poniedziałek, 20 listopada 2017

Państwowo w niepaństwowym

Nie powiem, jak dawno temu, bo się sama śmiechem zabiję, ale jakoś tak w czerwcu 2016 roku, po kolejnej wizycie u powątpiewającej już nieco Pani Doktor (bo ileż można z tym samym przychodzić) zostałam skierowana do przychodni specjalistycznej, gastro-logicznej. Logicznej, bo pomimo tego, że na skierowaniu było jak byk, że czeka się najwyżej dwanaście tygodni, po jakichś szesnastu otrzymałam odpowiedź po telefonicznej interwencji własnej, że owszem, takie zalecenia od rządu mają, żeby najwyżej dwanaście tygodni pacjent czekał na pierwsze spotkanie, ale skoro jest TAK WIELE osób potrzebujących i TAK długa kolejka, to logicznym jest że niestety trzeba poczekać dłużej. Na moje pytanie ile, odpowiedź padła, że jakieś... pięćdziesiąt  tygodni! Oesu toż to prawie rok. No ale co jak potrzebuję szybciej, zapytałam. Nic się nie da zrobić, odpowiedziała miła pani w słuchawce, no chyba że naprawdę zaboli, to wtedy na Emergency do szpitala i wtedy przyjmą od razu. Ha ha ha. Super. Jakoś przez te długie pięćdziesiąt tygodni nic mnie nie zastrzygło aż tak, żeby myśleć o dobrowolnym położeniu się w szpitalu. Minęło tygodni pięćdziesiąt dwa, trzeba było na wakacje pojechać, a ja jeszcze w porcie, przeczuta przeczuciem mówięc do Chłopa: "Zobaczysz, przyślą mi zaproszenie do szpitala, jak mnie nie będzie i dupa z tego będzie, bo jak potwierdzę?" I tadam! Szlag by to trafił, po powrocie z wakacji w sierpniu oczywiście koperta z datą wcześniejszą, a w niej liścik, że rewidują stare listy oczekujących i jak nie potwierdzę w terminie dwóch tygodni, że wciąż potrzebuję wizytę w przychodni gastro-locznej to skreślą mnie z listy. A termin dwóch tygodni minął... dnia poprzedniego.
Wzburzona jak wrzątek w czajniku dzwonię. No tak, termin minął wczoraj. Ale ja kurde, na wakacjach byłam, to jak miałam potwierdzić, jak ten list przyszedł w czasie, gdy za granicą bawiłam, a w domu tylko koty? W dodatku nauczone żeby cudzej korespondencji nie ruszać? Pani trochę, nie powiem, mina zrzedła chyba przez ten telefon, ale obiecała wpisać na listę z powrotem. Na to ja (głupa aż tak zupełnie nie jestem), że mnie to nie satysfakcjonuje, bo czekałam na tę cholerną wizytę ponad rok i na pewno byłam na samej górze listy, to teraz mam spaść znowu na sam dół, żeby czekać kolejny rok i tak aż do śmierci albo nagłego przypadku? O nie, nie. Ja żądam wizyty jak najszybciej. Pani obiecała, że zobaczy co się da zrobić, a ja powiem szczerze, że machnęłam na towszystko ręką postanawiając, że nie będę czekać do samej śmierci, tylko przy następnym incydencie jadę do szpitala i będę udawać, że co najmniej umieram.
No i żyłam tak sobie nie myśląc o sprawie, gdy w Zakopanem na kolejnych wakacjach będąc (plaga jakaś czy co?) tuż przed pójściem spać zerknęłam na telefon, a tam wiadomość na sekretarce. Że ze szpitala dzwonią, umówić się na wizytę, i niech oddzwonię to się umówimy. Oddzwoniłam następnego dnia, ale wcale nie tak od razu, niech se teraz oni poczekają, he he he (zaśmiała się grobowym głosem)
No i okazało się, że z powodu tego, że NHS (czyli odpowiednik polskiego NFZ) zawalił totalnie na linii pacjent - przychodnia, moja sprawa została skierowana (i oczywiście opłacona) przez NHS do prywatnego szpitala Spire Healthcare. No teraz to mnie szczęka spadła, ale udając że nic mnie już nie dziwi, umówiłam się na wizytę. Która mogła być już dwa tygodnie później, ale mi termin nie pasował, więc ten któy mi pasowął był w ubiegły piątek. No i tak, w zeszły piątek z samego rana, udałam się do wybranego przez mnie oddziału (w Edynburgu są dwa). Oczywiście parking za darmo (w państwowym Royal