Dzisiaj mija 10 lat odkąd z płaczem i bólem serca zostawiłam rodzinę na lotnisku i wsiadłam do samolotu Air Polonia, aby postawić nogę na zupełnie nieznanej, brytyjskiej ziemi. Z jedną dużą i jedną małą walizką, biletem w jedną stronę i głową pełną niejasności.
Co roku tego dnia obchodze swoją małą rocznicę, co roku nostalgicznie i z ukłuciem serca wspomiam ten dzień 3 listopada 2004 roku, kiedy to machałam dzieciom na pożegnanie, zupełnie nie wiedząc co mnie czeka i na co się decyduję. Rokrocznie ten dzień był dla mnie dniem refleksji i zadumy. Co roku... aż do dzisiaj.
Nie powiem, rozmyślałam o tej mojej okrągłej rocznicy już od kilku dni, ale tym razem jakoś tak radośniej, inaczej. Pewnie dlatego że teraz też i moje życie wygląda już zupełnie inaczej niż przedtem. Zamiast więc wspominać to co było zaczęłam się zastanawiać jak będzie wyglądało moje następne dziesięć lat. Czy zostanę tu gdzie jestem, czy zmienię miejsce, otoczenie, pracę, niczego jeszcze nie wiem, ale wiem jedno - idzie nowe. I dzisiaj rano po raz pierwszy trzeciego listopada obudziłam się radosna i pełna nadziei, a jednocześnie zupełnie zrelaksowana i bez typowej zadyszki poniedziałkowego poranka. Przyznam się - mam dzisiaj urlop, jeden z tych dziesięciu dni, o których pisałam tu więc na pewno to też pomogło w wyluzowaniu :-) Poza tym - a na cholerę ja mam się stresować kolejną rocznicą przybycia do kraju, który stał się moim domem, w którym dobrze się czuję i cieszę się że tu jestem? Pora zakończyć żałobę po kraju w którym nie chciałam mieszkać, który dał mi co prawda wykształcenie i utrzymał jakoś w wegetacji przez jakiś czas, a który dał mi kopa w dupę niejednokrotnie, a na sam koniec z wielkim rozmachem...
Tak więc, drodzy moi, ogłaszam koniec żałoby. Żałoby Wszelakiej. Po "utracie" kraju, po spalonych marzeniach, po śmierci związku małżeńskiego... Idzie nowe...
sama wybrałaś, i skoro Twój wybór okazał się sukcesem, cieszę się wraz z Tobą, wiesz jak to jest - tam dom, gdzie serce;)))
OdpowiedzUsuńDzieki Klarko, rzeczywiscie tak to jest - tam dom gdzie serce. Moje serce jest tu, z dziecmi i kotami :-))
UsuńI oby to "nowe" wciąż okazywało się coraz lepszym, coraz bardziej smakowitym kąskiem!:))
OdpowiedzUsuńNo tak. W zasadzie tak powinno być. Ciągle lepiej :-)
UsuńI doskonale!!
OdpowiedzUsuńI jak ktos podobna madry powiedzial: kazdy koniec jest tez poczatkiem, nowego i dobrego.
A z tym celebrowaniem rocznic, to chyba wszyscy tak mamy:)
Sama tez sie dziwie? to juz 6...nie, 7 lat :D:D:D
Myślę że rocznica pozostanie rocznicą, choćby dla statystyki, ale smutno już nie będzie :-)
UsuńOsiagnelas kolejny etap emigracji. Na poczatku wraca sie "do domu" w Polsce i z trudem jedzie z powrotem na obczyzne. Ktoregos dnia jednak wyjezdzasz z Polski z ulga i radoscia, "do domu" wlasnie. Polska staje sie coraz bardziej obca, niezrozumiala, zmienia sie nasza mentalnosc i nadchodzi taki dzien, ze nie widzi sie najmniejszej szansy kiedykolwiek znowu tam zamieszkac.
OdpowiedzUsuńTo jest wlasnie koniec zaloby. :)
Wiesz Aniu, etap o którym piszesz osiągnęłam już jakiś czas temu. Dom był zawsze tam gdzie moje dzieci. Ale masz rację, teraz to jest już kolejny etap. Myślenie o "tamtym" bez poczucia smutku. Gdyby nie rodzice to pewnie nigdy więcej bym już tam nie pojechała...
UsuńKiedy moi rodzice odejda, nie bede miala po co tam jezdzic. Nie mam juz nawet polskiego obywatelstwa.
UsuńI bardzo dobrze!!! Zycze aby kazda z nastepnych rocznic byla cudowna pod kazdym wzgledem i zycze tez wesolej podrozy do kolejnych rocznic.
OdpowiedzUsuńMnie stuknelo 30 lat i juz nawet nie pamietam jakie te pierwsze 10 bylo, to wszystko sie gdzies rozmywa w pamieci:)))
Czesto musze sama sobie przypominac, ze przeciez ja sie TU nie urodzilam:))))
A mnie się nie chce już obchodzić żadnych rocznic. Zwłaszcza nostalgicznie. Nawet urodziny będą od teraz wesołe, a co! A o innych nie będę myśleć. Tylko że pambuk mnie cholernie dobra pamięcią pokarał tak że co bym nie robiła, i tak każda data we łbie siedzi.
UsuńJa tez mam pamiec do dat i numerow:) Ale ja obchodze rocznice na wesolo. Tych smutnych nie obchodze, po prostu pamietam, ale nie celebruje w zaden sposob.
UsuńWyczytalam gdzies, ze ludzie pamietaja dzien diagnozy raka i co roku jest to dla nich dzien "zadumy"... jak im z tym dobrze to czemu nie.
Ja akurat nie pamietam dnia w ktorym uslyszalam diagnoze, owszem moglabym to ciagle ustalic, ale po co?
Kartki sobie bede przysylac okolicznosciowe czy co?:))))
Lubie sie cieszyc, a tu akurat wiele powodu do radosci nie ma:)
Uważam,ze skoro tam gdzie jesteś jest Ci dobrze,bardzo dobrze,że przestajesz się martwić a zaczynać cieszyć się życiem.Jesteś tam gdzie chciałaś,robisz co chciałaś i wszystko zależy od Ciebie!!!Więc ciesz sie życiem!!!
OdpowiedzUsuńJuż mam czasami dosyć tego cieszenia powiem szczerze, wyspać się nie mogę, hehe! Ale co tam, jak umrę to się wyśpię, co nie? ;-)
UsuńI tak trzymaj ! :-))
OdpowiedzUsuńDzięki :-)
Usuń22 Stycznia 2015 minie 10 lat pobytu córki w Szkocji. Dom tam jest gdzie ciało moje i tam gdzie to ciało dobrze się czuje. Gdyby po studiach znalazca pracę tu nigdy by nie wyjechała, nie rozwiodła się, bo jej chłop nie wyobrażał sobie życia bez mamy i brata na obczyźnie, bo rodzina jest najważniejsza. Jest tak jak jest i tylko śniegu brakuje. :)) Dobrze że już nie masz żałoby. :)
OdpowiedzUsuńAle teraz za to masz Elu gdzie jeździć i jak następnym razem do Szkocji zawitasz to może zorganizujemy jakiś mitynżek, co?
UsuńŻałoba po ojczyźnie? Nawet jednego dnia czegoś takiego nie przeżywałam. A Ty 10 lat? No nie wiem, nie wiem... Współczuć czy podziwiać :))
OdpowiedzUsuńKochana, to nie po ojczyźnie ta żałoba, ale generalnie po wszystkim co mi się przydarzyło ostatnimi czasy. Tak jakoś mi się tylko skojarzyło bo zawsze ten dzień witałam z nostalgią że "ach, to już 10 lat...", a tu wczoraj nagle zmiana frontu na "hurra! to już 10 lat!" Tak że nie współczuj bo koniec żałoby zbiegł się z rocznicą :-))
UsuńNo, chyba, że tak :)
UsuńTo super! Cieszę się razem z Tobą :))
A ja cię rozumiem. Potrafię to sobie wyobrazić sobie. Cieszę się że patrzysz w przyszłość z optymizmem :))
OdpowiedzUsuńZ bardzo dużym optymizmem Gosiu. Wiele wody w rzece musiało upłynąć i wiele głębokich oddechów :-) Ja nie mam "już ... dzieści lat", ja mam ich dopiero tyle!
UsuńO kurcze ale tez czas zapitala ..... ja zadnych rocznic nie obchodze, ale wlasnie uswiadomilam sobie ze od 20 lat nie mieszkam w Polsce.... z czego polowa w Uk. A przyjechalam na chwile.:))
OdpowiedzUsuńA Tobie zycze kochana zeby ta kolejna dziesiatka byla mniej stresujaca :)
A ja przyjechałam od razu na zawsze. I nie mam zamiaru stresować się ani chwili, oczywiście motylków w brzuchu to nikt nie przewidzi :-) A czas rzeczywiście zapitala, dopiero dzieci miałam malutkie a już dorosłe i idą sobie w świat, buuuu...
Usuń