środa, 25 września 2013

Noc w A&E

Accidents and Emergency - czyli tam gdzie się szuka pierwszej pomocy w nagłych wypadkach. Jeżeli przyjdziesz na własnych nogach i nic nie zagraża twojemu życiu, możesz sobie poczekać na swoją kolejkę. Nawet kilka godzin. Czekając tak, oglądasz ludzkie historie. Najlepsze są piątkowe wieczory. Wtedy zjawiają się imprezowicze. Jak na przykład ta grupa podchmielonych na wesoło przyjaciół w kwiecie wieku, którzy po koncercie poszli sobie do pubu "na kilka", no i jedna z nich się upuściła szklankę, a potem upadła na to szkło. Ręka krwawi jak cholera, ale jej nie jest smutno bo przecież ma towarzystwo. Co z tego że podchmielone, stąd nikt ich nie wyrzuci, przecież nie rozrabiają. Albo ta grupka, przyprowadzili kolegę, który najwyraźniej dostał butelką w twarz, a setki odłamków powbijane ma w odkryte ramiona. Teraz następni - dwaj koledzy, prosto od grilla, oczywiście że po kilku piwkach. I dobrze, bo to co jest na jego piszczelach w normalnym stanie trudno byłoby znieść. Skakał sobie przez płot.
Policja to widok normalny na A&E. Przywożą przecież ludzi z interwencji, często w kajdankach, pijaczków z ulicy i naćpanych gości ledwo trzymających się nogach. Bo karetka ma ważniejsze zadanie. Przyjeżdżają też na zlecenie szpitala, jak do tego chłopaka z rozwaloną twarzą. Będą go przesłuchiwać, bo to przecież w wyniku bójki.
Jest też kobieta z oczami zapuchniętymi tak, że ledwo je widać. Nie wie dlaczego. Może krem, może słońce. Czeka cierpliwie. Chłopak z prawdopodobnie złamaną nogą i dwójka starszych ludzi, tym nie wiadomo co się dzieje bo są cichutcy, spokojni, uśmiechają się. Dziewczyna z paskudnie rozciętą wargą, prawdopodobnie również ofiara nieudolnego picia. Ludzie w poczekalni nie jęczą, nie krzyczą. Czekają z niezwykłą cierpliwością na swoją kolejkę. Od czasu do czasu ktoś zasłabnie, wtedy natychmiast wsadzają go na wózek i wywożą na spotkanie z lekarzem. O tak, czekając w poczekalni A&E można naoglądać się sporo, nawet nie można sobie wyobrazić jakie wypadki chodzą po ludziach. I nigdzie indziej się tego nie zobaczy.
Zupełnie inaczej wygląda to od strony pacjenta z karetki. Jak już kogoś przywozi karetka, to znaczy że nastąpiło prawdopodobieństwo zagrożenia życia i nawet jeśli tak naprawdę nie nastąpiło, to i tak należy to sprawdzić. Zanim pacjent trafi do karetki, trzeba po nią zadzwonić, odpowiedzieć na kilka krótkich pytań. Dosłownie po odłożeniu słuchawki zjawia się paramedyk, w razie gdyby trzeba było reanimować. Przeprowadza szybki wywiad, sprawdza funkcje życiowe. W tym czasie nadjeżdża karetka, która ma taki zasięg aby być zawsze w promieniu 7 minut. Ratownicy medyczni wiedzą już co się stało, dostają raport od paramedyka. Umieszczają pacjenta w karetce, tam przeprowadzają niezbędne badania, czyli ciśnienie krwi, poziom glukozy, temperatura, wywiad itp. Oczywiście mowa tu o pacjencie u którego wystąpiło prawdopodobieństwo zagrożenia życia ale funkcje życiowe są podtrzymane. Taki przypadek tu omawiam.