Infirmary trzeba płacić i to nie mało), na recepcji pani każe mi wypełnić papierek i mówi gdzie mam się udać i że doktor zaraz przyjdzie. Siedzę, czekam, muszę przyznać że standard taki sam jak w normalnym szpitalu, tylko ludzi w poczekalni nie ma. Pan Doktor przyszedł zaraz po umówionej wizycie i kłaniając mi się w pas zabrał mnie do gabinetu, gdzie odwiesił moją kurtkę na wieszak, a mnie poprosił o umoszczenie się w krzesełku. Czyli jak w normalnym gabinecie. Kiedy mi się przedstawił, odetchnęłam z ulgą. Bo okazało się, że pracuje także w szpitalu St John's w Livingston, czyli państwowym. A u nas jest tak, że jedynie czym prywatny szpital różni się od państwowego jest dostępność zabiegów i szybkość oczekiwania na nie. Pod każdym innym względem państwowa służba zdrowia jest niestety lepsza. Okazuje się, że w prywatnym szpitalu pracę dostanie każdy lekarz, bez żadnych szkoleń i specjalizacji, ale w państwowym lekarze poddawani są starannej selekcji i nieustannym szkoleniom. Mogłabym pisać na ten temat dużo i długo, w końcu pracuję w instytucji, która jest jednym z najlepszych medycznych ośrodków badawczych na świecie, ale nie o to przecież chodzi.
W każdym razie, odetchnęłam z ulgą słysząc, że doktor, który mnie przyjął, pracuje w NHS i jest tam dyrektorem klinicznym na oddziale, a w prywatnym szpitalu przyjmuje jeden dzień w tygodniu na zlecenie NHS. I zaczęliśmy spotkanie.
Muszę dodać. że dzień wcześniej rozmawiałam z Chłopem o swoich wątpliwościach, bo po prostu nie wiedziałam co tak naprawdę mam w tym szpitalu powiedzieć. Gdybym miała tę wizytę zaraz po skierowaniu od lekarza to owszem, wiedziałam jak się wtedy czułam i jakie obawy mną kierowały. A teraz? Tyle się od tego czasu zmieniło, ja przyzwyczaiłam się już do swoich dolegliwości i chociaż uciążliwe, to przecież nie zagrażające życiu chyba są. A teraz miałam o tym rozmawiać z doktorem. Na szczęście on nie kazał mi o sobie opowiadać, a zadawał po prostu pytania i robił notatki. Tym sposobem wyciągnął ze mnie wszystkie informacje, a nawet więcej. Potem zawołał pielęgniarkę, chyba po to żeby mnie legalnie obmacać przy świadkach, bo tyle teraz spraw o molestowanie, nieprawdaż... He he he, żartuję, ale prawda jest taka, że bez pielęgniarki obok nie położył na mnie swojej ręki. A i tak przepraszał, że musi. W czasie obmacywania mojego brzucha wciąż zadawał mi pytania, pozornie nie związane z brzuchem, na przykład czy miewam owrzodzenia czy pęcherzyki w ustach. Po badaniu pokazał mi własnoręcznie wykonany rysuneczek człowieczka ze śmiesznym skręconym jelistkiem, żeby zobrazować mi o czym mówi. Tak że opowiedział mi jak jesteśmy zbudowani w środku (niemal przewracałam oczami, ja się całej anatomiii i wszystkich kosteczek z książek medycznych w liceum uczyłam!) i co ewentualnie może mi dolegać z objawów. Po czym poinformował, że w celu właściwej diagnozy pobiorą mi krew na-to-i-na-to, zrobią badanie USG oraz sprawdzą moją ... kupę. Bleeee!
Krew pobrali mi od razu, przy czym pielęgniarka musiała zawołać specjalnego lekarza, bo poległa na moich żyłach po dwóch wkłuciach (mogą kłuć tylko dwa razy), a lekarz się nie patyczkował, tylko od razy zabrał się do żyły na wierzchu dłoni, oczywiście za moją zgodą, bo co mi tam kawałek siniaczka. Na termin usg musze poczekać. A Qupa... Ech, nie będę opowiadać, ale wróciłam do domu z całym sprzętem, który dostałam, a jak przyszedł czas to założyłam otrzymane rękawice i dokonałam procederu, żeby załatwić wszystko tego samego dnia i już nie wracać.
Teraz sobie czekam, a jak coś wykryją to będziemy się zastanawiać co dalej. Chyba bardziej się martwię co będzie jak nic nie wykryją. Chyba uwierzę w hipochondrię...

