środa, 2 kwietnia 2014

I stąd wiem że już wiosna...

Nie będzie dziś zdjęć radosnej wiosny, słonecznych promyków zatopionych w żółtych płatkach żonkili lub czerwonych tulipanach, nie będzie o kwitnących forsycjach, pachnących hiacyntach, o pierwszych nieśmiałych kwiatkach na tawułce. Nie będzie o bielutkich jak puch śnieżyczkach, o jeszcze gdzieniegdzie purpurowych plamkach krokusów, o wyniosłych szachownicach na cienkiej nóżce. Nie będzie także o kolorowych pierwiosnkach i granatowych szafirkach, ani o różanych pąkach.
Zima minęła pod znakiem przynoszonych od czasu do czasu nieżywych myszek. Czasami mieliśmy wątpliwości kto jest sprawcą tych polowań, no chyba nie Migusia, bo taka milutka, taka słodziutka, ona to tylko motylki i muszki po ogródku gania. I mieliśmy rację. Ostatnio bowiem Tiguś melduje bardzo głośno każdą przynoszoną zdobycz i to melduje to tej pory aż ktoś przyjdzie i go pochwali, po czym z obrzydzeniem a potem już z wyraźną rezygnacją usunie martwą ofiarę i wydezynfekuje podłogę.
Kalendarzowa wiosna przyszła do nas już ze dwa tygodnie temu, nocą z soboty na niedzielę przestawiono nam zegarki, większość automatycznie, ale częśc trzeba było przekręcić ręcznie (wciąż jedem mam do przestawienia!), przyroda wybuchła zielenią, więc wiosna już wiosna...
Z tym że pogodę mamy jakąś taką do kitu przez ostatnie dni, w Anglii pięknie i słonecznie, na północy również, a w centralnej Szkocji zimno, wilgotno, mgliście... Wstaję rano, odsłaniam okno, a tam mgła. I tak już od soboty. Żyć się nie chce. To gdzie ta wiosna w końcu? Wzięła i sobie poszła chyba na spacerek, wciąż mam nadzieję że szybko wróci :-) Od zmiany czasu chodzę wciąż niewyspana, budzę się po nocach, późno chodzę spać. A już dzisiejsza noc to było apogeum. Co godzinę mnie budzili. Raz córka, bo za potrzebą, potem córka, bo napić się... a potem oczywiście Tiggy - swoim miauczeniem doprowadzał mnie do szału, ale widząc czwartą rano na zegarku, myślę - pierniczę, nie wstaję, niech se miauczy. Córka wstała.
Córka wstała, ale światło na korytarzu nie dawało mi spokoju, zeszłam więc na dół... a ona zaspana pokazuje dłoń w jednorazowej rękawiczce, a na dłoni maleńki łysiutki, zwinięty w embrionik ptaszek. Albo wypadł z gniazda, albo go kot wyciągnął, a może jeszcze nie zdążył się wykluć i go kocisko prosto z jajka wygarnęło. No brak słów, żal, po prostu żal...
Kosy rozpoczęły gniazdowanie. I stąd wiem że wiosna...

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Iwona odpowiada - Nie wiem gdzie chcesz go Aniu posłać, ale dołączam się - do tiurmy z nim!!!
      Kocia mam odpowiada - Mój śliczny słodki kiciuś... Masz tu ciasteczko, masz jeszcze jedno, no! Do tiurmy cię chcą, SAME SE IDŹCIE!

      Usuń
    2. Tiurma to jail, prison, ale po rusku.
      W kajdany go, tego Tigusia!!! W dyby!!! Kaganiec na ten morderczy pysk zalozyc!!!
      :)))

      Usuń
  2. Ale tam zaraz do turmy a Migusia taka delikatna śliczniutka malutka :)) A Tigguś jest mężczyzną dba o rodzinę w mięsko zaopatruje a rodzina taka jakaś niechętna a on pracowita kocina jest, dba o swoich. :))
    Spróbuj Iwonko kilkudniowej głodówki, zaraz spać będziesz jak janiołek, tylko mi nie mów że będziesz słaba jak jeść nie będziesz. W większości ludzi tkwi przekonanie: czym więcej jemy, jesteśmy silniejsi mocniejsi zdrowsi, jeśli nie jemy, choć kilka dni, zaraz padamy ze słabości. Czemu więc tak łatwo bakterie i wirusy łapią? A w Niemczech są kliniki gdzie leczą głodówką już od przed wojny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, głodówka w życiu u mnie nie wchodzi w grę. Mam niedoczynność tarczycy i muszę jeść żeby wspomagać trawienie, taka to przekorna choroba... Poza tym ja uprawiam sport aktywnie :-) Nie, głodówki odpadają zdecydowanie. Ze snem nie mam problemów jak mnie nic nie budzi :-)

      Usuń