poniedziałek, 14 września 2015

Baba na motorze

Jest taka strona babanamotorze.pl. Żeby nie było że podrabiam temat czy coś. To nie o tej babie będzie, ale o bardzo osobistej własnej babie czyli... tadam! Mua!
Niektórym coś tam może już i świtało więc tak, mieliście rację - mój nowy projekt, który zajmuje mi mnóstwo czasu i energii, nie mówiąc o kasie ale co tam, najwyżej na Malediwy nie pojadę - mój nowy projekt nazywa się Honda CBF125 i będę na nim jeździć. Bo to jest On. Nie wypada żebym kobietę ujeżdżała, nieprawdaż ;-)

Tak więc Drogie Panie i Przystojni Panowie, przedstawiam Wam Hondusia. Honduś z lewej strony.


I Honduś z prawej.


Honduś jest pięcioletnim motorkiem po przejściach, znaczy nie żeby tam coś mu się stało bynajmniej, ale przechodził z rąk do rąk już wcześniej, jestem jego trzecim właścicielem. Po sprowadzeniu do chałupy trzy tygodnie temu Honduś najpierw musiał przejść przegląd wszystkich śrubek, zmianę łańcucha i generalne głębokie czyszczenie. Nie, nie był brudny brąbosze, ale wiecie, tu kawałek rdzy, tam odprysk lakieru na kole, trochę ziemi pod podwoziem, a poza tym mój rumak ma się świecić. No i przez ponad dwa tygodnie zajmowałam się dopieszczaniem Hondiego, malowaniem kół, polerowaniem śrubek, oliwieniem, woskowaniem i tak dalej... no wszystko to czego motorki potrzebują żeby spełnić wymagania damy. Przy okazji zapoznawałam się z budową mojego konika, trochę śrubek poodkręcałam, trochę podokręcałam, uczyłam się go pchać, stawiać na stojaku, a nawet chodzić z nim, a raczej siedzac na nim, przy zapalonym silniku. Przy okazji kompletowałam zestaw do jazdy. 

Niezbędnik ujeżdżacza motorowego. Kurtka. Może być skórzana, tekstylna, moja jest goreteksowa, odziedziczona już wcześniej do wypadów jako pasażer.


Spodnie. Również odziedziczone, goreteksowe. Zarówno kurtka jak i spodnie mają specjalne ocieplenia zimowe i wzmocnienia w postaci specjalnych plastikowych wkładek na ramiona, łokcie, plecy, kolana, biodra, podudzia... Ma być tak bezpiecznie jak się tylko da.


W dodatku, najnowszy nabytek, który dostałam jako gratis przy zakupie kasku, dżinsy kewlarowe, specjalne na motor. Nie mają usztywniaczy więc raczej tylko do spokojnej letniej jazdy.


Rękawice. Te są najtańsze, ale kupiłam je zanim jeszcze myślałam o zakupie motoru. Na razie wystarczą, z czasem kupię lepsze. Ważne że ciepłe, wodoodporne i mają wzmocnienia na kostkach. 


Buty. Te akurat są z górnej półki, ale co se będę żałować.


Odziedziczony kask w którym jeździłam jako plecaczek. Posłużył mi jeszcze dzisiaj. Ale o tym potem.


No i ferrari w świecie kasków. Niemal połowa ceny samego motoru. Nie dziwię się że dawali dżinsy warte ponad 100 funtów gratis. Kask nówka nie śmigany jeszcze, zakładany do pochodzenia w domu. Bardzo lekki, cichy, wygodny. Mam nadzieję że okaże się wart swojej ceny.


Możecie sobie wpasować w wyobraźni moją twarzyczkę. Albo swoją :-)


No a teraz przejdę do meritum czyli tego o czym właściwie jest ten post. O babie na motorze, nieprawdaż! Miałam dzisiaj bowiem pierwszą nielegalną jazdę po parkingu :-)

