Obiad raczej był dla nas, bo ON dostaje jeść rano i wieczorem, ale że ma suchy pokarm stale w miseczce, zawsze gdy my jemy, on dotrzymuje nam towarzystwa. Więc śmiało mogę powiedzieć że tak właśnie wygląda Tiggy i jego poobiednia drzemka. Zlezie jak się zgrzeje :-)
Jestem pewna, że w poprzednim życiu byłam susłem - mogłabym przespać życie! :)
OdpowiedzUsuńAczkolwiek kotem też mogłam być w jakimś jeszcze poprzednim, bo kaloryfer to mój ulubiony rekwizyt w zimie, mrrr... :)
Ha, jak ja byłam taka młoda jak ty, to też przespałabym życie. Teraz już śpię trochę mniej, co nie znaczy że nie lubie :-) A kaloryfer... to też mam w zimie przyklejony do tyłka.
OdpowiedzUsuń