Dzisiaj będzie bardzo krótko. Tylko tyle aby wyjaśnić dlaczego na moim torcie było dwanaście świeczek. Dlaczego dwanaście skoro urodziny były czterdzieste?
Mąż zapytał ile chcę mieć świeczek, powiedziałam że czterdzieści to się nie zmieści, więc chcę cztery, na każde dziesięc lat po jednej. Mąż chciał dwanaście, po jednej na każdy miesiąc w roku. Po krótkim namyśle jednogłośnie podjęcliśm decyzję że będą cztery kupki po trzy świeczki. Czyli całkowity kompromis, dla każdego coś dobrego. Wkrótce okazało się dlaczego mąż nalegał na umieszczenie wszystkich świeczek z opakowania - po prostu ich płomienie paliły się na kolorowo, każda innym kolorem. Nie mam zdjęcia, ale było przepięknie.
Dziś mam już oficjalnie czterdzieści lat.
Wszystkiego najlepszego! :)))
OdpowiedzUsuńA gdzie można kupić takie świeczki, które płoną różnokolorowym ogniem? :)))
U nas w Szkocji, Kasiu, a gdzie dokładnie to nie wiem, pewnie w jakimś małym lokalnym sklepiku gdzie sprzedają szwarc mydło i powidło :-) Dziękuję za życzenia!
OdpowiedzUsuńOjaaaa, myślałam że i u nas takie cudo można dostać :( Poszukam, a nuż? ;)
OdpowiedzUsuńU nas w rodzinie teraz hitem jest świeczka w formie dużego, plastikowego kwiatka, która po podpaleniu gra piskliwe 'Sto lat!', kręci się i na każdym listku ma zapaloną świeczuszkę :DD Na 50-tce mojej Mamy to była główna atrakcja i na pewno na tym nie poprzestaniemy :D