to jak mu po prostu nie ulec?
Bo na przykład taka sytuacja - siedzimy przy stole i jemy obiad. Powiedzmy, kurczaka. Kot już jest, choćby nawet przed chwilą zeżarł i pobiegł na koniec świata. Wskakuje na wolne krzesło i tak patrzy, i patrzy... Wreszcie chcąc nie chcąc, żeby się pozbyć kota (ha ha, czy na pewno?) każdy ściąga po najtłuściejszym kawałeczku kurczaka ze swojego talerza i kładzie na osobny mały talerzyk, bo w misce kota przecież jest jedzenie cały czas. A ten zje albo i nie tego kurczaka, najczęściej nie do końca bo przecież dopiero co zjadł więc mu się nie mieści, i z powrotem na krzesło. Ech, taki los...
Albo taka sytuacja - kot wychodzi z domu. Wiecie że ma swoją klapkę i swój własny kluczyk, wchodzić i wychodzić umie bo przecież robi to jak nikogo nie ma w domu albo w nocy kiedy wszyscy śpią. Ale nie teraz, bo ktoś jest w kuchni (drzwi do ogrodu wychodzą bezpośrednio z kuchni, wygodnie, prawda?). Więc kot puka. Trąca klapkę raz, drugi, trzeci, wreszcie miauczy, wsadza mordkę w otwór klapki i czeka. I będzie tak robił aż ktoś mu nie otworzy. Jak ktoś jest w kuchni, to nie ma mowy żeby kot wszedł sam do domu. A czasami nawet nie wchodzi, tylko zamelduje się że jest i biegnie z powrotem. Też tak macie?
W celach poznawczo-rozrywkowych podaję link do strony o kotach:
http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Kot
Czy rozpoznajecie co nieco???
24 czerwiec 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz