czwartek, 14 lipca 2016

Nie chce mi się

Niemal zasypiam w drodze z pracy. Klepię się od czasu do czasu w policzek na otrzeźwienie, jakoś dojeżdżam do domu. Brama zamknięta, sama ją rano zamknęłam to co teraz narzekam. Wychodze z samochodu, otwieram. Parkuję jak zwykle, otwieram drzwi do domu, jak zwykle Migusia wybiega, Tiguś dostojnie schodzi po schodach, łapa za łapą. Ociera się, pewnie głodny. Nie zdejmując kurtki i butów biorę się do kociego jedzenia, cholera jedna miska pełna, po co ja tyle żarcia im nakładam, na zmarnowanie tylko idzie. Złorzecząc pod nosem myję opróżnioną miskę i wykładam karmę z saszetki, zaciekle tłukąc ją widelcem. Karma z rana została na stanowisku. Jak zeżrą i będą chcieli więcej to się upomną.
Mogę się w końcu rozebrać. I przebrać, bo w sukience nie będę przecież po domu się krzątać. Zakładam legginsy, podkoszulkę, wychodzę do ogrodu. Jest pięknie, słońce świeci, ciepło, lekka bryza zawiewa, żyć nie umierać. Zrywam porzeczki te bardziej dojrzałe, zjadam je prosto z krzaka.
Wracam do domu, trzeba coś zjeść. Wrzucam szybko do piekarnika parę frytek z zamrażarki, podgrzewam "wegetariański" bigos, który ugotowałam poprzedniego wieczoru (wegetariański znaczy tylko pół kilo mięsa na kilo kapusty), pyszne jedzenie. Ostatnio jadłam bigos w Boże Narodzenie 2013 roku...
Porządkuję kuchnię, nastawiam zmywarkę. W międzyczasie otrzymuję wiadomość o odwołaniu wieczornego spotkania, muszę zostać dziś długo w pracy, przepraszam. No i dobrze, bo tyle mam do zrobienia to sobie coś zacznę.
Pójdę na motor. Ale nie chce mi się...  Poza tym, ręka mnie jeszcze pobolewa, obiecałam sobie że jeszcze tydzień przerwy z nadwyrężaniem dłoni a na motorze to jednak trzeba tą ręką operować cały czas. Motor odpada.
No to na rower... Ale znowu, ręka. Poza tym, nie chce mi się.
No kurcze, nie jęcz tak babo, weź się za siebie, coś zrób, pokój posprzątaj. No dobra, segreguję pranie, nastawiam pralkę. W czasie gdy się pierze, dywaguję: To może spacer? E tam, na spacerze byłam wczoraj, jeszcze mnie nogi bolą, i w ogóle wszystko mnie boli i ociężała jestem. No i taka ciemna chmura idzie, może będzie padać. Zjem se loda.
No i może w końcu pooglądam telewizję, bo ten telewizor tak wisi na ścianie i wisi a ja nic nie oglądam. Szukam jakiegoś filmu. Horror oczywiście odpada. Romans nie, animowany nie, sensacyjny nie, wybieram komedię "Tammy". W międzyczasie głaszczę koty, wywieszam pranie, robię sobie popkorn, no bo jak film bez popkornu oglądać. Napada mnie myśl o soku jabłkowym, który znienacka ujrzałam w lodówce. Szklanka soku nie zaszkodzi. Wrzucam dwie kostki lodu. Dodaję żubrówkę, którą to zakupiłam w sklepie tak zwanym bezcłowym na lotnisku we Wrocławiu i którą trzymałam nieotwartą "na wszelki wypadek". Mieszam łyżeczką, bo wiadomo że w takiej kolejności się drinka nie robi. W czasie filmu wypijam jeszcze dwie porcje soku zaprawionego wszelkim wypadkiem, po których to robię się niezwykle wylewna sama przed sobą. Oczywiście nikt mnie nie lubi, jestem gruba, wszyscy tylko krzywdzą i jak popełnie samobójstwo to nikt po mnie nie zapłacze. No i jestem gruba... W liście pożegnalnym podam im pin do kart, bo co się pieniądze mają zmarnować, lepiej niech sobie dzieci wybiorą oszczędności mojego życia. Buuuuuu.... Smarkam w kawałek papieru toaletowego, spuszczając resztki żalu do całego świata w toalecie.
No i jak tu może mi się coś chcieć jak mi się po prostu nie chce!

10 komentarzy:

  1. Qrna, Iwona, jakbym o sobie czytala! Tylko ja nie pije z wszelkim wypadkiem, moze szkoda...
    Aaa i tez jestem gruba, nikt mnie nie kocha, stracilam psa i niedlugo strace ojca, bo go nie chca leczyc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie Anka, Ty to masz prawdziwe problemy, a to że jesteś gruba (!?!), nikt Cię nie kocha (?!?) to wiesz co to jest. Bzdury... ♥

      Usuń
  2. Zycze Ci, zeby Ci sie chcialo tak, jak CI sie nie chce ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Żyjesz w jednym z pierwszych krajów świata. Masz zapewnioną opiekę socjalną, lekarską, emeryturę, rozrywki na najwyższym kulturalnym poziomie.
    W ładnym mieście, blisko morza, nad którym lubisz spacerować.
    Masz dobrą pracę.
    Jesteś specjalistką w swojej dziedzinie.
    Zarabiasz tyle, że stać Cię na normalne dobre życie (rachunki), utrzymanie domu, samochodu, hobby, wyjazdy na urlopy, wyjście do knajpek z różnych okazji typu Boże Narodzenie, mecze itp.
    Jesteś zdrowa (nie masz przewlekłych chorób, kalectwa, upośledzenia).
    Jesteś ładna.
    Masz dobry gust.
    Znasz język obcy (może nawet więcej niż jeden).
    Potrafisz gotować, piec, sprzątać, zajmować się zwierzętami, mężczyzną, dziećmi.
    Masz zdrowe dzieci.
    Jak chcesz coś robić, uczestniczyć w jakichś aktywnościach (badminton, motocykl, wyjazd z namiotem do Kornwalii) to to po prostu robisz, bo masz na to i czas, i fundusze.
    To tyle, ile wiem z bloga.

    Ja się nie dziwię, że nic Ci się nie chce, skoro masz wszystko.
    Nie, wiem. Nie masz kłopotów. Takich prawdziwych. To je sobie wymyślisz i stworzysz. Upijając się przed telewizorem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiłaś w samo sendo mojego przekazu, brawo!

      Usuń
    2. No dobra, to teraz przejdźmy do spraw poważnych - co z tymi porzeczkami?

      Usuń
  4. :-))) Bardzo współczuję ! ;-)
    Każdy ma gorsze dni , tak Cię pocieszę ;-)
    Dobrze tak się czasem porozczulać nad sobą :-)
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej no ja mam gorzej-nie mogę nauczyć się germańskiego, bo mi do pustego łba nie wchodzi, stary komputer dokonał żywota i musiałam kupić nowy, no i nie mam porzeczek:))))). A i wszelkiego wypadku też nie mam. Widzisz? Mam gorzej:))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj, tez mi ostatnio tak nijako. Szczegolnie w czwartek tak bylo ze podobnie jak Ty zasypialam za kierownica wracajac z pracy. Obwiniam pogode oraz busy season w pracy. Az do Wrzesnia bedzie tylko ciezko i ciezej ale sie przezyje jakos, jak zawsze. Z obywatelstwa to raczej nici bo z moich badan wynika ze najpierw musze zrobic Indefinite leave to remail co kosztuje dwa tysiaki a dopiero potem obywatelstwo (po 12 miesiacach) co kosztuje wiecej. Jedna z moich sasiadek dzisiaj zasugerowala ze nie powinnam byla wcale Polski oupszczac. Wiec skupiam sie na przekazie Monthy Python tym z piosenki "Always look at the bright side of your life" i byle do nastepnego weekendu :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń