środa, 13 marca 2013

Bliskie spotkania trzeciego stopnia

W środowisku gdzie kotów jest wiele, nieuniknionym staje się dzielenie terenu i tak też jest na naszej ulicy. Z wyglądu znam niemal wszystkie okoliczne koty, niekiedy nie da się ich rozróżnić, jak na przykład dwa syjamskie które mieszkają trzy domy dalej, wyglądają dla mnie tak samo i tylko jak są dwa na raz wiem że są dwa. Dwa czarnuszki od sąsiadki to się da rozróżnić, koteczka jest mniejsza i smuklejsza i ma biały krawacik, a jej braciszek ma dużą głowę, jest bardziej puchaty i futerko nie skalane innym kolorem.
Koty odwiedzają się wzajemnie, a raczej sprawdzają na ile sobie mogą pozwolić na obcym terytorium. Oczywiście wszystkie mają ustaloną hierarchię choć proces "ustalania" odbywa się raczej bez walki, ot pojawia się jakiś nowy to albo się go przepędza albo toleruje albo nie zwraca uwagi, niech on się sam męczy.
One już WIEDZĄ. Wiedziały chyba nawet zanim Migusi pozwolono na wyjście z domu. Najpierw obserwują z daleka, potem podchodzą coraz bliżej i ... zapoznają się pyszczkiem w pyszczek.

Pierwsza była Bonnie, większa kopia Migusi.


Potem przyszedł Rudy - największy wróg czy też przyjaciel naszego Tigusia, kto ich tam zresztą wie... Niestety zdjęcia zrobione przez szybę żeby nie powystraszać. Były tak blisko że dotknęły się noskami, czego niestety nie udało mi się uwiecznić.




A ostatnio coraz częściej zaczął się pojawiać pod klapką braciszek czarnulki Bonni - Clyde. Niestety ani pod klapką ani gdzie indziej nie udało się zrobić zdjęcia bo kotek najzwyczajniej wieje ile sił jak tylko nas zobaczy.





 A Migusia, jak to Migusia, niczego się nie boi, wszędzie wlezie i nadal przejawia zamiłowanie do zabawy "właź-wyłaź" przez klapkę. Coraz częściej dostaje też w łeb od Tigusia który ma chyba dość zakłócania spokoju. Ot, kocięcy świat...



5 komentarzy:

  1. Fajnie to wygląda z Twojego opisu...
    Taki koci świat :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocięcy to prawie jak książęcy. Wszystko gra :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocięcy - książęcy, dziecięcy, celowo nie użyłam słowa "koci", bo Migusia to jeszcze nie kot a kocię przecież.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sprawdzają swoje rewiry ;)
    Nasz Mikeszek też tak się bał jak ten spod okna ,a teraz pierwszy do miziania ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam Cię do siebie, do udziału w zabawie fotograficznej jeśli będziesz miała czas i ochotę:)) Ale bez przymusu:)

    OdpowiedzUsuń