czwartek, 10 listopada 2011

O kolczykach

No więc miało być o kolczykach dzisiaj.
A wszystko zaczęło się od tego że nasza firma, czyli Uniwersytet w Edynburgu, została nominowana do nagrody The Times Dla Szkolnictwa Wyższego w jakiejś-tam-kategorii. I że ja zostałam zaproszona do udziału w tych uroczystościach, bo mój szef zamówił stolik na 10 osób i ktoś do tego Londynu musi jechać. No i trzeba tam jakoś wyglądać. To znaczy faceci na wysoki połysk, w muszkach, broń boże nie krawaty, babki zaś w pełnych kreacjach wieczorowych.
No i się zaczęło bo ja tak szczerze mówiąc to żadnej kreacji wieczorowej nie mam a jedyną czerwoną suknię którą miała to oddałam siostrze bo stała się za duża. No ale mam w szafie coś na specjalne okazje - niewielką czerwoną sukienkę, szytą trochę na wzór chiński, prostą, podkreślającą figurę, z krótkimi rękawkami  i maleńką stójką zapinaną na obojczyku. Kupiłam ją sobie dawno temu jak byłam rozmiar 36, w jakiejś koszmarnie drogiej Galerii Handlowej, bo była w promocji czy przecenie i raz tylko nałożyłam bo mi się urosło. A sukienka leżała i czekała. No i się doczekała.
Niby nic, ale materiał doskonały, nie gniecący, nie jedwab bo jedwabne to mam tylko piżamy i szlafroki. Co ciekawe, materiał jest jakby dwuwarstwowy, na czerwonym tle rozrzucony duży czarny wzór, ale ciężko mi powiedzieć jaki bo raczej niesymetryczny i przypadkowy. Dość że wygląda ażurowo choć koronką nie jest, a na dodatek pokryty czarnym błyszczącym brokatem który się nie osypuje. Jest to mój skarb najdroższy i chyba przeznaczę ją na przedmiot posagowy dla moich dzieci. Chociaż jej nałożyć nie mogłam ze względu na rozmiar przez wiele lat, gdy tylko zobaczyłam buty które kolorystycznie i stylowo pasowały do tej sukienki jak komplet, od razu je kupiłam. Wysokie szpilki, czerwone z czarnym ażurowym wzorem, idealne!
No to mamy już sukienkę, mamy buty. Mam też malutką czarną torebeczkę. Specjalnie do sukienki kupiłam sobie specjalną halko-sukienkę modelującą figurę Shape Sensation firmy Triumph. Mąż dołożył eleganckie pończochy, bo pod takim strojem to przecież rajstopy głupio wyglądają, jak twierdzi. Fajnego mam męża, co nie?
No i teraz dodatki. Mam pierścionek z rubinem który dostałam od małżonka na 15 rocznicę ślubu. Łańcuszka nie potrzebuję bo szyja zakryta. Więc kolczyki. I tu się zaczęła jazda. W sklepach nie mogłam znaleźć niczego odpowiedniego, bo albo za duże albo za małe albo za czerwone albo za plastikowe. No to na ebay.
A na ebayu po prostu zwariowałam. Trzy dni siedziałam obserwując strony, przeszukując oferty z całego świata. A wszystko takie piękne, wszystkie te kolczyki bym chciała... A mogę tylko jedne. No i kiedy w końcu cudem zobaczyłam TE JEDYNE, których zdjęcie jest w poprzednim poście, po prostu musiałam je kupić. Kosztowały 10 razy tyle ile mogłam dać za chińszczyznę. Przyszły błyskawicznie.
Pokazałam je mężowi z niewinnym uśmieszkiem. Zapytał ile dałam. Powiedziałam prawdę. A on, że Pilgrim to jest belgijska firma i że za takie kolczyki to warto.
Takiego mam męża! Nawet na kolczykach się zna. Tylko skąd do cholery on wiedział co to Pilgrim?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz