niedziela, 16 listopada 2014

Mam dość!

Jestem wykończona! Wszystko dlatego że córka postanowiła posprzątać pokój. Sprzątała wczoraj pół dnia od rana, nie dała mi pospać bo odkurzacz, bo szorowanie, bo stukanie... Kiedy weszłam do jej pokoju na pół śpiąco zapytać czy wie jak się obsługuje odkurzacz, ta powitała mnie z triumfującą miną - A co, oni tam za ścianą to ciągle odkurzają i nie dają spać, to ja im dzisiaj od rana!
No tak, przy czym nie chodziło o mnie tylko sąsiadów. Te cholerne domy, dobrze że mamy sąsiadów tylko z jednej strony... Córka w napadzie dzikiego szału przestawiała, zamiatała, myła wszystko łącznie z łóżkiem po czym stwierdziła że ona na takim łóżku spać już dłużej nie będzie, więc co miałam robić? Pomogłam dziecku. Zwinęłyśmy materac w rulonik - kto kiedykolwiek widział materac sprężynowy double size to sobie może wyobrazić - to znaczy udało nam się złożyć go na pół i związać starym kablem od anteny, po czym dziewczę wypizngęło materac przez okno bo kto będzie z tym po schodach złaził, nieprawdaż... Matka zataszczyła to do samochodu i wywiozła na nasze wspaniałe wysypisko... Zwinięte w kłębek nie było takie ciężkie...
A tymczasem dziewczę rozkręciło swoje łóżko i wyniosło na strych. Po czym nakazało matce zrzucić ze strychu stare gościnne łoże które były pan małżonek raczył był rozkręcić i umieścić je tam w razie wu, więc właśnie wraziewu nastąpiło i metalowe łóżko z Ikei znalazło się w sypialni mojej latorośli. No i trzeba było to wszystko skręcić. Muszę przyznać że dziewczę pilnie mi kibicowało i w dodatku pomagało co nieco. I nawet znalazłam wszystkie potrzebne śrubkowkręty i przytrzymywaki, o!
Jak już wszystko było poskładane do kupy, dziewczę udało się na spoczynek, a matka do harówy.
Okazało się bowiem że córka już zdążyła wyprać kołdrę i poduszki, czym doprowadziła mnie do bezbrzeżnej rozpaczy bo zima cholera jasna jest, słońce nie świeci, wiatru nie ma, jak to wszystko ma na podwórku wyschnąć? No nic, jakoś porozwieszałam kołdrę na krzesłach, poduszki wywirowałam jeszcze raz porządnie i też na krzesłach przystawiłam do kaloryfera, schną do dzisiaj ale muszę przyznać że dobrze im idzie.
Jeśli my ślicie że to koniec to grubo się mylicie. Bo oprócz standarowych trzech cotygodniowych prań czekało mnie... z piętnaście niestandardowych. Trzy zmiany pościeli. Dwa koce. Obrus. Firanki. Swetry. Z czterdzieści ręczników (no przesadzam, tyle to nie mam, ale prawie wszystkie co były w domu) i to nie małych tylko wielkich, kąpielowych. I jak to wszystko suszyć? Całą sobotę bawiłam się z tym cholernym praniem, a jeszcze dzisiaj prałam trzy razy! Ech, jak szaleć to szaleć...
A dzisiaj od samego rana jakiś pierun we mnie wstąpił. Nie dość że chleby piekę, że obiad pyszny zrobiłam z pstrągów, które kupiłam nawiasem mówiąc w całości i jak rozmroziłam to się okazało że jeszcze je trzeba wypatroszyć... No to jeszcze zajmowałam się obcinaniem łbów i wypruwaniem flaków, przy uciesze Tigusińskiego który surową rybkę kocha ale tylko łososia, no ale trzeba było odkroić kawałek i dać mu na talerzyk bo mi się pod nóż podstawiał. Trochę nawet pomlaskał, ne powiem... I humus robiłam, domowej roboty oczywiście. Dużo roboty z tym nie ma, ale czasu trochę schodzi, bo to najpierw namoczyć trzeba całą noc potem dwie godziny gotować... Wyszedł przepyszny humus, ale czy smakuje jak humus to się muszę córki zapytać jak wstanie bo ja tego w życiu do gęby nie wzięłam. I żałuję bo wiedziałabym teraz co jem. Ale i tak jest pyszne.
Jakby mi tego wszystkiego było mało to jeszcze odkurzyłam i umyłam mopem parowym wszystkie podłogi w domu, a trochę tego jest. A potem poszłam do ogrodu opitolić jeszcze trzy krzaki. I se łokcia jeszcze bardziej załatwiłam. Bo pewnie Wam nie mówiłam, ale od czasu obrąbania tego przeklęptego klematisa borykam się z łokciem tenisisty którego wbrew pozorom wcale nie nabywa się z powodu gry w tenisa :-) No i już zaczynało być lepiej to sobie wymyśliłam, obcinanie chaszczy... No to teraz mam.
Więc siedzę sobie teraz przy komputerze, piję pyszną herbatkę z gojiberry, Miguśka się zastanawia czy wskoczyć na kolanko czy nie wskoczyć, a ja się zastanawiam kiedy w końcu wezmę się za ten od dawna planowany post (a raczej serię) o zachowaniu kotów.

Miłego końca niedzieli! 

14 komentarzy:

  1. no to miałyście najprawdziwszy atak sprzątoholizmu;))
    ale za to teraz masz spokój..do lata?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co najmniej! Chyba że się córka wyprowadzi wcześniej :-)

      Usuń
  2. No pogielo Was do reszty! Niedziela, a Wy zamiast do kosciolka na nabozenstwo, zabieracie sie za demolke chalupy i jeszcze narazacie sasiadom.
    Chapeaus bas! Mnie by sie nie chcialo.
    My bylismy dzisiaj zaproszeni na obiad do corki, wiec nawet gotowac nie musialam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem wiem, też mam wyrzuty z tem kościółkiem, jakby było radio ma ryja to bym se chociaż tak wirtualnie udział wzięła, a tak to po pogańsku, a tfu tfu! Ala na zakupach nie byłam, o!

      Usuń
  3. Ale jak Ty to zrobiłaś, że miałaś tyle prania na raz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie miałam. To ONA miała. Wszystko co było w pokoju... ja tylko pomagałam bo się bałam że mi pralkę zniszczy dziewczę...

      Usuń
  4. A ja jestem ciekawa jak Wam sie udalo zlozyc materac??!!! Przeciez to jest grube na 30 cm i do tego ma sprezyny????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem Star, ja bym nie dała rady, ale moje dziewczę w stanie wzburzenia emocjonalnego ma niesłychanie dużo siły, a zapału ze cztery razy tyle i jak się uprze to nawet parasol w dupie otworzy. Ja tylko kabel przerzuciłam dookoła. Jak to do samochodu weszło nie mam pojęcia! I tu dochodzę do wniosku że jednak pochodzenia się nie wyrzeknę, Polak przecież potrafi he he he...

      Usuń
    2. Zupelnie nie jestem w stanie sobie tego wyobrazic... mam chyba za krotka wyobraznie:))) I do tego wsadzilas to do samochodu??
      I materac byl rozmiaru full???
      Cuda czynicie jakies tam na tych wyspach:)))

      Usuń
    3. Materac byl small double, troszke mniejszy niz double, 120cm. Przyznam ze troszke wyskakany na srodku, dlatego udalo jej się go zgiac na pol, nowego by nie zginal. Ja bym nie dala rady ale moja corka to jest terminator, jak jej ojciec. Do samochodu weszlo, jak zlozylam siedzenia to się calkiem pojemny zrobil :-)

      Usuń
  5. Popatrz, ja też dzisiaj sprzątałam, ale tylko moja szafę. Jest co robić! Nie umiem trzymac tam porządku. Za nic w świecie. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja trzymam porzadek w szafie jakies dwa tygodnie a potem robi się to co zwykle...

      Usuń
  6. O matko !!!
    Allle pracowitą niedzielę miałaś...

    OdpowiedzUsuń
  7. W kwestii suszenia: KUP SOBIE SUSZARKE!

    Nie znosze prania, ktore nie wysycha przewiane, najgorzej bylo zimowa pora, bo kislo wszystko w lazience.
    Poznalam suszarki amerykanskie, kupilam (bedac jeszcze w Polsce) i zamontowalam w polskim domu. Nie istnieje problem szuszenia.
    Tutaj, w USA, dokladnie to samo.

    Namawiam.
    Oczywiscie nie susze wszystkiego ( welna, jedwabie ::), ale proscizna w postaci tshirtow, poscieli, recznikow, kolder, kocow, skarpet...zadna sprawa.
    Polecam!
    I nie jest to komentarz sponsorowany, nie jestem przedstawicielem zadnego Lowes'a czy innego home dupert.

    OdpowiedzUsuń