niedziela, 11 grudnia 2011

Pachnie świętami i prezentami

Ciężko uwierzyć że do Świąt zostało jeszcze tylko albo aż, dwa tygodnie. Nie zważając na początkowe protesty męża że to jeszcze za wcześnie, że zdechnie do świąt, że choinkę ubiera się w wigilię i tak dalej, przekonałam go że chcę mieć choinkę przed świętami a nie po nich. Żywą. Bo zawsze mieliśmy choinkę sztuczną. Kiedy mieszkaliśmy w Polsce, nie mieliśmy w ogóle choinki, tylko mały stroik choinkopodobny wieszany na ścianie. Po co, skoro i tak każde święta spędzaliśmy u rodziców jednych czy drugich i wracaliśmy do domu po Nowym Roku.
Tak więc w zeszłym tygodniu wybraliśmy się na rekonesans, zobaczyć gdzie, jakie i ile w ogóle kosztują choinki.  No było choinek w bród, zatrzęsienie wprost, na każdym kroku i każdym rogu można się nadzieć na stanowisko choinkowe. Cena - jak zwykle, w zależności od wielkości drzewka. Szukaliśmy takiego gdzieś na  metr pięćdziesiat, żeby nie zajęła dużo miejsca. Postanowiliśmy że dwa tygodnie do Świąt to akurat wystarczy żeby się choinką nacieszyć. W jednym z hipermarketów ogrodniczych akurat była promocja na drzewka 1,50 - 1,80 a zarekomendował nam je znajomy łotysz, który kupił sobie w czwartek i bardzo chwalił. Pojechaliśmy i my, chwycili za jedno z dwóch które jeszcze zostały, niby płaskie z tyłu ale akurat wystarczy na nasze potrzeby bo się tym płaskim bokiem przystawi do ściany i nie będzie widać. Dokupiliśmy jeszcze specjalny stojak i do domu.
Wczoraj spadł śnieg. Niewielka warstwa, ale leżał kilka godzin, co wystarczyło dzieciakom na ulepienie bałwanów, a kotom na harce w białym puchu. Nasz na przykład wypadł z domu i rzucił się wprost w największą kupkę śniegu, a rzucił się nie na cztery łapy tylko na grzbiet, po czym wytarzał się jak szalony i szczęśliwy wrócił do domu grzać tyłek na kaloryferze. I tak siedem razy. Więc pod koniec był tak zmęczony że nawet nie za bardzo zwracał uwagę na zamieszanie wywołane ubieraniem choinki, obejrzał, powąchał, poganiał za papierkami po czym udał się na górę do swojego pokoju i spał tak całe popołudnie, nawet przespał porę jedzenia o dwie godziny! Oto jak zabawy na śniegu wyciągają resztki energii.
Ubierałam choinkę dwie godziny, mąż w tym czasie dekorował dom. Synowi się nie chciało bo stwierdził że nie umie zawieszać tych świecidełek a poza tym ja zrobię to lepiej. Leń jeden.
Po wszystkim, usiadłam na sofie i stwierdziłam że ta choinka jest piękna ale za bardzo to się nie różni wyglądem od naszej sztucznej, bo jest przycięta żeby miała kształt choinki, więc nie wystaja z niej żadne nadprogramowe gałązki. Podłożyłam pod nią pierwsze prezenty dla dzieci, niech się cieszą że coś w ogóle dostaną i zastanawiają się co. A w domu zapanował nastrój świąt, choć nie ma jeszcze atmosfery gotowania i pieczenia. Za to pachnie choinką, cynamonem i wanilią z aromatycznych świec. I będzie jeszcze przez całe dwa tygodnie!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz