sobota, 27 czerwca 2015

Post którego miało nie być ale się napisał

Obiecałam jeszcze jednego posta przed wyjazdem i będzie, ale dzisiaj choć nie miałam to musiałam, och musiałam się pochwalić. Na zakupach dzisiaj byłam. Wiadomo, jak to na wakacje jechać i zakupów żadnych nie robić. Wyjechałam na chwilkę, tylko po niezbędne brakujące rzeczy, których spis zrobiłam wczoraj. Lista niezbędnych rzeczy wyglądała tak:


Oczywiście trzy ostatnie pozycje to uzupełnienie lodówki dla Synusia, no dobra jakby się kto czepiał to nie trzymam mąki w lodówce ale jeszcze wypiekam chleby w weekend to potrzebowałam.
Z listy nie zakupiłam mydelniczki (bo nie wiem po co ją wpisałam) i nitki do zębów (wezmę tę którą mam w domu bo mi się nie chciało do Sainsbury's jechać a tylko tam mają taką jaką chcę). 
Za to, oprócz przedmiotów z listy, trzech reklamówek suchego prowiantu i jednej torby mokrego, przytaszczyłam do domu następujące (niezbędne) rzeczy osobiste:
- Szampon Herbal Essences
- Odżywka do włosów Loreal
- Suchy szampon
- Płyn do higieny intymnej
(O cholera! Nie kupiłam dezodorantu!)
- Środek do opalania SPF 15
- 2 paczki husteczek do oczyszczania twarzy
- 1 paczka mokrych husteczek Andrex (tych do spuszczania w toalecie)
- 4 paczki mokrych husteczek podróżnych 
- pasta do zębów Sensodyne
- 1 Ibuprofen
- 1 Paracetamol
- 2 paczki wacików (tych spłaszczonych, nie wiem jak się to po polsku nazywa, jak wyjeżdżałam to takich nie było)
- 4 ręczniczki kuchenne
- skarpety 15 DEN (takie krótsze antygwałty)
oraz 
- śliczną białą bluzkę lnianą
- przepiękną granatową bluzkę bez rękawków z kwiatuszkowym haftem przy szyi i na dole
- szary t-shirt
- szary t-shirt z kwiatkami na przodzie
- legginsy z biało czarnym wzorem
- cudowną sukienkę dzienną czarno-białą z delikatnym wzorem
- szaro-różowe spodnie trekkingowe, będą się komponowały z moimi Skechersami
- i trzy pary majtek :-)
Wszystko już przymierzone, spróbowane jeszcze raz i zaakceptowane przez lustro :-)
Nie muszę Wam mówić jak poprawiłam sobie tym humor.

Aaaa... jeszcze jedno Wam powiem. Taki krótki apdejt o Tigusiu.
To już cztery tygodnie minęłu odkąd Tiguś miał ten wypadek, nie wiadomo z czym, albo spadł albo coś go pogryzło. Jakiś zwierz większy, nie pchła przecież. Łapka jeszcze jest trochę zdrętwiała, ale już widać wyraźną poprawę. Wczoraj byliśmy na kolejnej wizycie kontrolnej, skończył już dwa kursy antybiotyków doustnych i dwa kursy tego długoterminowego, w zastrzyku. 
Szczęka mi opadła jak zobaczyłam pana weta. Wysoki, przystojny, trochę łysiejący i w okularach, ale nic mu to nie ujmowało,  zaczął z Tigusiem się bawić jak z kolegą, a ten o dziwo mu na wszystko pozwalał, jeszcze nigdy nie był taki zrelaksowany w gabinecie. Nie uwierzylibyście, mówię Wam, zamiast gryźć jak on Tiggy ma w zwyczaju, dotykał go tylko łapą żeby "powiedzieć" że go boli. Po prostu nigdy, przenigdy nie spotkałam takiego weta. Tiguś dostał ostatni zastrzyk, mamy wrócić po moich wakacjach na kolejną kontrolę. Tylko się cholera zapomniałam spytać pana weterynarza czy wolny jest, ale tak to jest jak się zapomni języka w gębie. Zapytam następnym razem ;-)

I to by było na tyle, w następnym poście będzie co zamierzam i jak. Wypatrujcie. A póki co, udanej niedzieli Wszystkim życzę. Buźka.


4 komentarze:

  1. Udanego wypoczynku :) Pozdrawiam. Irena P

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyslac kobite po make, a przyniesie pol tony ciuchow! Ale co tam, ciuchy wazniejsze od jakiejs goopiej maki przeciez.
    No i bardzo dobrze, ze Tigulec zdrowieje, bo bardzo nie lubimy, kiedy pupilki chorujo. :)
    Oraz baw sie, odpoczywaj, laduj akumulatory. I mam nadzieje, ze nie jedziesz do Tunezji, bo tam Angoli zabijajo - niebezpiecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No przeciez make tez zakupila ;-)
    Juz sie chcialam wygadac, ale sie ugryzlam w palec jedyny ktory pisze :-) Nie, do Tunezji nie jade. Bylam kiedy jeszcze nie szczelali.

    OdpowiedzUsuń