czwartek, 3 września 2015

Festiwal

No dobra, dość milczenia. Do tego posta zabierałam się przez niemal dwa tygodnie, bo w związku z moim nowym projektem nie za bardzo mam czas na różne inne rzeczy. Ale nie o projekcie będzie mowa tylko o festiwalu. O Fringe Festival pisałam już tutaj. Co roku staram się poświęcić choć jeden dzień na obchód miasta pod tytułem "co jest grane". W tym roku nie inaczej. Nie miałam za bardzo ochoty bo tymczasowo jestem jakby singlem zupełnym, znaczy się bez dzieci nawet, ale kolega podarował mi darmowy bilet na pierwszy w historii Chiński Festiwal w Edynburgu, więc co miałam nie iść. Poszłam. Zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać.
Chinese Festival miał przedstawienia tylko przez dwa dni, w imponującym gmachu EICC (Edinburgh International Conference Centre). Przy wejściu do sali witały nas sympatyczne Chinki wręczające prezenciki w postaci darmowych programów i maleńkiej fioletowej truskawki z materiału, która okazała się być bardzo poręczną zwijaną torbą na zakupy. Taki mały gadżet a cieszy.
Przybyłam dość wcześnie tak że udało mi się zdobyć bardzo fajne miejsce z przodu. Zaczęło się punktualnie.
Z góry przepraszam za jakość zdjęć ale aparatu oczywiście nie miałam a srajfon ma ograniczone możliwości, zwłaszcza przy nieodppowiednim oświetleniu.



Jako pierwsze przedstawienie teatru Sichuan "Shooting of Eagles"


Na ekranie cały czas pokazywały się opisy tego co się dzieje na scenie, w języku chińskim i w angielskim tłumaczeniu.


Niesłychanie kolorowe stroje, dziwaczna, bardzo wyrazista i przesadna gra aktorska, właściwie to nie wiedziałam o co chodzi bo były dwie kobiety i pan który raz doklejał sobie wąsy a raz je zdejmował. Historia mówi o młodej kobiecie i jej szwagierce spędzających wolny czas w pałacu, kiedy napatoczył się młody generał chwalący się umiejętnościami strzeleckimi, zabijając dwa orły jednym strzałem. Młodzi popatrzyli sobie w oczy i, po aprobacie szwagierki, zakochali się w sobie. Ot taka historia.



Potem na scenę wyszła przepiękna pani śpiewająca piosenki. 


Oto próbka jej umiejętności: 


Potem na scenę wyszli tancerze akrobaci w imponujących strojach. 


Na ekranie przewijały się tłumaczenia dialogów dla niechińskojęzycznych widzów. 


Ciężko było robić zdjęcia bo poruszali się nieustannie, wykonując przeróżne, niesamowite wręcz akrobacje cyrkowe. Cały czas przy tym rozmawiając. 


Potem było śpiewanie synchroniczne. Nie muszę mówić że śpiewaczki po prostu mnie urzekły. Te zdjęcia nie oddają nawet ułamka tego co ja widziałam na żywo. Te kolory, ta gracja, wdzięk... Cudownie.


Następne przedstawienie teatru Sichuan było niesamowite. Składało się z trzech tańców: wody, ognia i zmieniających się twarzy. Pierwszy taniec wodnych rękawów. 




Taniec ognia był p[rawie niemożliwy do sfotografowania. Facet po prostu zionął ogniem :-)


Ostatni taniec był najbardziej fascynujący. 



Aktorzy po kolei zmieniali twarze. To znaczy maski :-) 


Odbywało się to w zupełnie niezauważalny sposób. ta w niebieskim płaszczu to kobieta, zmiana maski następowała w ułamku sekundy poprzez delikatny ruch głową. 



A ten pod spodem tylko przesuwał wachlarzem. Cały czas widzieliśmy jego ręce. Każde z nich pokazało po kilkanaście różnych "twarzy".


A tu już po kolei aktorzy żegnają się z publicznością.




Następną częścią programu były występy uczniów z pekińskiego liceum. Najpierw orkiestra dęta. Grali zarówno nowoczesne standardy jak i klasykę. Bardzo udany występ. 


Na koniec chór. Ale taki jakiego ja jeszcze nie widziałam.



One nie tylko śpiewały, ale wykonywały coś w rodzaju tańca. O czym śpiewały nie wiem, bo piosenki były dziwne. Ale wszystko razem, bardzo fajne.


Wyszłam z tego koncertu bardzo zadowolona. Było bardzo ładnie, niebo zachmurzone ale ciepło, szkoda było wracać do domu. Udałam się więc na Royal Mile zobaczyć co grają. 

Wschodnia strona Royal Mile


Zachodnia strona Royal Mile


Pełno ulicznych grajków, jak ich nazywam. W ten sposób zarabiają na życie.


Akurat ten pod spodem jest magikiem. Robił bardzo fajne sztuczki magiczki z kartami i wyciąganiem różnych przedmiotów z kieszeni lub zza ucha innych ludzi.


Można i tak...


Albo tak...


Ta pani podnosiła spódniczkę wysoko za każdym razem jak ktoś wrzucił pieniążka do wiaderka. Miała białe majteczki :-)


A ta pani sprzedawała chyba...


Ten pod spodem to się napracował. Jego show to było żonglowanie niebezpiecznymi urządzeniami, nożami, siekierami, piłą motorową (włączoną). Na koniec madejowe łoże.




O, tu pokazywał wszystkim jak go pokłuły gwoździe.


Po drodze minęłam mongolskich tancerzy


I Japońskich tancerzy.



Jakoś tak egzotycznie mi się złożyła tamta sobota. Szkoda że festiwal się już skończył. W przyszłym roku może uda mi się jakoś bardziej aktywnie w nim uczestniczyć, pójść na jakieś show albo inny występ. Samemu to nie jest taka przyjemność, ale może w przysżłym roku...

Pozdrawiam


3 komentarze:

  1. I ten festiwal zajal Ci dwa tygodnie, ze nie pisalas? ;)
    Interesujace to wszystko, ale co innego ogladac na zywo, a co innego czytac relacje ze zdjeciami. Fajny dzien mialas. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, na tym festiwalu bylam dwa tygodnie temu. Czasu nie mam po prostu. A moze checi.

      Usuń
  2. Czytałam opowieść kobiety z Hongkongu że gdy była dzieckiem, teatr był częścią nauki o ich bohaterach a przede wszystkim opowiadał o życiu nieśmiertelnych. Oni znają imiona tych co osiągnęli coś poza zadowoleniem z życia materialnego, osiągnęli jakby nieśmiertelność ciała. Owi bohaterowie czasem wspomagali zwykłych ludzi, pomagali tym co chcieli coś więcej niż zwykłe życie. Za pomocą teatru pokazywano i uczono dzieci i młodzież by podążali ścieżką nie materializmu. :)
    Fajny taki festiwal. :)

    OdpowiedzUsuń