wtorek, 18 czerwca 2013

Inna przyczyna złego nastroju.

Zdałam sobie właśnie sprawę że syndrom pustego gniazda to nie jedyna przyczyna mego złego samopoczucia w ostatnich dniach. To też, owszem. Tak naprawdę tąpnęło mnie gdy dowiedziałam się że w ostatni piątek odeszła kurka domowa. Czytałam jej bloga od długiego czasu, zachwycałam się ilością motylków, zazdrościłam życia blisko natury. I co? Zaledwie rok po odkryciu strasznej wieści, po tym jak wydawało się że wszystko już dobrze, że jeszcze tylko jedna lub dwie terapie... I jakoś tak, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego. Przecież podobno raka się leczy, wycina się co trzeba, czasami się zdąży zanim się to dziadostwo rozpanoszy. No to dlaczego? I jakoś tak mam straszne spostrzeżenia że to jednak chyba chemia zabija człowieka, nie rak. No bo jak nie ma przerzutów, nie ma dodatkowych zmian, to po co aplikować człowiekowi dodatkowe dawki trucizny, która niszczy wszystkie po kolei organy tak że przestają funkcjonować? Ja wiem że jest racjonalne, naukowe uzasadnienie chemioterapii i wiem że chory zrobi wszystko żeby spróbować się wyleczyć, ale zaczynam mieć wątpliwości czy człowiek żyje dłużej z rakiem czy z chemią?
To nie jest tak że ja jestem przeciwna chemio- czy jakiejś innej okropnej terapii, ale po prostu strasznie to przeżywam. Koleżanka z pracy dwa tygodnie temu została zdiagnozowana z rakiem piersi. Mają jej usunąć również węzły chłonne, podobno pierś mają oszczędzić, ale oczywiście wszystko okaże się w praniu. Potem chemioterapia. Ale nie to jest najgorsze. Najgorsze jest to że zaledwie pół roku temu na zapalenie płuc(!) odeszła jej długoletnia partnerka (koleżanka jest innej orientacji seksualnej, ale tutaj nikomu to nie przeszkadza), co załamało ją straszliwie, długo nie mogła się pozbierać. A teraz jeszcze to.
Jakoś do tej pory z ufnością patrzyłam w przyszłość, teraz patrzę z obawą. Stąd mój podły nastrój.

U nas na uczelni w kabinach prysznicowych wiszą takie obrazki:


Kobiety, badajcie sobie piersi! Przynajmniej to możecie dla siebie zrobić.

6 komentarzy:

  1. Iwonko kiedyś pisałam o znajomej co złośliwego raka piersi pokonała. Miała operację i się ona udała i po operacji nie znaleziono tego co się obawiano że się może odnowić, lekarze zdumieni nie wierzyli sprawdzili jeszcze dwukrotnie nie było. Zdecydowała się na chemię, mimo że przeżywała ją strasznie, zrobiła to dla siebie dla spokoju, że zrobiła wszystko co można było zrobić. Nie ma nawrotów lekarze nie wierzą "bo to niemożliwe".
    Co kobieta jeszcze robiła ponad to co opisałam? Od samego początku piła zioła - przede wszystkim tatarak i skrzyp one mają najsilniejsze działanie przeciwrakowe, szczególnie kłącze tataraku. Inne zioła na wzmocnienie też pila. Ciągle się ruszała spacery mimo że słaba była i to co najważniejsze optymizm.
    Oto jej własne słowa;
    "przed snem myślę rak mnie nie pokona, nie umrę na raka", z siłą wielką i pewnością siebie.
    Przez kilka miesięcy co dzień i po dziś dzień ta kobieta myśli pozytywnie, zajmując się domem wnukami, starymi matkami - swoją i męża i mężem bo się załamywał.
    Widziałam film w jaki sposób lekarze w Chinach usunęli na oczach dziennikarzy guz rakowy samymi słowami. :)
    "Tego już nie ma, już niema, już jest lepiej już się zmniejszył, już go nie ma, już nie ma". Same słowa. Po kilku minutach na oczach oszołomionych ludzi i nie oszołomionych wcale kamer guz znikł.
    Więc kochana sama myśl pozytywnie i naucz też tego koleżankę, Szkoci są z natury optymistyczni więc wiesz co Ci powiem?
    Ona da radę już jest zdrowa.
    Pozdrawiam Cię ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. nawet mi nie mów... To przypadek mojego Taty. Jego zabiło leczenie raka.
    A koleżanka po takich traumatycznych przejściach pewnie była słabsza psychicznie i to cholerstwo zaatakowało ją wtedy :((

    OdpowiedzUsuń
  3. Anko Iwonko bierna zasada jest w świecie powszechna, nic nie zrobię bo boje się. Rozwinięciem tej zasady jest - pójdę za tym co robią inni. Proponuję iść w innym kierunku aktywnie, zacząć coś zmieniać, od prostego picia ziółek po zmianę sposobu myślenia.
    Warto życie to jakże często ratuje.
    pozdrawiam aktywnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, nie do końca chyba mnie zrozumiałaś. Ja jestem wrodzoną optymistką, ale też realistką. Żyję aktywnie, szczególnie fizycznie, ziółka piję bo lubię, jestem zdrowa jak koń poza kilkoma przypadłościami na które ziółka nie pomogą. Mam chwile zwątpienia, refleksji i przygnębienia. Tylko chwile. Każdy człowiek czasami tak ma.

      Usuń
  4. Mam jedną pierś większą od drugiej, podobno to normalne - po konsultacjach z koleżankami wyszło, że wszystkie tak mamy. Obserwuję się, bo jestem 'multis histerykus', jak to mówi moja mama, ale uważam, że lepiej chuchać na zimne, niż się sparzyć ;)

    Czy to prawda, że mammografia jest bardzo bolesnym i nieprzyjemnym badaniem...?

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo to smutne :(... Znikający ludzie...

    OdpowiedzUsuń