sobota, 1 sierpnia 2015

Kornwalia cz.4.

Pozanudzam Was jeszcze moimi wrażeniami z wakacji. W ciągu kilku następnych dni ukaże się jeszcze kilka postów w tym temacie i na tym zakończymy. Jak już wspomniałam, posegregowałam wspomnienia tematycznie, a że dzisiaj sobota, dla większości relaks i odpoczynek, dzisiaj będzie o plażach Kornwalii. Jest ich tu mnóstwo, niektóre widziałam z daleka, na innych byłam osobiście, oczywiście nie na wszystkich bo to niemożliwe. Plaże są tu różne, piaszczyste, kamieniste, mniejsze, większe, a ja pokażę Wam to co najbardziej mnie zachwyciło.

Plaża w St Ives, pomimo zachmurzenia i lekkiich opadów deszczu szkoła surfingowa nie próżnuje. Tutaj pierwszy raz widziałam z oddali surfowanie na żywo.




Słynna plaża Fistral. Spędziłam na niej ponad 6 godzin. Warto było.







I mały filmik z plaży Fistral, z moimi zdolnościami to i tak dobrze że mi się udało cokolwiek nakręcić :-)


A to maleństwo znalazłam jak wędrowałam po półwyspie Lizard.  



A tu miejsce gdzie pierwszy raz wlazłam do wody. Warto było! 
Objaśnię tylko że kąpać się można na strzeżonych plażach pomiędzy żółto-czerwonymi chorągiewkami, a surfować tylko pomiędzy czarno-białymi. Wszędzie indziej robisz to na własne ryzyko. 



Tak było przed przypływem...


A tak gdy przypływ się zaczął. Moje miejsce plażowania już dawno zalane, było mniej więcej na środku następnego zdjęcia :-)



I filmik z plaży Praa Sands.


Brzydka plaża w Penzance, ale to miejska plaża, więcej kamieni niż piasku.


A popatrzcie na to. Sama słodycz.


A to najpiękniejsza plaża na jakiej byłam, Porthcurno Beach. Tuż za nią jest najpiękniejsza plaża Kornwalii, ale na nią nie było mi dane dotrzeć. Podobno trzeba się zapisywać żeby na nią wejść.



Największą atrakcją była ta oto foczka która wyglądała jakby zabawiała się z ludźmi na plaży, po prostu pływała tam i z powrotem wzdłuż brzegu, co chwila spoglądając na gapiów. Pływała bardzo blisko brzegu :-)


Wędrując wzdłuż klifów napotkałam takie oto zjawisko. W głębi plaża piaszczysta, ledwo ją tu widać, ale zainteresowała mnie ta bo była niezwykła, zbudowana z czarnych kamieni.


I tyle mojej opowieści o plażach. Ostatnia, największa plaża na jakiej udało mi się być ostatniego dnia mojego pobytu to Sennen Beach. Ta plaża najbardziej chyba przypominała te polskie, długa, szeroka, z pięknym białym piaskiem, z budką z lodami, oczywiście szkołą surfowania, sklepikami i różnymi innymi dogodnościami dla turystów. Niestety pieski nie mają na nią prawa wstępu. Tak tu już jest, na niektóre plaże można przyprowadzać pieski, na inne nie. To tutaj kąpałam się w oceanie po raz ostatni, taplałam się w wodzie dopóki palce stóp mi omal nie odpadły z zimna, a i to żal było wychodzić. Tylko jedno jedyne zdjęcie, zrobione komórką, bo celowo nie wzięłam aparatru ze sobą. Miałam odpoczywać i plażować a nie fotografować. Więc wybaczcie mi jego jakość, nie chciałam go cyfrowo obrabiać ani prostować bo zabrałoby to część uroku. Ostatnie zdjęcie plaży :-)


Zapraszam na jutro :-)


6 komentarzy:

  1. Jaka piękna ta plaża Cośtam Cośtam... Kolor wody jak na Capri...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiscie, w niektorych miejscach kolor wody byl taki jak w egzotycznych krajach. Zauwazylam ze niekoniecznie od slonca to zalezy, moze dno sie tak ladnie uklada.

      Usuń
  2. Ehhh, jakas tesknota mna owladnela...
    Dla surferow to te fale cus male chyba. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dzie tam za male, ze dwa metry chyba. Na wiekszych to by sie pozabijali :-)

      Usuń
  3. Filmik z plaży Fistral mnie zachwycił! Zatęskniłam za morzem!
    Porthcurno Beach - to perełka. Cudne to są rejony, warto było tam pojechać. Ja pamietam plaże Irlandii, jak bardzo mi się niektóre podobały, tu widze jest podobnie.
    Cudnie, Iwonka, dawaj dalej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w Szkocji tez sa wspaniale plaze, ale nie ma takich wspanialych klifow. Jeden myk jest z tymi klifami, ze do takiej plazy trzeba zejsc, a potem trzeba sie wdrapac na gore. Ale to tez jest fajne.

      Usuń