Ostatnio zdobyliśmy jakąś-tam-ważną nagrodę, kolega który ją odbierał, oprócz standardowej statuetki dostał od sponsora ogromną pięciolitrową flachę prawdziwego szampana. No to trzeba było zacelebrować. Dziwcie się, dziwcie, u nas w pracy się pije, normą jest wypicie lampki wina czy szampana czy nawet dwóch, oczywiście nie tak sobie ale z powodu ważnej okazji. Tak gdzieś raz na miesiąc zawsze zdarza się okazja bo zawsze coś tam wypadnie. Zazwyczaj (właściwie zawsze) szampana stawia szef, dobry człek z niego jest, poza tym tyle zarabia że go stać i to już tradycja, nikt się nawet nie pyta bo wiadomo że szef za alkohol płaci. Nawet jak idziemy do restauracji czy baru. Fajnego mamy szefa, co nie? Wracając do naszej wielkiej butli szampana, kolega postanowił że tym razem on organizuje bibę coby Stefki nie przemęczać, ona taka przecież zalatana i wiecznie zajęta - oglądaniem filmików na youtube, haha. Szefa akurat nie było bo był na urlopie to się nie załapał, więcej dla nas. Zebraliśmy się więc wszyscy razem w największym biurze żeby uczcić zwycięstwo, śmichy chichy, czekoladki, toasty, kto nie chciał szampana dostał wodę bombelkowaną, pełen luz. Wszyscy są oprócz Stefki. Wołamy:
- Stefka, chodź, tylko Ciebie brakuje.
Stefka:
- Zaraz, jestem zajęta teraz.
Wiedziała małpa o wszystkim od dawna, mogła sobie czas zorganizować, a poza tym jestem pewna że wymyśliła to zajęcie bo się obraziła że to nie ona organizowała bibę. Polewamy szampana.
- Stefkaaaa, no choć na szampona!
- Nie idę, nie będę piła!
- No weź się nie wygłupiaj - kolega zaniósł jej lampkę z szampanem pod nos - weź się choć napij, okazja ważna jest.
- Nie bede piła. Nie bede piła tego waszego szampana i już.
Szczerze mówiąc to wymyśliła jakąś wymówkę, że po pracy gdzieś tam jedzie autobusem i nie będzie chuchać ludziom w nos... Szampana wylała do zlewu, a niech się idzie paść na łąkę.
Taka to ta nasza Stefka. Sekretarka od siedmiu boleści.
Więc wyobrażacie już sobie pewnie co to dla mnie znaczy. Pusty pokój, mogę sobie słuchać muzyki przez głośniki, mogę sobie włączać moją lampę solarną na full, kaloryfery chodzą rozgrzane do czerwoności, nie muszę zamykać drzwi na klucz jak wychodzę do ubikacji (ona zamyka i pilnuje wszystkich że też mają), moge sobie nawet spać spokojnie z nogami na biurku... A przede wszystkim nie muszę słuchać jej paplaniny non stop non stop i tak bez końca... Co mnie obchodzi kto do niej dzwonił i w jakiej sprawie, albo że ten-i-ten jest głupi bo spóźnił się na pociąg.
Tak ludzie kochani, wolność, wolność i swoboda! Niech żyje!
I aż się samo prosi żeby sobie zaśpiewać znaną piosenkę o zabawie i dziewczynie młodej, ale ona jest jednak troche dołująca, bardziej mojego ducha oddaje chyba to co pod spodem. Nie musicie oglądać do końca. Wystarczy piętnaście sekund :-)
Ooo to masz luz bluz :-))))
OdpowiedzUsuńCzasmi tak jest dobrze sobie odpocząć od niektórych osób :-)
I to jeszcze jak!
UsuńNie przyzwyczajaj sie, bo kiedy wroci Stefka, bedzie Ci trudno przyzwyczaic sie od nowa do jej paplaniny i chaotycznosci. Od przyszlego tygodnia zacznij juz za nia tesknic, bedzie Ci latwiej... :))))))
OdpowiedzUsuńNo, od nastepnego piatku zaczne :-)
UsuńTo wyższa szkoła jazdy tak umieć współżyć z człowiekiem który nie zauważa jak jest uciążliwy dla innych. Masz ten dar, to wielkie.
OdpowiedzUsuńIwonko ona po prostu gdzieś kiedyś zapisała w sobie, że jak nie będzie taka bardzo potrzebna to z nią nikt nie będzie chciał być.
A hałaśliwa bo trzeba na siebie zwrócić uwagę a ludzie są głupi, bo to ona musi być najmądrzejsza, widzicie mnie!!! krzyczy Stefka.
Odpoczniesz i zbierzesz siły do następnego urlopu Stefki. :)
Taki postrach firmy wszedzie sie znajdzie... A ze na mnie trafilo, trudno. Kariere trza robic, swojego biura osobistego sie dorobic to nikt mi nie bedzie przeszkadzal. Tylko ze wtedy... jakos tak pusto bedzie ;-)
UsuńMistrz Fredro i jego bajka: "Paweł i Gaweł"... ;)
OdpowiedzUsuńfajnie masz :)))))
OdpowiedzUsuńznaczy ze Stefka:)
Usuń