piątek, 26 sierpnia 2011

O kocie który jadał widelcem

To chyba był decydujący punkt tamtego dnia. 31 lipca 2010 roku zupełnie odruchowo i prawie przypadkiem zdecydowaliśmy się zajechać do kociego schroniska, zobaczyć jak wygląda taki przybytek, kogo tam się przygarnia i tak w ogóle, czy warto. Bo nie byliśmy całkiem przekonani do kota.

Miła pani oprowadziła nas po schronisku, zwiedziliśmy zagrody z malutkimi kotkami, śliczne, cudowne, niektóre jeszcze dzikie, jeden szczególnie zwracał uwagę, szary, z niebieskimi oczkami. Niestety, nie dla nas, bo nie mamy czasu a poza tym małe kotki można przygarniać tylko parami, chyba że ma się już jednego kota w domu. Im głębiej w las tym większy apetyt, więc zanim dotarliśmy do "naszej" zagrody, wiedzieliśmy już czego mniej więcej chcemy - kota, najlepiej płci męskiej, wiek jak najmłodszy ale nie dzidziuś, tam około roku. W "naszej" zagrodzie były tylko takie koty, z 12 ich było. Każdy inny, każdy z innym usposobieniem, każdy z inną reakcją na naszą dwójkę.

Jak to się mówi, to kot wybiera właściciela, nie odwrotnie. I tak było tym razem, ale czy na pewno? Dwa koty postanowiły się z nami zaprzyjaźnić, ona i on, ona ruda, on szary, oba w ten sam deseń. Ona ocierała się namiętnie o moje nogi, pomiaukując z cicha, on tylko podchodził co chwila na lekkie głaski, ogólnie bardzo zajęty wyjadaniem wszystkiego co się dało z każdej miski, chyba bardziej próbował smaków niż z głodu. Popatrzyłam z paniką w oczach na męża, oba cudowne, oba śliczne, oba kochane...

I to był decydujący punkt tamtego dnia. Mały szary kot właśnie zaatakował krewetkę w miseczce, ale ta wyśliznęła mu się z pyszczka i spadła na podest. Zeskoczył z desperacją próbując wciągnąć ją do pyszczka, ale wiecie jakie koty mają pyszczki, niekiedy jest im trudno. Mały nie próbował za długo, wyciągnął łapkę, wysunął pazurek i z gracją nabił na niego krewetkę po czym prosto z pazurka, zjadł. Nie widzieliśmy nigdy czegoś takiego na własne oczy, ale to nas właśnie zauroczyło. Kot który potrafi jeść widelcem! Następnego dnia, 1 sierpnia 2010, mały szary kot zamieszkał w naszym domu. I ten dzień uznaliśmy za dzień jego pierwszych urodzin.

Tiggy nie umiał na początku jeść z ręki, ale szybko się nauczył. Nigdy nie brakowało mu jedzenia, ale wiecie jak kot niekiedy prosi, szczególnie gdy wyczuje surowego kurczaka. Połowa dla mnie, połowa dla kota. A co mu spadnie na ziemię, zostaje nabite z wdziękiem na pazurek i skonsumowane prosto z łapki. Zastanawialiśmy się czasami czy nasz kot jest prawo- czy lewo-ręczny, ale chyba dla niego nie ma znaczenia, po prostu która łapka bliżej. Nie wiemy tylko jeszcze który to pazurek służy za widelec, a może więcej niż jeden? Kiedyś na pewno się dowiemy...
12 czerwiec 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz