Tak się zdarzyło że Anka Wrocławianka zamieściła przepis na pyszne CCCC i ja go przeczytałam oczywiście, bo Anki bloga czytam codziennie. Prawdę mówiąc, ja jakaś dziwna jestem i ciemne ciasta wcale, ale to wcale mi nie podchodzą, ani pierniki, ani murzynki, ani czekoladowe, nic. Ale że banalnie łatwe do wykonania, postanowiłam że zrobię mężowi niespodziankę w jego urodziny i upiekę. Niespodziankę, bo miało nie być żadnego tortu, z powodu że jak były moje urodziny w święta, to wszyscy byliśmy chorzy i mieliśmy kwarantannę. Ja sobie tortu nigdy nie piekę, zawsze jest "w tajemnicy" kupowany, a tym razem nie dało rady. Więc mąż, będąc solidarny z małżonką swoją, zastrzegł sobie że żadnego tortu absolutnie ma nie być. No to nie było. Za to było CCCC!
Wymieszałam wszystkie składniki w dwóch miskach jak w przepisie, połączyłam, wymieszałam łyżką, wylałam do tortownicy.
Upiekło się. W czasie gdy stygło na kratce, musiałam zrobić małą wycieczkę z synkiem w poszukiwaniu prezentu dla taty, bo jak zwykle on wszystko na ostatnią chwilę, a mnie się przydało bo zapomniałam kupić czekolady karmelowej. Wpadliśmy więc do Asdy, zakupiliśmy karmelową czekoladę Galaxy, różowe winko, ale po drodze wzrok nasz padł na pyszne truskawki. A obok był cały zestaw jagodowych pysznych owoców, więc ten wylądował w koszyku. No a jak truskawki to i bita śmietana, nie może być inaczej. Gotowej nie kupuję, choć dzieci mają mi za złe, ale wolę tradycyjnie, sama ubić. Dwa kubki śmietany do ubijania także wylądowały w koszyku.
W domu oczywiście czekał już mąż z zapytaniem co to za ciasto tutaj leży i czy może sobie spróbować. Oczywiście że nie mógł. Przy okazji się dowiedział że to tak przypadkiem upiekłam, bo miałam ostatnią puszkę coca-coli :-)
Natrudziłam się trochę nad czekoladą, bo było w przepisie że trzeba w kąpieli wodnej, to w kąpieli wodnej. Musiałam dodać kilka kropli wody żeby się dobrze roztopiła. A gdy już to zrobiła... mniam mniam mniam...
Żeby szybko zastygło, włożyłam do lodówki. W międzyczasie wypłukałam owoce i ubiłam śmietankę. W głowie miałam już wizję. Wizja nie zawsze pokrywa się z rzeczywistością a rzeczywistość wyglądała tak:
Teraz, proszę państwa, kilka zbliżeń "urodzinowych" dekoracji:
Ufo
Coś (gąsienica chyba) na rowerze
Bez pirackiego znaku się nie obejdzie
Zapomiałam napisać że w Asdzie kupiliśmy też płonąca racę na tort i te śmieszne cukrowe dekoracje dla chłopczyków. Dokumentacji z palenia racy na torcie przedstawiać nie będę, bo nie wypada.
A zdjęć ciasta po przekrojeniu także nie posiadam, bo zniknęło zanim się zorientowałam.
CCCC samo w sobie złe nie było, przypominam że ja z ciast to tylko serniki makowce i bezy :-) ale z bitą śmietaną i owocami smakowało tak że sama zjadłam ze ćwierć. Zapijając Zinfadelem.
wygląda smakowicie!
OdpowiedzUsuńmmmmm moje postanowienie w niejedzeniu słodyczy w poście zostało wystawione na ciężką próbę...
OdpowiedzUsuńMnie też słodko ponownie od samego patrzenia :-)
Usuń