Jak słoneczko to i Tiguś na trawce się opala. Uwielbia.
Ale licho nie śpi. Pojawia się nie wiadomo skąd i przeszkadza.
Opalać się nie daje...
Uprawia typową politykę partyzancko-zaczepną
Ale nietrudno intruza pogonić. A może o to mu właśnie chodziło.
I wcale go już nie widać...
Można spać dalej...
Nie mija chwila, kiedy licho widziane jest na dachu garażu.
Mała wycieczka w tę i z powrotem, po to chyba żeby za nią biegać z aparatem
Hmm.... co by tu jeszcze zbroić, myśli licho.
A my śpimy dalej.
Ale desant już wisi w powietrzu... a raczej czai się w trawie..
Ech, trzeba się w końcu rozprawić.
Walka na miny
Kto kogo pokona...
A niech cię.... chciałaś, masz.
Po walce odpoczywamy, w ulubionej porzeczce.
Trzeba obmyć wszystkie rany
...i można czaić się dalej. Stąd mnie już na pewno nie widać.
Miłego popołudnia!
Piękna kocia relacja świąteczna!!! Głaski dla Footer i pozdrowionka dla Ciebie :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubie takie rozmowy na cztery nogi (albo na osiem?).
OdpowiedzUsuńCzarne koty rulez! :)))
Sympatycznie i relaksowo :-)
OdpowiedzUsuń