Po dotarciu do szpitala pacjenta umieszcza się na wózku, a jeśli nie jest w stanie utrzymać się na nogach - na łóżku. Taki pacjent nie trafie na poczekalnię, zostaje kierowany bezpośrednio na oddział. Tam po krótkim oczekiwaniu zostaje obejrzany przez pielęgniarza lub pielęgniarkę, jeszcze raz wywiad, pomiary, monitoring akcji serca, pobieranie krwi. Po tym przychodzi lekarz i decyduje. Na przykład że należy powtórzyć badanie krwi za cztery godziny i jeżeli wyniki nie będą satysfakcjonujące, po kolejnych dwunastu. A potem się zadecyduje czy pacjent idzie do domu czy zostaje w szpitalu. Oczywiście w międzyczasie podaje się pacjentowi leki uśmierzające cierpienie, a także zapobiegawcze w razie gdyby podejrzenia okazały się trafne. A potem pacjent musi czekać. W specjalnie wydzielonej strefie, z innymi osobami które także czekają.
W ciągu tych czterech godzin oczekiwania pacjent próbuje rozerwać się czytając ulotki, przysypia, a przede wszystkim obserwuje. Bo tu przypadki są nieco bardziej poważne, wszystkich pacjentów przywożą, albo na wózkach albo na łóżkach. Noc jest bardzo trudna, mnóstwo wypadków. Wszyscy dwoją się i troją. Kilka razy słychać alarm, wtedy większość personelu medycznego rzuca się w stronę specjalnych drzwi. Pewnie jakiś poważny wypadek. A pacjent obserwuje. Kobieta z widocznym bólem wątroby, płacze. Ale musi czekać na wyniki badań. Jak wszycy. Mężczyzna z bólem nie wiadomo czego, ale wciąż w klubowm ubraniu sportowym, pewnie grał w piłkę. Kobieta z cukrzycą, awanturuje się, przynoszą jej bardzo szybko coś do zjedzenia, podłączają pompę insulinową, uspokaja się po chwili. Chłopak tak pijany lub naćpany (kto to wie?) że nie jest w stanie utrzymać się na wózku. Kiedy pielęgniarka prosi o pomoc, chłopak zsuwa się z wózka głową w dół, jak pusty worek po ziemniakach. Przenoszą go na łóżko, próbują ocucić.
Zdecydowana większość chorych to kobiety, z kórych większość to starowinki. Szare, wysuszone ciała, spokojne oczy, one cierpią w milczeniu. Personel dwoi się i troi, widać ciągły ruch, nikt nie jest zostawiony samemu sobie, uśmiech na twarzach pielęgniarzy, kojące słowa pielęgniarek.
Cztery godziny jakoś mija, nasz pacjent musi ponowić badania. Wyniki będą do godziny. Jest już głęboka noc. W strefie oczekiwania pozostał już tylko on. Godzina mija bardzo powoli, oddział A&E powoli się uspokaja. W końcu nadchodzą dobre wieści - wyniki w porządku, można iść do domu. Zagrożenia życia nie było, ale należało sprawdzić. Na szczęście większość pacjentów ma taką samą diagnozę. Nieliczni muszą zostać w szpitalu, bardzo nieliczni niestety na długo.
Podziwiam brytyjskich pracowników medycznych. Mają ułatwione zadanie, mają doskonały sprzęt, świetną organizację, to prawda. Ale przecież uśmiech na twarzy i kilka ciepłych słów nic nie kosztuje. I oni mimo ogromnego zmęczenia to wiedzą.

3 komentarze:

  1. Ciekawe...
    Akurat syn pojechał do Anglii, oby mu się nie przydarzyła taka sytuacja.
    Ja akurat tez musiałam w ostatnich latach korzystać z polskich karetek,
    nie narzekam , przyjechali szybko...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie artw sie o syna, nic mu sie nie stanie. A nawet tfu tfu ... gdyby to opieke bedzie mial pierwszorzedna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Potwierdzam ,na zachodzie wszytko jakieś łatwiejsze i z uśmiechem. Witam i pozdrawiam Mariusz

    OdpowiedzUsuń