wtorek, 4 sierpnia 2015

Kornwalia cz.7 i ostatnia

Na zakończenie mojego cyklu wakacyjnego zostawiłam coś bez czego żadne spawozdanie nie jest pełne. Dla wielbicieli i nie tylko - post o zwierzątkach jakie napotkałam w Kornwalii.

Ślimaczek na drzewie

Krecik. Niestety RIP.  

Przyjrzyjcie się uważnie. To tuż za żywopłotem przy moim namiocie. Pełno punkcików.  

Każdy punkcik to króliczek. 

Pieski na plaży. 


Mewy na plaży. 

Mewy na głowie.

Foki w wodzie.
 


Abońdź i młoda mewka. 

Tajemniczy kot. 


Drugi tajemniczy kot. Taki sam.  

Stado rozwścieczonych byków :-)
Z tym to była fajna historia. Kiedy wychodziłam z ruin starożytnej wioski, spotkałam tych państwa z pieskiem na zdjęciu. Zapytali którędy to im powiedziałam że to jedyna droga i że się boję tych byków. Na to pan że to młodziutkie byczki i że one się mnie boją bardziej niż ja ich, więc żeby mi pokazać machnął ręką żeby je odpędzić. Byczki jednak były bardzo zainteresowane pieskiem, który podbiegał do nich jakby chciał się bawić, a one odskakiwały na kilka kroków i znowu przyskakiwały, rzeczywiście jakby się też chciały bawić. Ja poszłam cichaczem w swoją stroné, a państwo z pieskiem w swoją, 


A ciekawskie byczki rzędem za nimi :-)  

Najlepsze były sztuczne zwierzęta w Eden Project.  






Ale były tam też i prawdziwe, mówili na nie "kurczaki" :-) 



A taki gość odwiedził mnie w namiocie.  


Te krowy poniżej to są byki. Wielkie przerażające byki. Mysłałam że zemrę jak na mnie patrzyły.  

Ale te krowy wyglądały już całkiem łagodnie. 

Foczka z plaży.  

Stado krówek na łące. 

Nie bardzo widać bo robione z bardzo daleka, ale takich krów nie ma nigdzie indziej. A uwieczniłam bo... kiedyś grałam w Farmville i tam można było sobie z wielkim trudem taką krówkę wyhodować. Belted Cow, czyli Krowa Pasowa. Od pasa. Znaczy cała czarna tylko z pasem białym przez całe ciało. I taki to ze mnie znawca krów :-)


Kozo-łowce na Tintagel. Nie wiedziałam czy to łowce czy kozy, okazało się że to i to.  

I czarny baranek. 

A na zakończenie sympatyczna panna :-)

I to by było na tyle moich Kornwalijskich Opowieści. Mam nadzieję że Wam się podobały  :-)

2 komentarze:

  1. A to Ty masz mniej wiecej tak, jak ja. Wieksze gabaryty inwentarza wsiowego omijam szerokim ukiem, a najlepiej, jak jest jakie drzewo w poblizu, zebym miala na co uciekac w razie szarzy. Byki to strrraszne potwory i polujo na ludzi, ot, just for fun. Krowy natomiast sa niedoceniane, czlowiek mysli: nieszkodliwa krasula, a czasem, kiedy jakis giez dzgnie ja w zadek, zmienia sie w smoka i zabic nawet moze. Na smierc.
    Baranom tez bym nie do konca ufala, w koncu po cus te rogi majo.
    Chyba najprzyjemniejszy byl slimaczek, fajne tez te sztuczne mutanty. :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze bałam się krówek. Że o byczyskach to już nie wspomnę:))
    Takiego znalezionego w trawie krecika RIP wypchała trocinami moja siostra. Myślało sobie dziecko, że postawi go na półce. Szkoda gadać, co się potem działo. Rozkład był totalny:)).
    Kornwalia musi być naprawdę urocza, skoro tak wielu pisarzy ją gloryfikuje.

    OdpowiedzUsuń