środa, 16 kwietnia 2014

Z kotami nocą.

Czytając na blogach jak to ludzie spacerują z kotami, szczególnie bez smyczy (tak tak Anko Wrocławianko) zawsze dziwiłam się, jak to, przecież kot to zwierzę pilnujące swego terenu, gdzieś daleko może się zgubić, przestraszyć, uciec, czmychnąć i tyle go widzieli...
Hmmm. okazało się że moje własne dziecię urządza sobie takie wyprawy nocami. Chodzi późno spać, bo się niby do egzaminów "uczy", a żeby lepiej jej się spało, wychodzi przed snem na spacer.
Wychodzi ona, a za nią oba koty. Idą tak sobie w trójkę, mijają jedną ulicę, drugą, mijają cały Tigusiowy rewir. Koty nieustanie zmieniają się na prowadzeniu, zawsze któryś idzie z tyłu. Pilnują jej, pilnuja siebie nawzajem. Są czujne, dzikie, cały czas wszystkie zmysły na najwyższych obrotach. Dobrze że jest późno i samochody nie jeżdżą, ale koty przecież biegną po chodniku :-) Po 15-20 minutach od domu (a to przecież spory kawałek) wracają. Wracanie odbywa się tym samym trybem, wszystko musi być pod kontrolą.
A jak już wrócą to są tak padnięte (koty) że spią jak zabite przez pół nocy.
I to dlatego nikt po kołdrze mi ostatnio nie skacze :-)

Poproszę córkę żeby zdjęcia zrobiła następnym razem...

7 komentarzy:

  1. Koniecznie! Takie nocne kocie wędrówki...

    OdpowiedzUsuń
  2. O, to extra takie spacery nocą :-)
    Czekam na zdjęcia ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Niektore koty maja w sobie cos z psa i na spacerach nawet smyczy nie potrzebuja, zeby maszerowac karnie przy nodze albo, jak Twoje, jako awan- i ariergarda.
    Zdjecia koniecznie! :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Będąc kiedyś we Wrocławiu u koleżanki,widziałam spacerującą po osiedlu panią,za nią szedł średniej wielkości kundelek a za kundelkiem biegł rudy kot.Pani ta ponoć często tak sobie spaceruje ze swoimi zwierzętami.Bez smyczy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. To musi być ciekawe :) Grzeczne i odważne koty z nich :) Zdjęcia koniecznie poprosimy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurka Domowa tak spacerowała z kotami

    OdpowiedzUsuń
  7. Ekstra :-))
    Mój pierwszy rudy kot odprowadzał mnie kawał drogi do szkoły. Potem sam wracał do domu :-)

    OdpowiedzUsuń