No bo tak. W tym kraju jak chce się jeździć motorem powyżej 50cm3 to trzeba mieć nie tylko specjalne prawo jazdy na motor, ale też zrobiony jednodniowy kurs tzw. CBT czyli Compulsory Basis Training, zaświadczający że jesteś w stanie poruszać się pojazdem jednośladowym po drodze. Po takim CBT są różne opcje dla mojej kategorii wiekowej (bo młodzież ma znacznie bardziej pod górkę), można od razu robić kurs pełny czterodniowy z egzaminem na kategorię A, ale to wszystko na większym motorze, o pojemności powyżej 1599 cm3, a można tak jak ja, kupić sobie mały kukuryźnik 125 cm3, pojeżdzić nim, nauczyć się dobrze a potem przesiąść się na większy motor z opcją jak wyżej. Po CBT można jeździć popierdułką jeszcze dwa lata, ale z literką L, bez pasażera i nie po autostradzie, w tym czasie należy zrobić kurs na wyższą kategorię albo powtarzamy CBT. Ja wymyśliłam że kategorię A zdam sobie na wiosnę, jak się już porządnie nauczę jeździć. No i właśnie dlatego moja dzisiejsza jazda była nielegalna, bo jeszcze nie mam CBT, bo robię go w ten czwartek czyli za dwa dni! Oj jak dobrze że mi kolega zawiózł ten motor na ten parking, a potem biegał za mną jak ojciec za synkiem na trzykołowym rowerku :-))) Dlatego też nałożyłam stary kask, żeby lepiej słyszeć jak do mnie gada, bo ten nowy to naprawdę cichy jest i telewizor musiałam oglądać na cały regulator. Działo sie działo!
Każda runda przynosiła nowe odkrycie i nowe wyzwanie. A to jechałam na samym sprzęgle bo zapomniałam dodać gazu, a to zapomniałam w którą stronę się ten gaz kręci, a to biegi mi się pomyrdały i dwójkę chciałam z dół wkopać, a to na dwójce weszłam w zakręt (no dobra, dłuuuuugi zakręt, taki na cztery samochody), a to się zagapiłam na samochód który właśnie nadjechał i mi Hondek zgasł,  a to hamulec za mocno, a to za słabo... Ojejuńciu! Ale za to jak już zaczęłam normalnie jechać w międzyczasie z nogami na swoim miejscu, to poczułam wiatr i taką radość! Spociłam się, zmęczyłam, nie mówię już o koledze bo naprawdę za mną biegał, tak chciał mnie chronić, he he he :-) Ale dzięki temu mam już jakie takie pojęcie na czym ten cały harc polega. Nie wiem, naprawdę nie wiem jak oni mnie w jeden dzień tego wszystkiego chcą nauczyć, żebym ja na drogę normalnie publiczną mogła wyjechać, ale już się nie mogę doczekać kiedy w piątek po pracy zasiądę na swojego rumaka i pomkniemy w siną dal... No dobra, potoczymy dziesięć na godzinę, ale do wszystkiego dojdziemy z moim cudeńkiem, powoli powoli :-)
No i co Wy na to?

13 komentarzy:

  1. Oesu, oesu - ja na to. Takiej maszyny ludziska nie doceniaja na ogol, lekkie toto, a kuni ma cala czopke. To i zrywa sie odpowiednio szybko i popyla pincet na godzine. Strrrasznie sie boje motorow, choc popatruje na nie i ich jezdzcow z niejaka zazdroscia, bo to te klimaty izi rajder i w ogole swiat jest nasz. No ale boje sie nawet jako pasazer i juz.
    Nooo, Iwona, gratulacje! A ino uwazaj na siebie. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie, to pincet nie pojedzie, najwyzej 112 na godzine. Ty to masz tak jak ja, ale widzisz, jak raz wsiadlam i zobaczylam z czym to sie je tak juz wsiaklam. Ja to straszny tchorz jestem, wiec tak szybko nie popedze. A uwazac bede, a jakze, nie mam juz osiemnastu lat :-)

      Usuń
  2. Wspaniale! No i nie chcę więcej czytać o smutach i przygnębieniach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie nie bedzie o smutach, nawet jak mnie dopadna. Mam inne zajecie, musze sie nauczyc jak pozostac w swiecie zywych :-)

      Usuń
  3. Naprawdę chcesz wiedzieć, co ja na to? Nie chcesz! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Hę? Co to to to nie, nawet jako pasażer. kiedyś się najeździłam jako pasażer i mnie wystarczy. :) Czyli z wiatrem zostaną zgubione smutki wszelakie, prawda? No prawda!!!!
    Powoli synku powoli, lataj nisko i powoli. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie bedzie bardzo powoli Elu, bede posmiewiskiem szos :-)

      Usuń
  5. Gratuluje odwagi!!!
    TAk sie sklada, ze z racji zawodowych nieco obracam sie w towarzystwie motorowych kobiet (nie, ja nie jezdze), wiec sluze rada wszelaka.
    Wiem, ze jest wersja butow letnich, spodni i kurtki z zabezpieczeniami w wersji letniej tez,
    plecaczki z woda i wezykiem, aaa i kurtki z grzaniem podlaczanym do silnika.
    I moge Cie konsuttowac tez w temacie dirt bike, bo te cuda sa inne i opony inne maja:)

    Gratulacje!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to nawet juz sie do klubu zapisalam motorowego dla pan :-) Powoli, powoli, oswojeic sie najpierw musze z tym co mam, ale jestem podekscytowana bardzo.

      Usuń
  6. Widać w tym pasję i mnóstwo radości - i o to chodzi. :) Wspaniale, że tak dużą uwagę zwracasz na bezpieczeństwo, to bardzo ważne! A Honduś niech się dzielnie sprawuje i jest grzeczny na drodze. ;)

    OdpowiedzUsuń