piątek, 11 marca 2011

Zaczynam od nowa

No i stalo sie. Znalazlam dwa stare zeszyty z wierszami, opatrzone ilustracjami mojej corki, znaczy sie - CZYTALA! A sama chce zeby nie czytac jej korespondencji, ani dotykac w ogole jej rzeczy. To znaczy regula ta dziala tylko w jedna strone? Moja corka wyznaje calym sercem filozofie Kalego i ani mysli zrozumiec ze na swiecie jest zupelnie inaczej. Ale do rzeczy. Wiec (tak zaczyna moja corka jak czegos ode mnie chce), znalazlam te zeszysty, przeczytalam zawartosc i postanowilam opublikowac.  Dwa zeszyty z rozowymi okladkami. Moja pisanina z lat studenckich. "Wiersze pierwsze" i "Drugie Wiersze". I pomyslec, ze starszy z nich ma juz ponad 20 lat!
Zawsze chcialam opublikowac moje wiersze. Dzisiaj widze ze czesc nie nadaje sie do publikacji, ale zupelnie spora czesc jest dla mnie po prostu piekna. Postanowilam wiec je opublikowac tutaj, na tym blogu, pomiedzy tym co zamierzalam pierwotnie, czyli o kocie, sprawach przyziemnych i bardziej zagmatwanych oraz rozmyslania kobiety tuz przed czterdziestka.
Nie wiem jeszcze czy chce przedstawic wszystkie swoje wiersze bez wyjatku czy tylko te wybrane, a moze powroce do pisania, do czego namawia mnie maz. Wiem ze bedzie jeden i tylko jeden wiersz w kazdym wpisie. Dzisiaj bedzie moj pierwszy, pierwszy w zyciu powazny wiersz. Nie licze rymowanek ktore nagminnie ukladalam w szkole z ukazji roznych, piosenek na Swieto Wiosny itp. - te sie nie zachowaly, no moze szczatkowo w mojej pamieci. Wiersz o wymownym tytule i banalnej tresci, na pewno nie nadaje sie do umiezszcenia w tomiku z innymi wierszami. Ale zamieszczam bo jest PIERWSZY.
Pamietam jak zaczelam pisac. Ogromna sala wykladowa, nudny wyklad z ... no wlasnie, nie pamietam z czego. Zmuszalam sie zeby nie zasnac, oczy bladzily gdzies w okolicach okna obserwujac przelatujace ptaki... I nagle mnie naszlo. Pisownia i  interpunkcja oryginalna, brak polskich znakow wynikiem pisania na angielskiej klawiaturze.

- TO CHYBA KONIEC -

Blaski i cienie. Ciagle cierpienie.
Serca westchnienie. Nagle zwatpienie.
Radosc kochania. Meka rozstania.
            Trudy czekania...

Przemija, przemija zycie,
jak pociag po torach mknie...
Raz lepisz sie do zycia w zachwycie,
a raz ono do ciebie lgnie.

Stoisz w srodku czajnika.
Tlum sie burzy i wrze.
Ciebie ogarnia wszechmocna panika,
a ktos powoli sie pnie
do gory...

Co to za zycie? W sztucznym zachwycie
duszy twej wycie, bycie w nie-bycie.
Nie ma wiernosci, brak uczciwosci,
            nie ma - MILOSCI!

Ucieka zycie, ucieka,
nie wroca juz tamte dni.
Dzis czlowiek juz nie umie kochac czlowieka,
dzis dobrze wie, co znacza lzy.

Stoisz na brzegu chodnika.
Cos do przodu cie pcha.
I nagle cie zycie lekko dotyka
Lecz w tobie jest tylko - STRACH...
Za pozno...
                                                   12/10/1990


2 komentarze:

  1. Uczymy się przez całe życie, wiec nigdy nie jest za późno by zaczynać od nowa.
    Pozdrawiam Ela z wynajętej kuchni

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, masz zupelna racje, jakies 6.5 roku temu zaczelam zycie od nowa i wciaz sie ucze... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń