wtorek, 10 kwietnia 2018

Sodomia i Gomoria na własnym podwórku

No i się zaczęło. W pracy dostałam telefon od Chłopa, że panowie przyszli i zostało ustalone, że na początek ściągną płot, wytną opierające się na nim drzewo i wbetonują nowe słupki, a nazajutrz, jak wszystko już ładnie zaschnie to dokończą płot i zajmą się ziemią. Nietrudno się więc domyślić, że cały dzień drżałam z niepokoju, co zastanę jak wrócę. Cały dom otwarty na dziką przestrzeń, bez płotu jak żyć, no jak żyć? Wracam więc, a tu płot stoi jak stał. Zaglądam do kontenera, a tam dwie trzecie już zapełnione. Syf na podjeździe, ubabrane ziemią i w dodatku popadał przelotny deszcz, więc wszystko zamieniło się w cienkie błotko. Wchodzę przez bramkę, a tam pusto. Nie ma już opony od traktora, nie ma olbrzymich krzaków rozmarynu i tymianku, nie ma tych durnych desek pozbijanych w byle jakie skrzynki z "ziemią", za to jest ładnie wygrabiony i przygotowany teren, poprzykrywany specjalną folią w miejscach gdzie mają byc płyty chodnikowe.  No dobra, połowa "ziemi" im jeszcze została do wywalenia, ta bezpośrednio przed wejściem do domu, w miejscu gdzie ma być li i wyłącznie trawa. Poza tym jak na terenie budowy. Jakieś taczki, łopaty, w sumie nawet nie taki wielki syf.
Koty bardzo ucieszyły się widząc mnie z powrotem, widać było, że nie wychodziły z domu przez ten cały czas. Nie dziwię się, obcy faceci się kręcą po ich terenie! Od razu po jedzeniu (wiadomo że są sprawy WAŻNE i NAJWAŻNIEJSZE!) wyskoczyły oba na podwórko, niezwykle zaciekawione i zdziwione zmianami, które zastały. Tiggy najpierw rozglądał się nerwowo, jakby nie poznawał.


Potem poszedł pozwiedzać dobrze przecież znany teren. 


W międzyczasie drugą stroną chodnika nadbiegła Migusia, równie zdziwiona. 



Początkowo oba bały się stąpać po nowej płachcie na ziemi, ale spróbowały delikatnie i jakoś poszło. Z tą płachtą jest o tyle dobrze, że to najszybsza droga ucieczki, więc nie przynoszą aż tyle ziemi na łapach. A dzisiaj rano Migusia już bez obawy wyszła sobie na dwór, bezstresowo wykopała sobie dołek w nowo nawiezionej i wygrabionej ziemi i zrobiła sobie siku. 


Od Chłopa dowiedziałam się, że zmiana planów nastąpiła, ponieważ Panowie zapomnieli, że płot ma dwie części i nie przywieźli wystarczającej ilości słupków. Tak że płot runie dzisiaj. A właściwie, jak mi zdał relację przez telefon Chłop, już runął, wraz z drzewem. Ach ach ach, coraz bardziej mi to zaczyna wyglądać :-)



8 komentarzy:

  1. Biedne koty! Jak juz urzadzicie ten wypasiony trawnik, to nie pozwolicie im na niego szczac. I co one zrobio? A najwazniejsze GDZIE?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na trawnik i tak nie narobio bo nie zakopia, a muszo bo tak majo :-)
      Nie ma obawy, wygospodarowalam im kawalek golej ziemi w samym kacie, tam i tak nic nie rosnie bo slonce nie dochodzi, najwyzej kiedys wsadze jakiegos krzaka w to miejsce. Albo bedo za plot chodzily, do sasiada :-)))

      Usuń
  2. Jak to leciało? "jeszcze będzie cudownie, jeszcze będzie normalnie..." Nie lubię remontów więc Tobie współczuję!
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, i tak ja tego nie robie, tylko potem plot pomaluje i kwatkow nasadze :-)

      Usuń
  3. A tego rozmarynu i tymianku nie żal? Ładnie brzmią! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zal zal, ale wykopalam po malym kawalku i w doniczce juz rosnie :-)

      Usuń
  4. Jestem na etapie urządzania ogrodu przy moim nowym domu i chyba jestem trochę podłamana. Z zazdrością więc patrzę, że Ty masz na ogród plan ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolo ogrodu to nawet nie stalo, caly obszar to tyle ile mialam przed domem w poprzednim domu. No i dobrze, bo jakbym miala tamten ogrod remontowac to chyba bym musiala ze dwadziescia tysiecy wydac. Funtow.
      Ech, na zagospodarowneia przestrzenne plan jest, tylko na zagospodarowanie paska ziemi jeszcze nie ma.

      Usuń