środa, 28 marca 2018

Rok w pigułce

Dokładnie rok temu o tej porze przeprowadziłam się do Chłopa i dokładnie w środę zabrałam ostatnie rzeczy z domu. Wróciliśmy tylko wieczorem posprzątać ostatecznie i zabrać koty. Jak ten czas leci. Oglądam sobie zdjęcia z tamtego okresu i powiem Wam, było znacznie cieplej! Widzę to po kwitnącej na fotografii forsycji, białej tawułce, wielkim bukiecie żonkili w wazonie. I po wiosennej kurtce, w którą byłam przyodziana. Dzisiaj ciągle mam na sobie puchową. Co zdarzyło się w czasie tego roku?

Kwiecień - minął pod znakiem zwierzątek. Tymczasowa adaptacja kotów w domu Chłopa, pierwsza ucieczka, nocne eskapady, poznanie Nażyczonego, który się później okazał Nażyczoną (i nota bene nadal od czasu do czasu zjawia się w naszym nowym domu, który jest przecież tuż za rogiem). Ucieczka Olusia, papugi mojej siostry w Polsce i cudowne znalezienie jej. Oglądaliśmy "Księgę Dżungli" na Imaxie w 3D a potem karmiliśmy wiewiórki w Ogrodzie Botanicznym. Zwiedziliśmy pobliski pałac i jego tereny, obejrzeliśmy pokaz ptaków łownych. No i Wielkanoc była w połowie kwietnia w zeszłym roku. Czyli pierwsze farbowanie jajek Chłopa :-))) W tym roku też będzie, farbki już kupiłam ;-)

Maj - ponowna przeprowadzka, tym razem do nowego domu na stałe. Po harówce przez pierwsze kilka dni maja pójście do pracy okazało się wypoczynkiem. Nowe łóżko, nowe zasłony. Cały maj upłynął na malowaniu, porządkowaniu, układaniu, czyszczeniu. Jak my to przeżyliśmy, to sama nie wiem. Pogoda była bajecznie majowa, ponad dwadzieścia stopni niemal non stop. Kąpiele słoneczne po pracy, grill u znajomych pod koniec miesiąca, a na końcu końcu najważniejsze - nowa pralka. Automatyczna i w dodatku mądra technologicznie. Ha, bingo! Koty odnalazły się w nowym terenie doskonale. Pierwsze odwiedziny Nażyczonej w nowym domu.

Czerwiec - Drugie odwiedziny Nażyczonej zwanej odtąd Tiggy 2. Tiguś śpi na szmatach a Migusia przynosi upolowanego nietoperza. Zaczynają się białe noce a ja rozwalam sobie palca blenderem. Siostrzeniec ucieka z domu bo spalił router. Zamawiamy wakacje, kupuję sobie nowe sandałki żeby mieć w czym ganiać po Leningradzie. Montujemy nową wykładzinę w największym pokoju i kosimy trawę. Przy okazji wycinam starą śliwkę, drzewo takie. Chłop rozbiera (konstrukcje ogrodowe między innymi). Tiguś uwielbia nową wykładzinę a ja KOCHAM.

Lipiec - opiekuję się WNUCZKAMI.  Dywaguję na temat pamięci i nic-nie-robienia. Szykujemy się na wakacje, a ja podziwiam czerwone Lamborghini. Robie użytek z wosku i kupuje prezenty wnuczkom. Tiguś po raz pierwszy włazi do wanny a ja znajduję martwego wróbla na schodach. A 15-go lipca wyjeżdżamy na wakacje. Oslo, Gdańsk, St Petersburg, Helsinki, Sztokholm, Karlskrona, Berlin, Warnemunde, Kalundborg i Kopenhaga.

Sierpień - pobierają mi krew, biję Chłopa i w końcu zdaję relację z wakacji. Wciąż wspominam. Wybieram się na bieganie i fotografuję czarnego kota. A także pręgowanego, żeby było po równo. Piekę bułki i jabłecznik z pierwszych spadniętych jabłek. Pisanie o wakacjach zajmuje mi mnóstwo czasu.

Wrzesień - szaleję z postami o St Petersburgu, przestaję być najważniejsza i otrzymuję od Róży jej książkę o Gastronautce, którą czytam w dwa wieczory. Dostaję okropnego ataku astmy, której mi jeszcze nie stwierdzono. Umiera moja najstarsza wnuczka - Barrie. Córka w rozpaczy. Odwiedzamy rodziców Chłopa w Yorkshire i zrywam rabarbar. Kupuję sobie nowy mikser, żeby pomógł mi piec ciasta. Piekę ciasto śliwkowe i zrywam wszystkie jabłka z naszej jabłonki. Jest tego bardzo dużo.

Październik - blog mi zdycha, Migusia  siedzi na Chłopie, dostaję wielki bukiet kwiatów i wybieram się na grzyby. Budujemy szafy i kupujemy żyrandol do sypialni. W końcu mamy lustro, a młody człowiek z domu naprzeciwko gra nago na konsoli. Jedziemy do Polski. Chłop poznaje Rodzinę, a Rodzina Chłopa. Zwiedzamy Nysę. Jedziemy do Zakopanego, gdzie spędzamy dwa wspaniałe dni. Mamy niesamowite szczęście z pogodą. Zwiedzamy Kraków, Auschwitz, Wieliczkę. Chłop uwielbia Galerię Krakowską i nażera się pierogami po same uszy. Po powrocie robię sobie serię portetów halołinowych.

Listopad - piszę skargę do polskiego przewoźnika na kierowcę. Otrzymuję odpowiedź, od której spada mi szczęka. Chwalę się wakacjami na blogu. Mama grozi ucięciem łba gdyby mi przyszło na myśl porzucić Chłopa, a ja walczę z systemem zdrowia. Nawiedza nas Mikołaj i nakazuje pakować prezenty. Czynimy to do północy. Cieszę się, bo w końcu stwierdzili astmę. Uczę się z nią żyć.

Grudzień - Mikołaj się mści za moje kawały, a potem się rehabilituje. Piekę setkę pierniczków, albo nawet więcej. Kupujemy w Ikei naszą pierwszą żywą choinkę. Oglądamy "Ostatni Jedi" w kinie 4DX, którym jesteśmy zachwyceni. Chewbacca przybija mi piątkę. Kończymy dokańczać co zostało do dokończenia w domu i szykujemy się do Świąt. Przyjeżdża rodzina Chłopa, a ja mam spieprzone święta zanim się jeszcze zaczęły. Okazuje się, że ojciec Chłopa wcale nie porysował blachy a mi jest głupio, choć się do tego przecież nie przyznam.  Święta, święta i poświętach a ja zaczynam kolorowanie. Kupuję od dawna upatrzone obrazy, wygrywam coroczny turniej badmintona i spędzam Sylwestra w gronie znajomych.

Styczeń - zaczynam nowy rok z kacem gigantem. Dobrze, że mam zupę ogórkową, ona ratuje życie. Chłop gada z Alexą i sprząta dom. Zamarza mi samochód i zaczynam poszukiwanie wakacji. Spada pierwszy śnieg, a ja uchylam rąbka tajemnicy. Chwalę się planowaniem, a koleżanka córki chce ukraść dziecko.

Luty - planowanie ślubu odbiera mi rozum. Poczta Chińska pęka w szwach, a ja wyżywam się artystycznie. Bawimy się w podchody na Walentynki. Robię bukiet z róż. W lutym umiera moja ostatnia babcia, Rodzina jedzie na pogrzeb a ja nie. Wciąż wyżywam się artystycznie. Zostaję ofiarą urody, a na koniec dopada nas Bestia ze Wschodu.

