Koty odwiedzają się wzajemnie, a raczej sprawdzają na ile sobie mogą pozwolić na obcym terytorium. Oczywiście wszystkie mają ustaloną hierarchię choć proces "ustalania" odbywa się raczej bez walki, ot pojawia się jakiś nowy to albo się go przepędza albo toleruje albo nie zwraca uwagi, niech on się sam męczy.
One już WIEDZĄ. Wiedziały chyba nawet zanim Migusi pozwolono na wyjście z domu. Najpierw obserwują z daleka, potem podchodzą coraz bliżej i ... zapoznają się pyszczkiem w pyszczek.
Pierwsza była Bonnie, większa kopia Migusi.
Potem przyszedł Rudy - największy wróg czy też przyjaciel naszego Tigusia, kto ich tam zresztą wie... Niestety zdjęcia zrobione przez szybę żeby nie powystraszać. Były tak blisko że dotknęły się noskami, czego niestety nie udało mi się uwiecznić.
A ostatnio coraz częściej zaczął się pojawiać pod klapką braciszek czarnulki Bonni - Clyde. Niestety ani pod klapką ani gdzie indziej nie udało się zrobić zdjęcia bo kotek najzwyczajniej wieje ile sił jak tylko nas zobaczy.
Fajnie to wygląda z Twojego opisu...
OdpowiedzUsuńTaki koci świat :-)
Kocięcy to prawie jak książęcy. Wszystko gra :)
OdpowiedzUsuńKocięcy - książęcy, dziecięcy, celowo nie użyłam słowa "koci", bo Migusia to jeszcze nie kot a kocię przecież.
OdpowiedzUsuńSprawdzają swoje rewiry ;)
OdpowiedzUsuńNasz Mikeszek też tak się bał jak ten spod okna ,a teraz pierwszy do miziania ;))
Zapraszam Cię do siebie, do udziału w zabawie fotograficznej jeśli będziesz miała czas i ochotę:)) Ale bez przymusu:)
OdpowiedzUsuń