No to dałam, jak miałam nie dać jak prosił i płakał.
No i co? Powąchał, polizał i... zostawił. Chyba mu z podłogi nie smakowało ba jak przełożyłam do miski to wsunął aż miło, na szczęście nie poprosił o więcej bo nażarty był z rana.
A ja, po wstawieniu potrawy do gotowania, zajęłam się kończeniem mojego ulubionego dania, czyli sernika wiedeńskiego. Ot tak mnie naszło ;-)
He he, żartuję. Spodziewam się dzisiaj Bardzo Ważnych Gości i to dla nich ten sernik, w celu przypodobania się oczywiście. Bo co jak co, ale przez dobry sernik to każdemu można wejść prosto w... żołądek. A mój jest wprost przepyszny, nie za słodki, odpowiednio wilgotny, z waniliowo-migdałową nutą, pod pierzynką z wybornej gorzkiej czekolady. Tadam!
Ciasto dla gości, ale przecież musiałam, ach musiałam spróbować czy się nadaje.
W sam raz do pysznej kawusi.
Szkoda że po sernikach mam zgagę. Ale jak Bardzo Ważni Goście nie będą chcieli to sama zjem.
A co tam, się poświęcę.
Goscie? Czy moze raczej gosc? :)))
OdpowiedzUsuńNie. Goście. Pożarli i jeszcze do domu dostali :-)
UsuńA ja poprosze przepis na ten sernik!
OdpowiedzUsuńAlesz proszsz... Przepis pochodzi z tej strony: http://www.mojewypieki.com/przepis/sernik-wiedenski
UsuńPonieważ nie mam młynka do mięsa, zwykły ser kupiony w polskim sklepie pogniotłam masherem do ziemniaków Kenwooda :-)
Ooooo, tak. Serniczek to my lubimy!
OdpowiedzUsuńNo. Moja krew :-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOsobiście jestem bardzo czuła na smaczne jedzenie. :)
OdpowiedzUsuńWygląd, zapach, struktura i co najważniejsze smak - wszystko osadza się w mojej głowie i tworzy bardzo pozytywne odczucia w stosunku do gotującego. :) Jeżeli Twoi goście choć w połowie tak mają, to akcja przypodobania się w 100% wykonana z powodzeniem! :D
No, jak nie jak tak. Musieli byc zadowoleni, innej opcji nie przewiduje :-)
Usuń