Marzec - zima, zima, zima i zima. I zima. Ja daję się ponieść (znowu), a resztę to pamiętacie bo to było w tym miesiącu zaledwie. Oficjalnie jest już wiosna, a formalnie... to ja nie wiem. Wiem tylko, że w zeszłym roku było znacznie, znacznie cieplej o tej porze.


17 komentarzy:

  1. Cos mi ta ucieczka siostrzenca umknela, a przeciez czytam Cie regularnie, podobnie zreszta jak kolezanka corki, ktora chciala ukrasc dziecko. Nie kumam, a nie chce mi sie szukac w czelusciach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da sie wszystkiego zapamietac przeciez, sama jak Ciebie czytam to musze czasami wracac do przeszlosci :-) A to bylo w poscie z 7 czerwca, on nie uciekl tylko chcial, bo sie bal rodzicow. Ale moja mama mu spokojnie wytlumaczyla zamiast na niego nawrzeszczec jak zwykle. Post byl o dojrzewaniu :-)
      A o tej kolezance to napisalam 31 stycznia, kiedy przeczytalam w gazecie, ze Anna K. zostala zatrzymana za probe uprowadzenia dziecka w Edynburgu.

      Usuń
    2. Ach to! Teraz sobie przypominam :) Juz wiek nie ten, wiec alzheimeroza kwitnie.

      Usuń
  2. Zwykle ludzie robią podsumowanie pod koniec roku, a tu...na wiosnę. Też fajnie;) Ciekawy miałaś rok:)
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. ...a z tego wszystkiego najpiękniejsze są żonkile :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, to z tamtego roku. W tym roku zonkili brak.

      Usuń
  4. I następny rok niech będzie piękny równie, a nawet bardziej, żebyś miała co wspominać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piekny to moze i niech bedzie, tylko troche mniej zwariowany, bo ja chce odrobine spokoju w koncu, na rowerze pojezdzic, na spacer pojsc.

      Usuń
  5. Wędrowałam z Tobą od postu do postu (dopisek dla dowcipnych: nie mylić z dietą:-)) śmiejąc się albo zamyślając.
    Życzę Tobie i sobie jeszcze wielu takich wędrówek:-)*
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, posty to nie dla mie ;-) (w znaczeniu diety)
      Dziekuje Marytko :-*

      Usuń
  6. W tamtym roku byłaś w moim mieście ;)

    Co to znaczy, że "biłaś Chłopa"? W sierpniu się zdarzyło ;)

    A w ogóle to masz bardzo dobrą pamięć. Nie potrafiłabym wymienić, co kiedy się działo :)
    Podsumowanie roku czyni się na...koniec roku. Co Cię skłoniło, żeby czynić to akurat teraz? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No coz, blog pomaga odswiezyc pamiec :-) BIlam Chlopa, znaczy w nocy mi sie cos snilo to go kopnela, a potem zakladalam szlafrok na spiaco to mu przywalilam w oko :-)))
      Co mnie sklonilo? Dokladnie rok temu sprzedalam dom i zaczelam nowe zycie. Zawsze znajdzie sie jakas rocznica na refleksje.

      Usuń
  7. Rok w pigułce świetny! Chociaż niektórych rzeczy muszę się jeszcze dogrzebać na blogu co by zrozumieć o sssooo chosssi. Pozwolisz?
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alez oczywiscie ze pozwole a nawet wyjasnie jak bedzie trzeba. POzdrawiam rowniez :-)

      Usuń
  8. Mimo, że czytam Cię regularnie, widzę wyraźnie, że nie zawsze mam na to czas, bo niektórych zdarzeń, jak ucieczki kici ani siostrzeńca nie kojarzę.
    Fajne takie podsumowanie, może i ja się kiedyś skuszę. :)
    Podobne retrospekcje urządzam sobie, oglądając moje zdjęcia, bo na blogu jednak nie o wszystkim pisuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Trochę się u Ciebie działo. U mnie też, ale nie będę tego spisywać - niech sczeźnie i przepadnie w mrokach dziejów.

    OdpowiedzUsuń