Chyba zaczynam się sypać.
Od dłuższego czasu kaszlę co jakiś czas, cały czas cos mi siedzi w nosie. Albo w gardle.
Miewam dość silne bóle w klatce piersiowej.
Tłumaczyłam sobie stresem, atakami paniki itepe. Może...
Ale nie oddycha mi się dobrze.
Serce mam w porządku, płuca niby też.
Byłam u lekarza. Zrobiłam badania krwi różnorodne i prześwietlenie płuc. Czekam na wyniki.
Ale to nie wszystko.
Bo...
Coś się dzieje z moją stopą, pani mówi że to nadwyrężony nerw przypalcowy, od wąskich butów. Chodzę więc od jakiegoś czasu ze specjalną wkładką. Nie za bardzo pomaga. Dostałam nową wkłądkę do wypróbowania. A potem może zastrzyki sterydowe. A potem... może operacja, ale nie gwarantują powodzenia. Taki los...
Ale to i tak nie wszystko.
Bo w zeszłym tygodniu zachorowałam. Przeziębienie, czy coś w tym rodzaju, jak zwał tak zwał, w każdym razie to co u normalnego człowiek trwa tydzień u mnie trwa trzy. Tak to już jest jak się ma spowolnione czynności żywiowe przy niedoczynności tarczycy. Leki lekami, a ciało swoje. U mnie to tydzień trwa preludium do choroby, czyli wiem że coś będzie i generalnie źle się czuję. Potem tydzień trwa sama choroba., Albo i dłużej. Czyli ból gardła, smarkanie, prychanie. Może gdybym gorączkę miała to byłoby łatwiej. Ale nie miewam takowych. A potem trwa wychodzenie z choroby, a ono trwa i trwa. Taki urok, ale ciężko mi z tym.
A to i tak nie wszystko.
Wczoraj pod koniec badmintona zabolało mnie kolano, ale tak z niczego, ani nie stanęłam źle ani nie zerwałam. Wróciłam do domu, zaczęło boleć mocniej. Nie było opuchlizny, wyglądało normalnie. A potem coraz gorzej, kiedy wstałam w nocy do ubikacji nie mogłam utrzymać ciężaru na nodze. Ani wyprostować ani zgiąć, każdy ruch powodował świeczki w oczach. Nasmarowałam żelem ibuprom, ale kolano nie dawało mi spać. W końcu około piątej rano usiadłam, ponaciągałam mięśnie, poruszałam trochę kolanem, położyłam się i w końcu zasnęłam. Na całe dwie godziny. Jestem więc dziś wykończona.
Rano założyłam opaskę uciskową na kolano i tak chodzę, nawet nie kuleję, trochę bolą mnie przyległe stawy ale nie narzekam.
Może się za bardzo przemęczam, przecież chora jeździłam na rowerze, grałam w badmintona. Ale jakbym była bardzo chora tobym nie jeździła przecież, jak się bardzo źle czułam to leżałam.
Zaczynam się sypać. Ciekawe co jeszcze...
No coz, wiadomo nie od dzisiaj, ze kiedy po 40-tce budzisz sie i nic Cie nie boli, to znaczy, ze nie zyjesz. Zmien lekarza i zrob od nowa wszystkie badania, bo cos mi mowi, ze ten Twoj znachor nie do konca przejmuje sie Twoim procesem starzenia.
OdpowiedzUsuńNa moje zas oko to chlopa Ci trzeba, zaraz przeszlyby wszystkie dolegliwosci. Nnno! :)))
Lekarza wlasnie zmienilam, te badania sa od nowa :-) Pani nowa, mloda wiec sie stara. To co ze doswiadczenia nie ma, na mnie nabierze ;-)
UsuńChlopa powiadasz? W chwili obecnej to ja bym chlopa nawet kijem nie ruszyla. No chyba zeby byl zakonczony pradem.
Chlop na prad? :DDD
UsuńKij na prąd, he he!
UsuńAle chłop na prąd... też fajny pomysł :-) Na razie musi mi wystarczyć taki na baterie mwahahahaha!
Może gluten? Za dużo glutenu? Zrobić badania zmienić dietę, oszczędzać się, chodzić na płaskim z szerokimi nosami, :) nie grać, nie biegać nie jeździć na rowerze, mało chodzić aż wydobrzejesz.
OdpowiedzUsuńA potem ostrożnie z jazdą na rowerze. Na kolana pić sodę oczyszczoną z cytryną wzmacnia kolagen. Tak sobie blogerka kolana wyleczyła, lekarze nie potrafili. Zrobisz jak zechcesz to takie sobie gadanie tylko :)). Zawsze robimy co chcemy. :)
Elu, coś mi się zdaje że te kolanka nie kolanka tylko ścięgna, takie miałam wrażenie dzisiaj jak grałam. Postanowiłam galaretki jeść codziennie, bardzo lubię a nie jadłam już od paru ładnych lat. O!
UsuńPocieszę Cię - to dopiero początek rozsypki. Potem się przyzwyczaisz i nie będziesz zwracała uwagi, że Cię coś pika, strzyka, boli. Będziesz się ratowała i żyła nadal. Niestety, zdrowych ludzi jest niewiele.
OdpowiedzUsuńGłowa do góry i do przodu.
Ania
Ale to chyba normalne, zużycie materiału przecież. Samochód też można naprawiać do pewnego czasu :-)
UsuńCzyżby PESEL zawinił? :))))))
OdpowiedzUsuńO tak, to jego wina - tego fstrentnego PESELA!!!!
UsuńTak, jak to ujęła Panterka: po czterdziestce tak już jest. Buuuuu:(((.
OdpowiedzUsuńNormalnie to się nie rozczulam, ale niekiedy mnie dopadnie. Na blogu też :-)
UsuńA mnie wyglada to na to,, ze Ciebie dusza boli...
OdpowiedzUsuńA jak dusza nawala, to juz nic nie trzyma sie kupy!
Nie daj sie smutkom i smuteczkom!
Dusza też ale od czegos trza zacząć leczenie ;-)
Usuń