16 komentarzy:

  1. Lekarz nie moze obmacywac pacjentow bez obecnosci osoby trzeciej, u nas jest tak juz od dawna. Ten sprzet do kupy to calkiem fajna sprawa, bo rozwiazuje problem chociaz jak ja mialam to zrobic to owszem kupe usadzilam w tym kapeluszu, ale juz przelozyc ja do pojemnika to musial Wspanialy, bo ja mialam odruchy wymiotne:))
    Krew tez mi czesto pobieraja z dloni, bo moje zyly sa niewidoczne, jedynie w szpitalu rakowym radza sobie z nimi bez problemu.
    Zycze aby wyniki nic nie wykazaly, tak jednak lepiej;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Uk tez jest podobnie, jak sie pacjentka ma rozebrac to musi byc pielegniarka. A dowiedzialam sie kiedys przy okazji, juz mialam wyskakiwac ze szmat, a lekarz powiedzial ze zaraz przyjdzie pielegniarka, na co ja odpalilam " Szkoda, a mialo byc tak pieknie". Na szczescie mial poczucie :)))

      Usuń
    2. Zapomnialam o tym bo na ogol przyjmowaly mnie kobiety. Ale do badana zawsze we dwie :-) No bo baba babe tez moze byc sprosna, co nie? :-)))

      Usuń
  2. Jejuniu... ale przejścia. A myślałam, że tylko u nas z przychodniami są cyrki...
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ogol zadnych cyrkow nie ma, wszystko gra i buczy, ale w tym przypadku cos nie zagralo. Chyba nie bylam priorytetem.

      Usuń
  3. I kto by pomyslał , że u was też kolejki ?? Cały rok trzeba czekać tak jak w Polsce...coraz gorzej...Lepiej nie lekceważ swoich objawow, bo nie wiadomo co się dzieje po cichu.
    ja sie szykuję do rezonansu magnetycznego, bo wszystkie badania wykazały ,że jestem zdrowa, a ból jak wszyscy diabli nie wiadomo od czego i kiedy wystąpi.
    Nie lekceważ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbym poszla do mojej lekarki i poprosila o szybki termin, to by mnie przyjeli szybko, ale ja mialam ważniejsze sprawy zdrowotne do wyprostowania, to o brzuch sie nie upominalam. Teraz wszystko dzieje sie bardzo szybko, juz za kilka dni mam badanie usg.

      Usuń
  4. Czyli tak jak i u nas. Kolejki a najlepiej prywatnie, chociaż też kolejki, ale z trochę innym podejściem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troche jednak inaczej, prywatnych gabinetow lekarskich raczej nie ma, tylko szpitale. Podejscie w panstwowym szpitalu jest takie samo, sprzet taki sam a nawet lepszy, tylko ze panstwowo bardziej fachowa pomoc jednak.

      Usuń
  5. No niestety kolejki do specjalistow w Uk sa masakryczne. Ja na operacje czekalam prawie 2 lata.
    W naglych przypadkach mam na szczescie dodatkowe ubezpieczenie z pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie mnie sie zdarzylo takie cos po raz pierwszy, zawsze badania wykonywane mialam szybko i na specjaliste czekalam max 6 tygodni, a srednio 3. W naglych przypadkach nie ma zadnej sprawy bo pomoc otrzymuje sie natychmiast. No ale ja nie mialam planowanych operacji to nie wiem.

      Usuń
  6. Kiedy po raz kolejny czytam opowieści szpitalne, to tym bardziej zaczynam znów dbać o swoje zdrowie, jedzenie, picie, ruch i wszystko inne. Bo mnie przeraża takie czekanie i to wszystko wokół.
    Ale oczywiście, jak są objawy, to trzeba iść sprawdzić. Dobrze, że się dostałaś. Życzę, żeby poszło wszystko co trzeba dla Twojego zdrowia.
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dostaje trzesawki i sraczki przed kazda wizyta u lekarza. A ostatnio bylo ich sporo, bo normalnie zaczelam sie sypac. No coz, stresy i wieloletnie zaniedbania zbieraja swoje zniwo.
      Pozdrawiam serdecznie :-)

      Usuń
  7. Na operację czekałam dziewięć lat. Wiele się w tym czasie w moim zyciu pozmieniało i kiedy przyszło zawiadomienie o operacji posypała się najblizsza mi osoba i nie mogłam zostawić jej bez opieki, chociaz sama ledwo już chodziłam. Przed wózkiem inwalidzkim uratował mnie młody, rzutki lekarz z NFZ, bo mu się po prostu chciało i już. Trzymam się tego lekarza wszystkimi kończynami, bo to jeszcze nie koniec, a pod opieką lekarską muszę pozostać już do końca zycia. Prywatne gabinety lekarskie omijam z daleka, mam niestety niemiłe wspomnienia żwiazane z ich odwiedzaniem, wydane na darmo pieniadze, obietnice bez pokrycia, nie zawsze kompetencja i niekoniecznie lepsze traktowanie.
    Pozdrawiam serdecznie:-)
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja myślałam, że tylko w Polsce są takie cyrki u lekarzy, a tu proszę - za granicą też ;)
    Zdróweczka, kochana! Sama jutro MUSZĘ wybrać się do doktora, gdyż dolna kończyna mi szwankuje. Na samą myśl już jestem....chora. Od lekarzy trzymam się z daleka ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oby wynaleźl.i same dobre rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń