egzamin na wymarzona polonistyke zdala jako czwarta na liscie 160 kandydatow. I tu zaszla zmiana. Cieszyla sie ze bedzie mogla duzo czytac, ale nie zdawala sobie do konca sprawy ze co innego czytac dla przyjemnosci a co innego z przymusu. Gdyby jeszcze wymagane zrodla byly dostepne, moze jakos latwiej byloby to zniesc, ale najczesciej bylo tak ze profesor dawal liste publikacji z ktorych kazda byla dostepna w calym miescie w ilosci 1 sztuk, z czego najczesciej ta jedna sztuka znajdowala sie w posiadaniu tegoz wlasnie profesora. Krazyly wiec streszczenia i notatki studentow ze starszych lat.

Pierwszy rok byl bardzo ciezki, drugi juz znacznie latwiejszy. Nastepne - bulka z maslem. Wciaz czytala tak samo duzo jak przedtem, ale glownie rozprawy naukowe ktorych nie cierpiala, poezji prawie wcale, beletrystyka - rzadkosc. Trzeba bylo jakos skonczyc te studia wiec skonczyla. Wyszla za maz, pojawilo sie dziecko, potem drugie, praca, dom, obowiazki, pieluchy, choroby, zwykle zycie. Nie miala czasu na czytanie. Czytala wiec czasopisma - "Twoj Styl", "Focus" - to jej ulubione, miesieczniki wiec mogla sobie pozwolic raz w miesiacu. Od czasu do czasu wstepowala do biblioteki wypozyczyc kilka ksiazek ktore albo oddawala z opoznieniem i placila kary, albo oddawala nie czytane, ale to rzadko, wolala placic. Z czasem przestala czytac dzieciom do snu, bo nauczyly sie czytac i wolaly same, miala wiec troszke wolnego czasu dla siebie, ale zawsze cos sie znalazlo wazniejszego niz ksiazka.

Minely lata, dzieci juz duze, obowiazkow jakby coraz mniej chociaz i tak za duzo, ale milosc do ksiazek nie minela. Co jakis czas kupuje zestawy ksiazek, czasamii od razu cale serie, czytaja na zmiane z synem, corki jakos do ksiazek nie ciagnie. I chociaz zdaje sobie sprawe z niebezpieczenstwa, ksiazki dla niej to jak narkotyk, kiedy zacznie, nie potrafi sie oprzec, nie potrafi skonczyc. Zazwyczaj nie ma wyrzutow sumienia, bo przeciez czyta rzadko, nie codziennie, nie nawet raz na tydzien. Ale za to do zatracenia. Nie istnieje dla niej film, radio, dzieci, maz, widzi ich, rozmawia z nimi, ale myslami jest gdzie indziej. I tylko ostatnio zrobilo jej sie przykro gdy bedac juz w lozku, pytajac meza dlaczego jej nie przytuli, uslyszala: "Bo ja sie czuje jak niepotrzebny gadzet. Ty masz swoje ksiazki, ja dla ciebie znacze mniej niz nawet komorka. Niepotrzebny gadzet".
19 kwiecień 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz