wtorek, 17 czerwca 2014

Proszę, dziękuję, przepraszam

Wiele rzeczy załatwia się teraz przez telefon, nawet w Polsce. Owszem, wkurza mnie to że trzeba godzinami wisieć na słuchawce, podawać pierdylion informacji w celach autoryzacyjnych a potem czekać na przetwarzanie informacji przez komputer po drugiej stronie linii. Ale cieszy mnie to że mogę załatwić sprawy bez wychodzenia z domu, a w przypadku "musienia" załatwienia sprawy na przykład w polskim banku, nie muszę przebywać na terenie kraju. Niestety, przyszła kryska na Matyska i się bardzo zdenerwowałam.
Głupia sprawa. Mam konto w pewnym polskim banku, internetowe oczywiście, robię sobie tam różne przelewy, a każda operacja zatwierdzana jest esemesem. Wszystko ładnie, sprawnie i szybko. Do momentu kiedy w weekend usprawniali system. Po weekendzie moje esemesy przestały przychodzić, nie mogę więc zrobić przelewu, nie mogę zrobić żadnego ruchu na koncie, bo wszystko zatwierdzane jest przez te cholerne esemesy. Jest poniedziałek, potrzebuję zrobić pilny przelew.
Dzwonię więc na infolinię. Słyszę "Dodzwoniłeś się do Obsługi Klienta...." i blablabla, wybierz jeden, jak coś tam wybierz dwa blebleble, jak chcesz rozmawiać z operatorem wybiesz zero. Wybieram zero. Odbiera katarynka. "Dzień dobry, tu taka-a-taka z Biura Obsługi Klienta banku x, w czym mogę pomóc?"
Mówię o co chodzi. Słyszę:
"Dobrze, w celu weryfikacji danych osobowych proszę podać numer pesel". Podaję.  "W celu dalszej weryfikacji proszę podać nazwisko panieńskie matki". Podaję. "W celu dalszej weryfikacji proszę podać miejscowość z adresu do korespondencji". Mówię. "W celu dalszej weryfikacji...."nosz kurna, po co ona to powtarza, przecież wiadomo w jakim to celu. No ale dobrze, tak ich nauczyli, pani nie wykazuje się najdrobniejszą odrobiną inwencji własnej, katarynka..."Dziękuję, weryfikacja przebiegła poprawnie, w czym mogę pomóc?" Mówię więc jeszcze raz. Pani sprawdza mój numer telefonu, pyta czy resetowałam ustawienia telefonu, czy skrzynka esemesowa przyjmuje wiadomości (cholera, przyjmuje, cały czas dostaję esemesy, tylko nie od nich) i kilka innych rozwiązań, wszystko robiłam, wszystko sprawdzałam. Nie działa. Nie mogę zrobić przelewu. Przez infolinię się nie da, bo trzeba zatwierdzić - esemesem. To po jakiego są te infolinie, ja się pytam? Dodam, że po każdym zapytaniu i mojej odpowiedzi pani powtarza formułkę "Dziękuję, proszę o pozostanie na linii, weryfikuję informację". Katarynka. No nic, stanęło na tym że bank sprawdzi i oddzwoni. Oczywiście bank nie odzzwonił. Oddzwaniam za to ja, dziś rano.
Cykl się powtarza.
Dokładnie te same pytania, taka sama "weryfikacja". Mówię o co chodzi. Pani - "Dobrze, zarejestruję pani sprawę, proszę czekać na linii, będę weryfikować..." No to ja że przepraszam bardzo, ale ja tę sprawę zgłosiłam już wczoraj, to powinno być w systemie już zweryfikowane (!!!), bank miał do mnie oddzwonić i nie oddzwonił, a ja bardzo potrzebuję ten przelew. Pani "musi zweryfikować". No dobrze, zweryfikowała. Było rzeczywiście takie zgłoszenie, ale niestety jest w trakcie rozpatrywania. No to pytam ile czasu ma bank na ozpatrzenie takiej sprawy. Pani "weryfikuje"... Dodam że każda taka "weryfikacja" to jest pozostawienie mnie na linii na kilka minut. Dziwne że pracownik banku nie zna podstawowej informacji na temat zgłaszania spraw klienta. To tak jakby pani za każdym razem zasięgała opinii eksperta albo po prostu szukała informacji gdzieś w systemie. W końcu okazało się że pani nie może podać mi takiej informacji, że sprawa jest "weryfikowana" i gdy tylko zostanie rozwiązana, bank oddzwoni. Zapytałam czy mogę rozmawiać z kierownikiem, albo z kimś z wyższego szczebla. Oczywiście nie jest to możliwe. Wkurzyłam się maksymalnie. Powiedziałam pani kulturalnie co o tym wszystkim myślę, i że mam nadzieję że ta rozmowa rzeczywiście jest nagrywana, bo może bank weźmie pod uwagę to co mówię.
Bo już pal licho że pani nic nie wie, że nie mogę rozmawiać z kierownikiem, że nic nie da się załatwić, nawet głupiego przelewu nie da się zrobić przez biuro obsługi klienta. Oczywiście, zostałam przyzwyczajona do innych standardów, bo tu jak dzwonię do banku to owszem, naczekam się ale załatwię wszystko. I operator linii nie ma problemów z przełączeniem mnie do kierownika gdy sytuacja tego wymaga. To nie o to chodzi.
Zwykła, mała, drobna sprawa, zupełnie niezauważalna, ale uderzyła mnie tak że mało z siebie nie wyszłam.
Wisiałam na słuchawce dwadzieścia może minut, pani przy każdej weryfikacji powtarzała: "proszę o chwilę cierpliwości...", a potem "dziękuję za cierpliwość", ale ANI RAZU nie usłyszałam słowa "przepraszam".
Przepraszam że musiała pani tak długo czekać, przepraszam że nie jestem w stanie pani odpowiedzieć, przepraszam że musiała pani dzwonić jeszcze raz... Bank prosi i dziękuje. Bank nie przeprasza...
Kwintesencja Polskości.
Zaraz się podniosą głosy oburzenia - "mnie to nie dotyczy, ja taka nie jestem, ja zawsze przepraszam". A wcale nie. Przejdź się do sklepu, do urzędu, do księdza, gdziekolwiek w Polsce. Usłyszysz "proszę" setki razy, "dzięki" jeszcze więcej, ale "przepraszam"... no chyba że ktoś na ciebie wpadnie na chodniku, albo zapyta o godzinę a i tak nie zawsze. Taka właśnie jest Polska. I tylko nieliczni wiedzą tak naprawdę o czym mówię...

4 komentarze:

  1. Tak, te infolinie są maksymalnie wkurzające. Nie cierpię tam dzwonić. Już oddzwonili?

    OdpowiedzUsuń
  2. a mnie ostatnio przysłali maila - przepraszamy za utrudnienia i do tego informacja, że od rachunku za usługę zostaje odliczona kwota za dni, gdy z usługi nie mogłam korzystać

    OdpowiedzUsuń
  3. Olej to konto, zlikwiduj je po prostu, bo szkoda nerwow.
    A te cizie na infolinii to nie sa pracownicy bankowi, tylko zatrudnieni w call center i oni nie maja o niczym zielonego pojecia, stad te wieczne weryfikacje. Kompetentni pracownicy za duzo by kosztowali, wiec sie nie oplaca. A klient i tak wszystko przelknie, wiec sie nie przejmuja.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem o czym mówisz...
    Ja używam sorry, ale inni nie...

    OdpowiedzUsuń